poniedziałek, 29 lutego 2016

Rozdział 26 - Stracony

Ah cholera, wyszłam z wprawy. 




    Korzystając z faktu, iż kilkoro z moich współmieszkańców właśnie ulotniło się czy to do klientów czy po prostu zajęli się sobą, zgodnie ze złożoną Cole'owi obietnicą przeszedłem do jadalni by pomęczyć się trochę z jedzeniem. Usiadłem przy stole najbliżej kosza z owocami, który stał na jego środku i zmierzyłem spojrzeniem moje potencjalne ofiary. Ok, muszę postawić sobie wyzwanie. Wyglądam jak najgorsze nieszczęście świata. Co za tym idzie, niewielu klientów może mnie zechcieć. A za tym z kolei ciągnie się stagnacja, do której zdecydowanie nie mogę dopuścić. Do cholery, czas zabrać się za swoje gówniane życie, nie ważne jak bardzo jest ono marne, życie to życie. A ja chcę żyć. Najlepiej jak mi tylko sytuacja pozwala. Burdel? Ok. Nie ma sprawy. Jeśli się wpasuję, będzie dobrze, prawda? Patrząc na energię życia reszty chłopaków nie może być tu tak źle...

Zatem, sorry bananie.

Wygrzebałem swoją ofiarę z kosza i z niesamowicie pozytywnym nastawieniem obrałem go ze skórki i odłamałem połowę od razu starając się ją zjeść. Ok, pierwszy kęs, drugi, trzeci...
Z zadowoleniem spojrzałem na zjedzonego w całości banana, mimo niemal bólu w żołądku czułem się z tym cholernie dobrze. Banan, plus dziesięć do mojego braku masy.

Nagle drzwi do jadalni otworzyły się z hałasem i do środka wpadł zdyszany Danny.

-Yuuki! Ej, obżerasz się? -spojrzał na mnie dziwnie i podbiegł do mnie łapiąc mnie za dłoń. -Twoje rzeczy przyszły! No chodź szybko! -Wyciągnął mnie do salonu gdzie Hayato rozgrzebywał wielkie pudło i wyciągał z niego masę przeróżnych ubrań, a Blaise po cichu składał je z powrotem i układał w równych kupkach.

-Zobacz jakie fajne! -krzyknął Danny podciągając mnie do kartonu. -Jonny zamówił wszystko w czerni i bieli!

-Obejrzyj je. Wszystkie są twoje. -rzucił Hayato wyciągając jakiś czarny T-shirt i machając mi nim przed nosem.

Moje...? Moje... Na sam nostalgiczny ton tego słowa ogarnął mnie niesamowity smutek. Kiedy mieszkałem w domu dziecka, potem ON, dalej Hartlieb... coś takiego jak "moje" nie miało prawa bytu. Dla nich te ubrania to nic, dla mnie prezent, jakiego dawno nie dostałem. I to tylko dla mnie. 
Z rozczulenia poczułem jak moje dłonie zaczynają nieznośnie się trząść. Nie, nie, nie...! Nie bądź głupi Yuuki! Miałeś być normalny, zebrać się do kupy! Nie wymyślaj!

Cholera... wpadam w rozpacz z tak głupich powodów i nie mogę się ogarnąć! Nie przy nich! Nie mogą tego widzieć!

-Yuuki, spójrz na to. -Blaise wyciągnął z dna pudła białą bluzę z kapturem odciągając uwagę pozostałej dwójki od mojej osoby. -Teraz też będziesz bałwanem jak ja. 
Spojrzałem na niego w otępieniu i zacisnąłem dłonie w pięści skupiając się na jego słowach.

OGARNIJ SIĘ YUUKI.

Spojrzałem na białowłosego wypuszczając z ust powietrze i posłałem mu wyrażające wdzięczność spojrzenie.
Uśmiechnął się tylko kiwając mi przytakująco głową i zaczął naciągać na Hayato trzymaną przez niego białą bluzę mówiąc coś cicho o armii bałwanów w tym domu.

-Uhhhh... Muszę już iść. -jęknął Danny spoglądając na zegar wiszący nad kanapą i pospiesznie wyszedł z części domu przeznaczonej dla nas.

-Dużą ma dziś kolejkę? -zwrócił się Hayato w kierunku białowłosego.

-Tylko jednego. -mruknął cicho przekładając wszystkie rzeczy z powrotem do kartonu.

To nienormalne. To nie jest normalne z żadnej strony. Nie mogę tak tracić panowania nad swoimi emocjami. Mam być normalny...

-Yuuki? -Blaise delikatnie zwrócił na siebie moją uwagę i wstał chwytając karton.

Kiwnął głową w stronę schodów prowadzących do pokoi, w których śpimy i zaczął się po nich wspinać. 
Tak nie może być dalej... 

Zostawiając Azjatę w salonie poczłapałem się do góry idąc za białowłosym, który zatrzymał się przed moim pokojem grzecznie czekając aż sam go nie otworzę.
Dlaczego sam nie otworzy drzwi?

-Nie chcę naruszać twojej prywatności. -uśmiechnął się blado jakby wiedział o czym myślę gdy uchylałem drzwi do środka.

Postawił karton pod nadal pustą szafą i prostując się kiwnął mi tylko głową, po czym ulotnił się z pokoju zamykając za sobą drzwi.
Zrezygnowany opadłem na łóżko przymykając oczy. Zdecydowanie nie idzie mi zbyt dobrze. Czy ja w ogolę chcę się zmienić? Tak do cholery... Muszę coś ze sobą zrobić.

Nagle ktoś zapukał do drzwi i spojrzałem w ich kierunku oczekując na osobę, która miała się w nich pojawić, jednak to nie następowało.

A! Zapomniałem...

-Proszę..? -rzuciłem niezręcznie i dopiero po tych słowach drzwi się uchyliły, a zza nich wyłoniła się twarz Cole'a z przyjaznym uśmiechem na twarzy.

-Mogę na chwilkę?

-Tak. -wzruszyłem ramionami. Przecież to jego dom...

-Chciałem ci tylko powiedzieć, że wpisałem cię już w poniedziałkowy grafik i dodałem do... hm, menu? -zaśmiał się na swoje słowa lecz po chwili mina mu zrzedła.

Spoglądając na mnie podejrzliwie ulokował swoje dłonie na biodrach i westchnął.

-Dobra mały, bez owijania w bawełnę. Co się stało?

I co? Mam mu powiedzieć, że jestem nienormalny? Ha, ha. No pewnie.

-Hej, mi możesz powiedzieć o wszystkim, a jest to nawet wskazane. -podszedł do łóżka i usiadł obok mnie. -Jeśli nie będę mieć pewności, że współpracujesz to wyrzucę cię z grafiku. Dla twojego dobra Yuuki. Rozumiesz to?

-Rozumiem. -mruknąłem bez większego przekonania i wbiłem wzrok w odległy kąt.

Ja to naprawdę rozumiem... ale on tego nie zrozumie.

-Słuchaj, może na to nie wygląda, ale troszczę się o was. Jeśli któryś z klientów skrzywdzi cię w sposób, na który się nie zgodziłeś masz mnie natychmiast o tym poinformować. Kiedy któryś z reszty chłopców sprawia ci przykrość, czujesz się chory lub po prostu ci źle, powiedz mi o tym. Rozwiążemy to, ok?

Z westchnieniem spojrzałem na niego w końcu przekazując mu za pomocą wzroku ciężar swojej frustracji.

-Mam problem. Chcę najlepiej jak mogę, ale jest ze mną psychicznie źle. Co z tym zrobisz w takim razie?

-Najpierw pochwalę cię bo nie przypominam sobie tak długiej wypowiedzi z twoich ust. -ku zwiększeniu mojej konsternacji rozczochrał mi dłonią włosy i uśmiechnął się.

-Wywalisz mnie z grafiku?

-Widzę, że się starasz, poza tym sądzę, że jakiś zajęcie ci się przyda. Chociaż nie uważam tego za coś, co rzeczywiście mogłoby ci pomóc...

-Chcę przyjmować klientów. -mruknąłem widząc, że zaraz zmieni zdanie.

-Nie ma sprawy, ale nic wymagającego... poza tym. Chcesz zacząć chodzić do jakiegoś terapeuty? Nie będzie z tym żadnego problemu.

-Nie. Chcę żebyś tylko wiedział, że nie jest do końca ok. -pokręciłem lekko głową na boki nie wierząc za bardzo w swoje szczęście, Cóż, może któryś z klientów jednak zwróci uwagę, że zdecydowanie coś jest ze mną nie tak.

-W takim razie, mogę wiedzieć jak to się objawia? -obdarzył mnie przyjaznym lecz nalegającym spojrzeniem.

Oh rany...

-Czasami po prostu... nie wiem co się dzieje ze mną. Z błahych powodów... -mruknąłem przymykając oczy, by zaraz otrzeźwieć. -Ale to nic, naprawdę! Mogę bez problemu dostawać klien...

-Oczywiście. -przerwał mi w połowie słowa. -Nie usuwam cię na razie z grafiku pod jednym warunkiem, ok?

-Ok...

-Jeśli zacznie się dziać coś poważnego, naprawdę Yuuki... jeśli poczujesz, że coś jest bardzo nie tak, natychmiast się mam o tym dowiedzieć. Zrozumiano
?
-Tak. -przytaknąłem mu w duszy mocno dziękując.

Chyba bym oszalał gdyby jednak odwidziała mu się moja "praca" i musiałbym bezczynnie przesiadywać kolejne dni zdany na swoją łaskę.

-Świetnie. -klasnął głośno w dłonie i podniósł się z łóżka podchodząc do drzwi. -Jutro przyjdzie jeszcze raz Claire, tym razem przygotuje cię nieco... dokładniej, jeśli wiesz co mam na myśli. -posłał mi nieco głupawy uśmieszek, a ja niestety chcąc nie chcąc musiałem się domyślić.

No skoro to konieczne... Kiwnąłem głową dając mu znać, że zdaję sobie sprawę z tego co mnie czeka.

-Powinna być tu jutro po dwunastej... -zastanowił się chwilę nad czymś i ruszył w stronę drzwi. -Ah, i nie izoluj się tak od reszty Yuuki. -uśmiechnął się raz jeszcze i opuścił pokój z dziwnie pozytywnym nastawieniem.



Tak tak, krótko, nic ciekawego... Ale cieszę się, że wracam.

10 komentarzy:

  1. AAAAAAAAAAAA kocham cie.. normlanie nie wiem co powiedzieć
    ta radośc...
    sabate .. zwww bardzo sie ciesze ze wróciłaś
    yukiii<333 teskniłam za yukim i ccole <33
    umiesz poprawic humor <3
    nie moge sie doczekac kolejnnego
    Ayami

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie wiem dla mnie to odkrycie 2016 roku, że w końcu się odezwałaś. Czekałam cierpliwie i się opłaciło. Rozkręcisz się, najgorzej zacząć trzymam kciuki-)

    OdpowiedzUsuń
  3. yay! rozdział :D fajnie, że wróciłaś, oby tym razem nie tylko na chwilę :) i nie powiedziałabym, że nic ciekawego. stan psychiczny Yuukiego jest na pewno godny opisania, a sceny z Blaise'em mają w sobie coś uroczego. jestem go bardzo ciekawa. no i oby z Yuukim było lepiej :)

    trzymaj się i pisz! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaa... .Wielki Powrót!Czekałam na następne części Yuukiego i jest!Tak się cieszę.Mam nadzieję,że wena Cię nie opuści.Angela.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    rozdział jest fantastyczny, cieszę się bardzo, ze powróciłaś do pisania tutaj... ciężko mu jest odnaleźć się jak tak długo nic nie miał, nic nie znaczył...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie, że wróciłaś :D naprawdę długo na to czekałam i mam nadzieję, że kolejny rozdział szybko się pojawi :)

    OdpowiedzUsuń
  7. wróciłaś ;')) rozdział naprawdę super i myślę że nie wyszłaś z wprawy :D biorę się za kolejnyy ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziś weszłam na tego bloga po paru miesiącach bez żadnej nadziei. Nawet nie wiesz ile radości sprawia mi, że wróciłaś! :) kocham to opowiadanie i będę to mówić cały czas. ♥♥♥♥♥♥ Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    Yuuki się stara, ale cały czas był przyzwyczajany, że nic mu się nie należy, jest nikim, ale mam nadzieję, że nic nie wywinie i stanie na nogi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń