czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział 1 - Stracony



Prolog


-Nie oddam wam go! –rozpaczliwy, kobiecy krzyk przedarł się przez nocną ciszę i trzaskające płomienie. Klęczała przed trzema barczystymi mężczyznami a za nią płonął jej ukochany dom na przedmieściach. Jej prawie że srebrne włosy zakrywały twarz oraz coś, co usilnie starała się ochronić w swoich ramionach.

-Stark, pośpiesz się. Zaraz będą gliny i straż. –odezwał się jeden z oprawców.

Ten, do którego były skierowane te słowa z irytującym uśmieszkiem podszedł do kobiety i wyciągnął zza paska od spodni pistolet po czym wycelował go prosto w głowę srebrnowłosej.

-Skoro po dobroci się nie da. -mruknął z nieznikającym uśmiechem.

-Nieee…! –nagle krzyk kobiety został przerwany przez ogłuszający wystrzał, a ta osunęła się na ziemię. Z zawiniątka, które tak starała się ochronić wydobył się cichy płacz.


Rozdział 1

-Nienawidzę tego miejsca, nienawidzę was wszystkich! -wybiegłem z budynku trzaskając drzwiami i machając środkowymi palcami w okna.

Z pogardą w ochach odwróciłem się na pięcie i zarzucając plecak, gotując się ze złości ruszyłem w stronę szkoły, której tak na marginesie również nienawidzę.

Dzień jak każdy inny. Z małym wyjątkiem. Dziś są moje 16 urodziny. Jakoś nie wywołuje to u mnie wielkiej euforii… Tak, dzień jak co dzień…

Odwróciłem się by popatrzeć na mój „dom”, z którego przed chwilą wyszedłem, a konkretniej dom dziecka. Z niesmakiem kopnąłem jakąś puszkę leżącą na chodniku i przyspieszyłem krok by być jak najdalej od tego miejsca.

Dobrze, oświecę więc was i się przedstawię. Yanagi Yuuki do usług. Hmm, nie lubię jednak swojego imienia, jest zbyt dziewczęce według mnie. Podobno ma oznaczać porę roku, w której się urodziłem, padał śnieg, lecz to nadal zbyt mały powód by dawać mi tak mało męskie imię…

Jak już pewnie się zorientowaliście mieszkam w domu dziecka. Z tego co mi powiedział ojciec wiem, że moja matka zmarła przy porodzie. Dlaczego mieszkam tam skoro mam ojca? No cóż, gdy miałem 6 lat zginął w wypadku samochodowym. Smutne, nieprawdaż? Tak oto ten przeklęty przytułek stał się moim domem.

Zatrzymałem się przed jakąś sklepową wystawą i przyjrzałem się swojemu odbiciu. Jestem o wiele za niski. 159? Proszę was… przy moich niecałych 50 kilo jestem drobniejszy od dziewczyn. Jestem za chudy. I nie jest to efekt niedożywienia tylko raczej problemem z przybieraniem masy mięśniowej. Prawie że zero mięśni… Cholera, wyglądam jak baba! A moje włosy raczej nie pomagają mi w byciu bardziej męskim. Niemalże białe, zaplecione w warkocz, który sięga za moje pośladki. Odgarnąłem grzywkę z oczu i przyjrzałem się swoim jasnoniebieskim oczom. Nie. Zero męskości.

Ruszyłem dalej i musnąłem palcami mój długi warkocz. Dlaczego ich nie zetnę, skoro mi przeszkadzają? Hmm, to trochę skomplikowane. Są właściwie jedyną pamiątką jaką mam po rodzicach. Gdy byłem mały i zbuntowałem się żądając wizyty u fryzjera mój ojciec klęknął przede mną i zaczął płakać. Byłem mały, niezbyt rozumiałem o co chodzi, lecz ze zdjęć jakie miał mój rodziciel wydedukowałem, że przypominam mu matkę. Mam włosy właśnie po niej. Od tamtego momentu podcinam tylko grzywkę, reszta jest zbyt cenna…

Nigdy nie obwiniałem moich rodziców, że mnie tak zostawili. To nie jest ich wina. Najwyraźniej tak miało być… Mimo to w chwilach słabości i totalnego załamania jestem wstanie przepłakać wiele nocy. A jednak chcę być silny. Chce potrafić dać sobie ze wszystkim radę. Być niezależnym i wolnym. Czy to tak dużo? Nie mam wygórowanych marzeń. Tylko to…

Nagle drogę zajechała mi czarna furgonetka więc by nie trafić pod jej koła odskoczyłem do tyłu przewracając się. Zakląłem siarczyście pod nosem i nawet nie zauważyłem jak dwóch mężczyzn wysiada z pojazdu. Zamiast wyczuć niebezpieczeństwo chciałem ich zwyzywać od najgorszych. No cóż, tego, że wyszarpując mi plecak wciągną mnie do tej furgonetki, zakneblują i zwiążą akurat się nie spodziewałem… Moja nieopanowana złość i zbytnia pewność siebie znowu mnie zgubiły…

Próbując wykrzyczeć masę oszczerstw i pytań zacząłem się miotać, gdy pojazd ruszył. Poczułem mocne uderzenie w kark a potem zalała mnie całkowita ciemność.

* * *

Nie mam pojęcia, gdzie w tym momencie się znajdowałem. Mimo przyćmiewającego bólu głowy poczułem jak ktoś odwiązują chustkę, którą miałem na oczach. Zamknąłem momentalnie oczy bo oślepiające światło zbyt drażniło. Po chwili niemrawego oswojenia się poruszyłem lekko kończynami. Siedziałem. Ręce miałem wykręcone do tyłu i najwyraźniej związane. Uchylając lekko powieki zmarszczyłem brwi próbując nieudolnie oswobodzić ręce. Nadal nie zbyt kojarzyłem fakty.

-Proszę, proszę... Kogo my tu mamy. Syn Yanagich zaszczycił nas swoją obecnością. -po pomieszczeniu rozniosło się echo drwiącego głosu.

Poderwałem głowę otwierając szerzej oczy. Znajdowałem się w jakiejś dziwnej hali bez okien, oświetlonej jarzeniówkami. Obok mnie stała skierowana w moją stronę lampa z drażniącym, mocnym światłem, a parę metrów przede mną trzech mężczyzn. Dwóch z nich rozpoznawałem z furgonetki, ale ten po środku różnił się od nich diametralnie. Był o parę głów niższy, jego wygląd wskazywał na około 50 parę lat. Na nosie miał okulary przeciwsłoneczne, lecz jego złośliwy uśmieszek sam za siebie mówił, w jakim nastroju jest mężczyzna. Od pozostałej dwójki różnił się również ubraniami. Schludnie skrojona bordowa marynarka oraz błyszczące lakierki same za siebie wskazywały z jakiej klasy jest ten podstarzały dziad.

Nie chcąc pogarszać swojej sytuacji siedziałem z zaciśniętymi zębami i nie odzywałem się. Szczerze? Bałem się jak jasna cholera. Czułem jak drżą mi dłonie lecz nauczyłem się nie okazywać swoich słabości. Niech sobie nie myślą, że rzucę się na kolana i zacznę błagać o litość. O nie. Nie ja...

-Witaj maleńki -rzucił starszy mężczyzna i ruszył w moją stronę.

Stanął metr przede mną i z kpiącym uśmiechem wpatrywał się we mnie. Będę twardy, nie jestem baba... -powtarzałem sobie w myślach jak mantrę i wpatrywałem się w niego jadowitym wzrokiem.

-Och, widzę tu jakiś charakterek. Będzie zabawa! -klasnął radośnie w dłonie i stanął bokiem. -A już się martwiłem, że odziedziczyłeś tchórzostwo po rodzicach... -mruknął z zaczepnym tonem spoglądając spod okularów na mnie.

Szarpnąłem się nie wytrzymując.

-Nic o nich nie wiesz! Nie masz prawa ich oczerniać! -krzyknąłem wściekły.

Nagle ucichłem gdy zostałem spoliczkowany szybkim ruchem dłoni. Jeszcze chwila i coś we mnie pęknie...

-Zamilcz smarkaczu. Twoi rodzice? Te plugawe ścierwa były mi coś winne. A dokładniej ciebie chłopcze. -zmroził mnie wzrokiem z ironicznym śmiechem.

-Kłamiesz! -pokręciłem głową Czyste oszczerstwo...

-Och, no tak. Zapomniałem... nic o nich nie wiesz... Jak to było? Matka zmarła przy porodzie? Ha, dobra historyjka.

Wpatrując się w niego z niedowierzaniem starałem się powstrzymać napływające emocje. Ten facet poruszył zbyt drażliwy temat.

-Suka miała wysokie libido, twój ojciec to wykorzystał. Dlatego tu teraz sobie siedzisz i miło ze mną gawędzisz.

-Zamknij się! To wszystko brednie!

Kolejny cios w twarz. Tym razem mocniejszy. Przewróciłem się z krzesłem lecz zanim zdążyłem cokolwiek mruknąć dwójka jego dryblasów już postawiała je do pionu.

Starszy facet spojrzał na mnie z niesmakiem.

-Zero kultury... Wracając do tematu... Chciałbym, żebyś wiedział, dlaczego znajdujesz si w takiej sytuacji, a nie innej. Jeśli będziesz grzeczny, ja dokończę wyjaśniać i dalej zrobi się co trzeba... Więc? -spojrzał na mnie z wyczekującym wzrokiem i nie zauważając i mnie żadnych oznak sprzeciwu uśmiechnął się ironicznie -Pięknie. Pomińmy więc życiorysy twoich rodzicieli, wspomnę tylko, że należeli do mojej organizacji, klanu czy jak kto woli. Jak się pewnie domyślasz nie było to żadne stowarzyszenie ochrony środowiska. Nie raz twoi rodzice mieli ręce we krwi. Ale do sedna... Jesteś tu, ponieważ członkowie tej organizacji nie mogę mieć dzieci. Gdy twoja matka zaszła w ciążę uciekła z twoim ojcem i za to wpakowano jej kulkę w jej śliczną główkę.

Szarpnąłem się dziko kręcą głową i zaciskając mocno zęby.

-Ciii.... -zaśmiał się widząc moją reakcję. -Ojca znaleźliśmy dopiero po sześciu latach. Pomijam szczegóły jego śmierci ale nie była zbyt przyjemna.

Zamknąłem oczy i zacisnąłem pięści w dłoń. Nie chcę tego słuchać, nie mogę, to boli!

-Zapytasz pewnie, dlaczego nie zabraliśmy cię po jego śmierci... -dalej snuł swą okrutną opowieść. Otóż, gdy jakaś para będzie posiadać dziecko, w jego szesnaste urodziny staje się automatycznie naszą własnością.

Co? Chyba nie zbyt do mnie docierały jego słowa. Zbyt dużo informacji. Zbyt dużo szoku i nerwów.

-Czasami takie dzieci dołączają do naszych szeregów, ale nie lubiłem twoich rodziców, więc niestety muszę się ciebie pozbyć w dość oczywisty sposób.

-Nie... -szepnąłem cicho kręcąc głową z szeroko rozwartymi oczami.

To naprawdę za dużo. Niemożliwe. Sen. Tylko sen. Obudź się Yuuki, obudź się do cholery.

Starając się opanować drżenie niemal całego ciała i nierówny płytki oddech zaczynałem pobadać w panikę. Zrobiło mi się strasznie gorąca. To nie może być nie koniec. Nie teraz, nie jeszcze...

Przywiązany do tego krzesła, zdany na łaskę tego starego dziada w końcu zaczynało do mnie docierać, w jakiej sytuacji się znajduję.

-Nie strasz dzieciaka. -odezwał się nagle za mną dźwięczny, męski głos.

Znieruchomiałem czekając na "objawienie" się tej osoby, zakładając, że wyjdzie i stanie przede mną. Gdy w końcu tak zrobił moim oczom ukazał się cholernie przystojny mężczyzna. Wysportowana sylwetka była dość dobrze podkreślona przez dobrany i idealnie pasujący garnitur. I te oczy. Te cholernie świdrujące oczy, których kolor przywodził na myśl czarne diamenty idealnie komponowały się z jego czarnymi włosami ułożonymi niby w nieładzie. Nie były długie, zakrywały uszy mężczyzny, a grzywka zasłaniała część prawego oka.

Siedziałem i wpatrywałem się w niego jak w zbawiciela. "Nie strasz"? To znaczy że...

-Dzieciak jest mój. -odezwał się ponownie gromiąc mnie nieprzyjemnym spojrzeniem.

Na te słowa rozluźniłem spięte ramiona i wlepiłem wzrok w brudną podłogę. Nie ma dla mnie nadziei...

Zamknąłem oczy i wsłuchiwałem się w tą martwą ciszę przesiąknięty lękiem o własne życie. Nagle poczułem czyjąś dłoń na ramieniu i gwałtownie spoglądając na właściciela, którym okazał się nowo przybyły mężczyzna, odsunąłem się wywołując tym niebezpieczne zachwianie krzesła, które na szczęście wróciło do pionu.

-Dobrze, zabieraj go i nie pokazuj mi się więcej na oczy. Nie jestem ci już nic więcej winien. -odezwał się starszy facet i powoli wraz ze swoimi gorylami wyszli z budynku.

Z niedowierzeniem spojrzałem na czarnowłosego, którego twarz nie wyrażała żadnych, ale to żadnych emocji. Wyciągnął nagle małą strzykawkę i szybko przykładając mi ją do szyi wstrzyknął nieznaną mi zawartość w mój krwiobieg.

-Cze..-nie zdążyłem zaprotestować, czy choćby się szarpnąć i już ponownie porwała mnie ciemność.






Ahoj! Tak oto dobrnęłam do końca pierwszego rozdziału. Mam szczerą nadzieję, że znajdą się jacyś czytelnicy, którzy będą chcieli zagłębiać się w kolejne historie bohaterów oraz przeżywać wszystko wraz z nimi.
Nie posiadam bety więc z góry przepraszam za wszelkie błędy, których nie wyłapałam.

Pozdrawiam
Sabate

11 komentarzy:

  1. Nooooo.... ^^ Pomijając malutkie błędy stylistyczne naprawdę przyjemnie się czyta widać ze masz lekkie pióro ^^ Historia ciekawa zaraz zabieram sie za 2 rozdzialik ^w^

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo ciekawie się zapowiada ;) ale czemu na początku jest epilog a nie prolog ??

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech niezłe to! Ja chyba nie mam co robić i szukam coraz to nowych opowiadań. Ale cóż na razie cieszę się, że tu trafiłam. Dobry początek :3

    OdpowiedzUsuń
  4. O ja cię. Ekstraaaaaaaaaaaa!1

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi się podoba ;) Nie będę pisała długiego i konstruktywnego komentarza bo o tej porze po prostu mi się nie chce... Wybacz ;) Nie obiecuję że skomentuję każdy odcinek ale się postaram... Co do pierwszego odcinka to mnie zachwyciłaś pomysłem... Lubię historie z dreszczykiem :D Piszesz lekko i przyjemnie więc nawet gdybym chciała się przyczepić do błędów to nie mogę ;) Lecę czytać dalej ;)
    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie znalazłam Twojego bloga w odmętach Internetu. Dzisiaj w nocy przeczytam wszyściutkie rozdziały :) Zapowiada się ciekawie...
    Chociaż obawiam się, że opowiadanie w finale będzie się nieskończenie długo ciągnąć, nie mając akcji, jak to bywa w wielu opowiadaniach. Mam nadzieję, że będzie się sporo działo w kolejnych rozdziałach!!!
    Co do tekstu - szczególnie wielkich błędów nie zauważyłam (a tak szczerze, to nie zwracałam uwagi na gramatykę). Styl mi się podoba, jest lekki i nie wymaga analizowania zdania w poszukiwaniu jego znaczenia :D
    Mam małą uwagę odnośnie wyglądu bloga - bardzo ciężko mi się czytało Twoje opowiadanie przez dobór kolorów, czcionki etc.
    Bohater... Widać, iż starałaś się przedstawić do bardzo realnie - jednak gdzieś podświadomie czuję, że wyjdzie z tego Garry Stu (skąd ja to znam...?). Na chwilę obecną Yuuki nie podoba mi się. Kto wie...? Może coś się zmieni...?
    Życzę mnóstwa weny :)

    Jeśli ktoś ma ochotę poczytać małe opowiadanko, zapraszam do mnie: nie-tylko-yaoi-czlowiek-zyje.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć. Dopiero znalazłam tego bloga, ale będę czytać każdy rozdział. Ciekawie się zapowiada.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    bardzo ciekawie się zapowiada to opowiadanie, lubię takâ tematykę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej mi się podoba zapowiada się ciekawie

    OdpowiedzUsuń
  10. Opowieść nieźle się zapowiada

    OdpowiedzUsuń