sobota, 29 października 2016

Rozdział 31 - Stracony

Wbiliście właśnie 100 000 wyświetleń, dziękuję Wam najmocniej jak się tylko da.



Dziś jest kolejny dzień. Dobry dzień. Mam klienta, mam zajęcie na jakiś czas...

Boże. Zdecydowanie powinienem przestać cieszyć się, kiedy Cole przydziela mi kogoś, komu muszę oddać tyłek. Radość z bycia pukniętym? To nie może być normalne.

Stojąc nagi w łazience w swoim pokoju dokładnie obejrzałem się od góry do dołu. Cóż... Nie jestem już tak niezdrowo wychudzony... i urosłem? To znaczy... mam na myśli, że nie wyglądam już tak bardzo jak dziecko. Może powinienem zacząć ćwiczyć? Nawet ktoś tak szczupły i smukły jak Blaise nie wygląda jak wieszak... Eh, już widzę się robiącego codziennie brzuszki.

Przygładzając lekko włosy wodą zacząłem bawić się w ich układanie. Może by je tak zaczesać do tyłu...? Nie, nie, nie... tak wyglądam strasznie.
Z westchnieniem rozczochrałem je lekko dając sobie spokój z jakimikolwiek próbami zrobienia coś z nimi. Nic nie poradzę, nie podobają mi się takie krótkie... zostaje tylko czekać aż urosną.

Wyszedłem z łazienki i przeczesałem szafę w poszukiwaniu czegoś co mógłbym założyć przed wyjściem do klienta. W końcu z braku laku, wrzucając na siebie czarne spodnie i białą koszulkę z dekoltem w serek, spojrzałem na zegarek i z poirytowaniem zdałem sobie sprawę, że stanie przed lustrem i bawienie się włosami pochłonęło mi zdecydowanie zbyt dużo czasu. Zakładając trampki niemal w biegu, wypadłem ze swojego pokoju i skierowałem się na dół gdzie Zoey pomachała mi ręką i kazała się pospieszyć.
Świetnie, Cole będzie zły, że się spóźniam... żeby tylko jeszcze bardziej mi nie ograniczał ilości klientów.

Kiedy otwarłem dość gwałtownie drzwi do pokoju, w którym miał być klient odetchnąłem z ulgą nie widząc go w pokoju, co znaczyło, że najwyraźniej był w łazience. Ale...
Drzwi od łazienki były uchylone, a światło zgaszone... mimo to zajrzałem do niej by upewnić się, że klienta naprawdę tu nie ma. Ze skonsternowaniem rozejrzałem się po pokoju nie wiedząc za bardzo co mam w tym momencie ze sobą zrobić, przecież Zoey powiedziała, że już przyszedł... Może powinienem po prostu iść do niej i zapytać czy się nie pomyliła.... Albo poczekać.

Po prostu poczekam.

Nagle kątem oka zarejestrowałem małą, jasną rzecz, która odcinała się na tle czarnej pościeli. Podchodząc bliżej łóżka ze zdziwieniem podniosłem białą kopertę.

Koperta? Co do cholery?

Nie za bardzo będąc pewny czy mogę ją otworzyć obejrzałem ją ze wszystkich stron, bo być może jednak była zaadresowana do kogoś.

Ale skoro nie była podpisana... to dlaczego by jej nie otworzyć?

Moja pospolita ciekawość zaczęła triumfować kiedy zacząłem ostrożnie rozklejać kopertę by wyciągnąć z niej to, co ktoś tam starannie schował. Gdy wsadziłem do niej swoje wścibskie palce wydobyłem z niej zagadkowy kawałek prostokątnej, białej kartki o grubej gramaturze, złożonej na pół. Sam papier był bardzo gładki w dotyku, kiedy muskałem go palcami wydał mi się jakiś taki... luksusowy.

Niepewnie rozłożyłem kartkę by sprawdzić w końcu jakie tajemnice kryje. W pierwszej chwili byłem nieco zawiedziony bardzo małą ilością tekstu jaką znalazłem, lecz w następnym momencie w szoku odrzuciłem kopertę wraz z kartką jakby mnie poparzyła. Z niedowierzaniem wpatrywałem się w leżący na podłodze papier starając się zanalizować co tu się do cholery dzieje.

Ukucnąłem nad kartką by jeszcze raz upewnić się, że nie mam żadnych pieprzonych zwidów i zasłoniłem od razu usta dłonią by stłumić cisnący się ze mnie jęk rozpaczy. Klękając wyciągnąłem drżącą dłoń w kierunku koperty i podniosłem ją z kartką zbliżając do swoich oczu.

Dupek... co za dupek...

-Kurwa... -przetarłem dłonią oczy, ponieważ łzy zaczęły zamazywać minimalistyczny tekst jaki widniał na tej przeklętej kartce.


Błagam
603 097 3307

                                            Eric

I co on sobie myśli? Że z radością pobiegnę szukać jakiegoś telefonu? Że to wszystko takie proste? Nawet nie muszę go widzieć, żeby znowu zaczął mącić w mojej głowie. Dupek.

Ogarnij się Yuuki, ogarnij do cholery. Beczę z powodu głupiej kartki i kilku literek. Gorzej być nie może.

Czego ON chce jeszcze ode mnie...? Dlaczego wszyscy faceci z jakimi mam do czynienia są tacy skomplikowani? Nawet Alex... Dlaczego ktoś tak młody i przystojny przychodzi to burdelu? Na pewno ma niezłe powodzenie i to nie tylko wśród kobiet... Nie musi wydawać przecież pieniędzy jeśli chciałby się z kimś przespać.

Cholera! Gniotąc kartkę wraz z kopertą miałem ochotę w coś, lub kogoś mocno uderzyć. Boże... Ty czarnowłosy dupku, przestań się w końcu pakować w moje życie ze swoimi brudnymi buciorami! Mam tego dość!

Muszę iść z tym do Cole'a. Nie zostawię tak tego... będzie coraz więcej takich głupich kopert. Nie chcę mieć już do czynienia z tym mężczyzną, nie chcę go ani widzieć, ani słyszeć. Chcę zapomnieć, że istnieje.

Ale jeśli powiem Cole'owi o kopercie i jej zawartości... na bank nie będę mieć już żadnych klientów. Nie chcę siedzieć bezczynnie.

Po prostu odczekam godzinę i wyjdę stąd jakby nic nadprogramowego się nie stało... To takie proste.

* * *

-Strasznie słodkie... ale i dobre. Co to? -z ciekawością przyjrzałem się trzymanemu przez siebie kieliszkowi z kremową, lepką zawartością.

-Likier śmietankowy. Cieszę się, że ci smakuje. -Alex z uśmiechem przyglądał mi się gdy oblizywałem usta. -Wiesz, że im słodszy alkohol, tym łatwiej się upijesz?

-Serio? -spojrzałem z powątpiewaniem w resztę likieru jaki został mi w kieliszku, jakoś nieszczególnie czując się pijanym. -Dlaczego?

-Bo dzięki temu, że jest słodki i nie czujesz tak bardzo alkoholu możesz wypić go o wiele więcej, Yuuki. -zaśmiał się mierzwiąc mi włosy. -Ale nie bój się, po jednym kieliszku nic ci nie będzie.

-Nawet jeśli nigdy dużo nie piłem?

-A nie piłeś? -odstawił swój kieliszek na nocny stolik spoglądając na mnie z lekkim zaskoczeniem.

-No nie... -mruknąłem opuszczając lekko głowę.

-Ile tak właściwie masz lat? -Alex przysunął się bliżej mnie i zaczął powoli ściągać ze mnie koszulkę uważając na likier, który trzymałem w ręce.

Powinienem mieć szesnaście... czy minęły już moje urodziny? Może mam jednak już siedemnaście? Boże! Nawet nie wiem ile czasu już minęło od tego wszystkiego! Straciłem poczucie czasu!

-Alex! -gwałtownie uniosłem się do pionowego siadu i zbliżyłem się do niego. -Co dzisiaj za dzień?!

-Piątek... -zaskoczony złapał mnie za ramiona i przytrzymał stanowczo, żebym nie stracił równowagi.

-Data! Dokładna data! -z desperacją wpatrywałem się w niego z cisnącymi się łzami z niewiadomego mi powodu.

-Czwarty grudnia... Yuuki, nie krzycz. -wyciągnął mi kieliszek z ręki i odstawił na nocny stolik obok swojego.

Ah... ok. Jakoś zarejestrowałem, że jesień, że liście spadając z drzew... ale straciłem poczucie czasu gdzieś o pół roku. Ile czasu minęło odkąd ostatni raz byłem w domu dziecka? Porwali mnie w moje urodziny...

-Siedemnaście lat... mam siedemnaście lat. -szepnąłem z rozpaczą zdając sobie sprawę, że te wszystkie rzeczy dzieją się już półtora roku.

To cholernie okropne. Życie mi ucieka. Mam dość tego świata. Chcę żyć normalnie. Dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane? Dlaczego nie może być po prostu tak jak ja chcę?

-Wszystko w porządku? -poczułem oddech Alexa na czubku swojej głowy.

A on? Czego oni wszyscy ode mnie chcą? Dlaczego to ja muszę być zawsze ich zabawką? Nie widzą, że to nie jest normalne życie?

-Alex... -zagaiłem cicho wpatrując się w jakiś punkt na jego koszulce byleby na niego nie patrzeć. Gdybym spojrzał, już bym go o to nie zapytał. -Po co przychodzisz... Co ty tu tak naprawdę robisz?

Cisza jaka zapanowała po tym pytaniu jakoś szczególnie mnie nie zaskoczyła. Powiedziałbym raczej, że jakakolwiek odpowiedź byłaby dużym zaskoczeniem... Ale niestety moja cholerna ciekawość dała popalić mi już po raz drugi w tym tygodniu.

Z zażenowania opuściłem lekko głowę pod ciężarem ciszy i gdy już chciałem przeprosić za swoją wścibskość Alex odezwał się.

-A gdybym ja spytał co ty tu robisz? -mruknął nachylając się żeby spojrzeć mi prosto w oczy.

Co JA tu robię...? Przecież to oczywiste... Przez to, że kiedyś mnie... Moment!

Nagle w moim umyśle zapaliła się lampka. Właśnie! Dlaczego nie powiem Alexowi o wszystkim, że zostałem porwany, że to wszystko to czarny rynek, że nie chcę tu być i... i co dalej...? Co by zrobił z tymi informacjami? Policja? Olałby to? A może on zdaje sobie sprawę z tych rzeczy... że nie wszyscy tu są z własnej woli... czy ja w ogóle jestem tu trzymany pod kluczem? Nawet nie próbowałem uciekać... Nigdy nie próbowałem.
I co by się wtedy stało? Wrócę do domu..? Przecież nie mam dokąd i do kogo wracać. To okropne. To tak cholernie okropne i prawdziwe. Jeśli jakimś cudem uda mi się wyrwać z tego świata nie mam dokąd pójść. Nie mam nic, nie skończyłem nawet szkoły, nie mam pieniędzy, miejsca do spania... To straszne.

Co jestem wart?

-Hej... -czarnowłosy uniósł mój podbródek i nakierował na swoją twarz obdarzając mnie przeszywającym spojrzeniem. -Nie myśl tyle o tym. -przejechał delikatnie kciukiem po moim policzku ścierając pojedynczą łzę.

-Nie potrafię. -wydusiłem z siebie rozczulony gestem latynosa.

Nie potrafię niczego. Nie umiem dusić w sobie emocji, nie wiem jak zapanować nad swoim życiem, nie wiem już nic.

-Nie becz Yuuki. -zostałem pociągnięty stanowczo w ramiona mężczyzny. -Nie możesz być taki miękki. -przechylił się w bok nadal mnie trzymając przy swojej piersi i położył się wzdłuż łóżka. -Wiem, że jak chcesz, to potrafisz być twardy.

-Alex, puść... -zaszlochałem w jego koszulkę zły sam na siebie, że pokazałem mu się w takim stanie.

-Nie. Zamknij się i leż. -warknął cicho przytrzymując mnie ramionami przy sobie tak mocno, że nie byłem w stanie się podnieść.

-Nie po to tu przyszedłeś żeby mnie niańczyć...

-Cicho bądź. Innym razem zajmę się twoim tyłkiem.

-Alex...

-Aleś ty upierdliwy, Yuuki.

Pod naciskiem jego ramion i spojrzenia zaprzestałem wszelkich prób uniesienia się do pionu. Z czerwonymi od płaczu oczami leżałem obok niego czując się jak największy głupek i nieudacznik. Znowu. Nic tylko ciągle ryczę. Jeśli moje życie nadal ma polegać na ciągłym użalaniu się nad sobą to długo tak psychicznie nie pociągnę. Tylko dlaczego do cholery nie potrafię zmusić się do jakiegokolwiek działania? Boże, co ze mnie za nieszczęście...

Odliczając minuty ciszy i wyliczając swoje kolejne wady nagle lekkim klepnięciem w pośladek zostałem wyrwany z letargu jaki mnie ogarnął.

-Czas się zbierać.

Czując luz na swoich plecach i brak ogranicznika w postaci ramion Alexa zszedłem z łóżka i poczłapałem po swoją koszulkę, która wcześniej została mi zdjęta. Kątem oka zarejestrowałem latynosa, który stanął przy drzwiach i z delikatnym uśmiechem przyglądał mi się.

-Nie powiesz nikomu...? -zagaiłem spoglądając na niego błagalnie.

-Hmm? O czym? -mrugnął kilka razy chcąc zrozumieć co mam na myśli.

-No... że się poryczałem i sobie nie poużywałeś... -z zażenowaniem wbiłem wzrok w podłogę nie chcąc patrzeć na zanoszącego się śmiechem latynosa.

-Nie, oczywiście, że nikomu nie powiem. -z nadal trzymającym się na jego twarzy radosnym uśmiechem podszedł i pomógł założyć mi koszulkę. -Ale w zamian następnym razem zrobisz dla mnie striptiz. -pstryknął mnie w nos i otworzył drzwi przepuszczając mnie przodem.

Nagle z głębi korytarza do moich uszu dobiegł przeszywający ciszę, kobiecy krzyk. Kiedy wyjrzałem w osłupieniu z pokoju zauważyłem zapłakaną Zoey zakrywającą rękami usta i wbiegających do jakiegoś pokoju Cole'a z Jaredem i jakimś nieznanym mi mężczyzną.

W osłupieniu spojrzałem na Alexa, który bez słowa skinął głową w stronę zamieszania i poszedł sprawdzić co się stało. Bez chwili wahania ruszyłem od razu za nim trzymając się lekko za jego plecami, jakby coś miało zaraz na mnie wyskoczyć i mnie zjeść, a on miał być moją tarczą.

Kiedy doszliśmy do otwartych drzwi drogę przecięła nam Zoey, która w pośpiechu wybiegła do lobby. Nie mogąc wytrzymać faktu, że nie wiem co się dzieje zajrzałem do pokoju. To co zarejestrowałem pierwszym rzutem oka wystarczyło by zmrozić mnie od stóp do czubka głowy.

-Blaise... -mruknąłem niewyraźnie przyglądając się jego nieruchomej sylwetce, nad którą gorączkowo uwijała się dwójka mężczyzn z Jaredem. Nie mogąc oderwać wzroku od lejącej się krwi z pleców białowłosego ruszyłem do przodu jak w amoku.

-Będziesz zawadzać. -dłoń Alexa przytrzymała mnie stanowczo w miejscu i wyrwała z otępienia.

Wściekły na jego brak empatii spojrzałem na niego chcąc zgromić go spojrzeniem i wyrwać się z jego uścisku lecz ten nie przejmując się moim buntowniczym nastawieniem wskazał podbródkiem centrum zamieszania.

Wiodąc za jego wzrokiem z wściekłością na samego siebie odpuściłem sobie jakiekolwiek marne spieszenie z pomocą... Rzeczywiście, było tam już wystarczająco osób, a kolejna na pewno w niczym by nie pomogła.

-Chodźmy stąd. -czarnowłosy pociągnął mnie w stronę wyjścia. -Nie pomożesz, stojąc bezczynnie w drzwiach, a oni wiedzą co robią.

Ze smutkiem spojrzałem ostatni raz na trójkę zajmującą się Blaisem i dałem się poprowadzić Alexowi do lobby gdzie po pocieszających mnie słowach wyszedł z budynku.

Co się tam właśnie do cholery stało?

10 komentarzy:

  1. yeyy
    ochh eris...najpierw go gwałciałeś pozniej sprzedałeś a teraz zakochahy ?
    alex jest fajny :) ale pottrafi tez byc ostry :)
    ochh blaise ..czyzby klieinta poniosło za bardzo ? czy jak
    yey ;( biiedactwo
    ciesze sie ze dodałaś rodział .... czekałam :)
    ciekawe co by cole zrobil jak sie by dowiedział.
    ale chyba ktos musiał cos widziec.. tak ktos wszedł zostawił koperte i wyszyedł ?

    OdpowiedzUsuń
  2. ROZDZIAŁ!!!!!! <3 <3 <3
    a tak się już nie mogłam doczekać :3

    cieszę się, że jest wspomnienie o tym, że przybywa mu ciałka, tym bardziej, że się nad tym zastanawiałam, że temat się urwał :) fajnie, że jednak nie

    o, i fajnie też, że jest wspomnienie o włosach :3 i PRZEDE WSZYSTKIM fajnie, że wygląda na to, że Yuuki ma jednak jakąś opinię na ich temat! :D zuch chłopak!

    TAK!! <3 Eric! <3
    jaką ja mam nadzieję, że oni się jednak dogadają! proszę, proszę, proszę! <3

    eh... :/

    ~*~

    jeeeej :3 ten Alex jest chyba fajny :D
    też lubię likiery! :D

    o mamo <3 ależ ten Alex fajny <3 ale też bym chciała wiedzieć, co go tam tak właściwie sprowadza :D

    O NIE!! SKRZYWDZILI BLAISE'A!!!! NIE WOLNO!!! :((((((((
    uratujesz go, prawda? PRAWDA?!

    ----

    JAK MOŻESZ!!! to teraz to musisz szybko wrzucić kolejny rozdział, bo umrę z nerwów! :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no i fajnie, że wspomniałaś o tym, ile czasu minęło. że Yuuki już jest starszy i że jak się z tym czuje

      Usuń
  3. Ho ho ho, ale super, widzę rozdzialik!
    I w ogóle, chyba styl pisania ci się rozwija, nie? :)

    Parę błędów i literówek, przydałaby się korekta.

    Biedny Yuukuś, nawet o swoich urodzinach zapomniał. Tuliłabym.
    Ah... ok. Jakoś zarejestrowałem, że jesień, że liście spadając z drzew... - sorki, ale to mnie rozwaliło :D biedny chłopak. Sama czasem tak mam :D

    No i poryczał się.
    Ciekawe, czy będzie więcej o tym myślał? Znaczy się, o wolności?
    Może spróbuje uciec? < kibicuje >

    Podsumowanie: Co się tam właśnie do cholery stało? Czekam na odpowiedź. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. nie wiem co napisać ale błagam ;-) o następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zwykle świetne i jak zwykle czuje niedosyt :'D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zwykle świetne i jak zwykle czuje niedosyt :'D

    OdpowiedzUsuń
  7. No nie... Czuję tak wielki niedosyt uhhh Co się stało Blaisowi ? ta niewiedza :'( Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :D Weny i szybkiego powrotu :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Boziu, w końcu doczekaliśmy się cudnego rozdziału. Eric, tak tak tak, podpisuję się obiema rękami pod tym co napisała na jego temat Marchewka Lex. Rozdział spoko, ale jak zwykle czuć niedosyt. Ja chcę dłuższy rozdział! xd

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    co się stało z Bleisem? czyżby jakiegoś klienta znytnio poniosło? to wtedy Eric miał być jego klientem, Cole nic o tym nie wiedział, lubię Alexa potrafi być taki czóły ale też i ostry...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń