niedziela, 9 listopada 2014

Rozdział 22 - Stracony

Wiecie, zawsze do każdego opowiadania tworzę sobie plan wydarzeń, spisuję istotne fakty i robię sobie małe charakterystyki każdej postaci, żeby się w tym wszystkim samemu nie zamotać. Chociaż przyznam, że nawet nie zauważyłam kiedy Yuuki i jego osobowość wymknęła mi się spod kontroli. Kurczę, głupio. Strasznie mnie to denerwuje, ale przecież nie będę od początku przerabiać każdego rozdziału. Więc po prost może powiem o co mi chodziło z tą postacią. Yuuki pierwotnie miał być uległą zabawką z wojowniczą nutką (O ja! naprawdę, zero szablonowości........... >.> jakby mnie nie było stać na nic lepszego). Ale tak naprawdę,  u Erica miał za dobrze, wcale się nie złamał za bardzo, jęczał tylko i marudził. Hartlieb zaserwował mu taką dawkę spermy, że młody w końcu pogodził się ze swoim losem i zaczął znosić jego bestialskie tortury. Co go zresztą znudziło i postanowił oddać Yuukiego. Ten z kolei godząc się z obecnym stanem swojego życia, sama nie wiem jak, przeistoczył się w niemalże pustą kukiełkę, ale taką co potrafi jeszcze myśleć... i to dużo,  chociaż woli się odciąć czasami i zapobiegać niemiłym wspomnieniom. Od razu przepraszam, pewnie i tak w następnych rozdziałach Yuuki i tak nie będzie się trzymał sensownej kupy. 

Btw, dopiero dzisiaj się zorientowałam, że przy charakterystyce Jareda napisałam "ma żądło w dupie" ó.ó 





    Znowu wylądowałem na przednim siedzeniu czarnego sedana Cole'a. Jak miałem okazję się dzisiaj przekonać, był to oczywiście mercedes. Jakże by inaczej...

-Nie powinieneś się tak martwić, naprawdę nie ma czym. -skomentował kierowca kwitując lekkim uśmiechem moje zaciśnięte dłonie. -O, chyba że się wstydzisz.

-Yh, nie. -zmarszczyłem brwi.

Byłem właśnie wieziony do lekarza. Ok, rozumiem, niech sprawdzą czy nie mam jakiegoś syfa ale jak usłyszałem o całej masie innych badań... zbędne... cholera, zbędne!

-Może mieć pan przeze mnie kłopoty. -spojrzałem w bok na odbijające się od szyby krople deszczu.

-Ja? Nie rozumiem cię w tym momencie.

-Co powie lekarz jak zobaczy te wszystkie.... ślady?

Momentalnie brwi mężczyzny, już niemal standardowo, zbiegły się w gniewną linię. Zdążyłem już zauważyć, że kiedy komentuję swój wygląd strasznie go to denerwuje.

-Słuchaj, szanuję Hartlieba jako przyjaciela, ale to co ci zrobił to ostre przegięcie. Dlatego upieram się przy dokładnym przebadaniu cię. A lekarzem się nie martw. Jest, że się tak wyrażę "nasz". Nie będzie sprawiał problemów.

Po moim ledwo widocznym skinięciu głową, resztę drogi przejechaliśmy w ciszy.

Ten cały domowy burdel leży poza miastem, dlatego dobre pół godziny zajęło nam dojechanie do lekarza. Cóż, spodziewałem się raczej przychodni i grubych pielęgniarek w recepcji, zamiast prywatnego gabinetu w luksusowym wieżowcu. Czułem się niemal jak u chirurga plastycznego hollywoodzkiej sex gwiazdy.

Kiedy Cole wprowadził mnie do środka osłupiałem widząc lekarza. Że co? Żartowałem z tym Hollywood. Doktor wyglądał jak żywcem wyciągnięty z okładki Vogue'a. Blond włosy zaczesane do tyłu niby w nieładzie tylko dodawały mu aktorskiej charyzmy, Jezu... Musi mieć miliony napalonych pacjentek...

-Witaj. -zaszczycił mnie nagle widokiem swoich idealnie prościutkich i śnieżnobiałych zębów. -Ty musisz być Yuuki. -wyciągnął w moją stronę dłoń.

A, no tak. Trzeba ją uścisnąć. Chwyciłem jego dłoń i delikatnie ją ścisnąłem, po czym zabrałem.

-Dzięki Sean że mogliśmy tak szybko przyjechać. -tym razem to mężczyźni wymienili się ściśnięciami dłoni.

-Nie ma sprawy. Chcecie coś do picia? -spojrzał na mnie z wyczekującym uśmiechem.

Pokręciłem tylko głowę wpatrując się w okno wychodzące na miasto. Cole również odmówił czegokolwiek więc pozostało nam tylko wejść do gabinetu.

-Siadaj Cole - doktorek machnął na krzesło stojąco naprzeciwko jego biurka po czym zwrócił się do mnie. -A ty młody człowieku, rozbieraj się. -zrobił minę jakby powiedział coś niesamowicie śmiesznego.

Bez zbędnych słów protestu po prostu zrzuciłem z siebie koszulkę i nagle usłyszałem ten irytujący syk, dźwięk wciąganego przez zęby powietrza. Podniosłem wzrok w momencie kiedy lekarz obdarzał Cole'a skonsternowanym spojrzeniem, a ten tylko wzruszył ramionami. Blondyn wyciągnął z kąta wysoki stołek i postawił na środku pomieszczenia.

-Siadaj. -poklepał środek stołka i poczekał aż zajmę swoje miejsce. -Na razie tylko cię obejrzę i porozmawiamy, ok?

-Ok. -mruknąłem. No bo co? Mam inne wyjście?

-Mogę ci dużo pomóc, ale musisz być ze mną szczery. Dobrze? Jeśli chcesz, to mogę poprosić Jonny'ego żeby wyszedł, jak się czegoś wstydzisz.

-Nie, może zostać. -spojrzałem mimowolnie na mojego nowego pana, ten tylko uśmiechał się pokrzepiająco.

-Zatem... -podszedł do mnie bliżej i zaczął delikatnie wodzić palcami po mojej klatce i brzuchu zatrzymując się czasami nad  którąś z ran i pytając o nią.

Kiedy pod jego mocniejszym naciskiem na żebro skrzywiłem się spojrzał na moją twarz i powtórzył ruch. Odruchowo wyrwałem się odchylając tułów do tyłu i łapiąc się krawędzi stołka.

-Przepraszam. -mruknąłem wracając do poprzedniej pozycji.

-To ja przepraszam, ale niestety musisz jeszcze trochę pocierpieć. -obszedł mnie by zacząć oglądać moje plecy. -Ou... -wyrwało mu się kwitując to, co tam zastał. -Yuuki, czy blizna na prawej łopatce była wypalana?

-Metalową pieczęcią.

-Te rozcięcia?

-Batem.

Poczułem na karku jego wydychane powietrze. Jeszcze chwilę przyglądał się moim plecom po czym znowu znienacka ścisnął bolące mnie z boku miejsce. Tym razem o wiele mocniej. Niekontrolowanie zerwałem się ze stołka łapiąc za bok.

-Wybacz. -rzucił tylko nonszalancko. -Tak jak myślałem, musimy zrobić prześwietlenie.

-Złamane? -wtrącił się Cole.

-Albo pęknięte. I tak chcę to sprawdzić.

Ale że co?! Żebro?

-Dokończymy resztę, pobiorę ci krew i prześwietlę cię. Zgoda?

-Zgoda. -burknąłem puszczając swój bok.

Przez to wszystko skutecznie zacznę nienawidzić lekarzy, jakichkolwiek. Nawet dentystów. Kiedy w końcu wypuścił mnie po zrobieniu prześwietlenia wróciłem z nim do gabinetu, gdzie czekał na nas Cole'a. Doktorek znowu posadził mnie na stołku, a sam usiadł za biurkiem zaczynając rozmowę z drugim mężczyzną.

-Na szczęście tylko obite, za jakiś czas przestanie go boleć. Jutro zadzwonię do ciebie jak odbiorę wyniki z laboratorium, ale już dziś chłopak ma zacząć brać te witaminy -zaczął bazgrolić coś na recepcie. -A o tych w ogóle niech nawet nie próbuje zapominać, są na odporność. -dopisał coś kolejnego. -Jest też dobra maść na blizny, rozpłyci je trochę. Chociaż bez owijania, z niektórymi będzie problem. Nie były dokładnie oczyszczone,a już się pozarastały. Na szczęście nic się w nie nie wdało. Ale niestety...

Siedziałem tylko ze splecionymi dłońmi i słuchałem całej litanii swoich obrażeń. Hej, Hartlieb, zadowolony?! Odniosłeś większy sukces niż prawdopodobnie chciałeś.

Oni tego nie wiedzą. Zniszczyłeś nie tylko moje ciało. Dobrze o tym wiesz, popsułeś mnie w środku. I znudziłeś się rezultatem. Ah, tak! Nie lepiej było mnie po prostu wywalić na śmietnisko!? Dajcie kurwa spokój, będę tylko straszył klientów Cole'a.

-Wróćcie za dwa tygodnie. -rzucił jeszcze tylko doktorek, kiedy byliśmy już za drzwiami jego przychodni.

Cole jak zwykle z dłonią na moich plecach w milczeniu prowadził mnie do windy, a później do samochodu. Kiedy byliśmy już w drodze powrotnej przerwał nagle ciszę zaczynając zadawać mi pytania.

-I jak ci się podoba w nowym domu?

Domu? Ha, ha...

-Za krótko tu jestem, żeby mieć zdanie. -mruknąłem wbijając wzrok w szybę.

-Dobrze, w takim razie zapytam cię ponownie za miesiąc. A jak reszta chłopców? -nie odpuszczał sobie próby swobodnej konwersacji.

-Nie poznałem jeszcze wszystkich, ale wydają się ok.

-Nawet Jared?

Ah, pan od masy wściekłego testosteronu.

-Też jest ok. -wzruszyłem ramionami. No bo co? Nie sposób mi oceniać.

-Nie przejmuj się nim. On po prostu ma manię zrażania innych do siebie. Jak będzie sprawiał ci problemy, po prostu mi o tym powiedz. przywrócę go do pionu.

-Więc też jest taki jak ja?

-Hm? Co masz na myśli? -oderwał wzrok od drogi by spojrzeć na moją twarz.

-Też go kupiłeś?

-Ah, nie! On jest tu z własnej woli, ale to nie oznacza, że nie mogę mu zwracać żadnych uwag. Poniekąd jestem jego szefem, a on pracuje dla mnie.

-Więc którzy...?

-Tak cię to trapi? -uśmiechnął się do siebie jakby potwierdziły się jakieś jego myśli. -Poznałeś Hayato, on też jest.... kurczę, nie lubię tego słowa... niewolnikiem. Rany, muszę wymyślić lepszy zamiennik.

-Nie jest za młody na coś takiego?

Przecież ten chłopiec wygląda na delikatnie, dwanaście lat!

-Hm, no troszkę. Ma czternaście lat, ale przez jego uroczy i rozczulający wygląd wszyscy zaniżają jego wiek. W dodatku jest drobniejszy od ciebie... Tak naprawdę, kiedy na aukcji na której był wystawiony, zobaczyłem jego malutką postać kupiłem go z chęcią obrony. Stawka była cały czas podbijana przez jakichś starych oblechów, postawiłem sobie za cel ochronienie go przed ich tłustymi łapskami. I jak wiesz, na szczęście mi się udało.

-Nie za bardzo. I tak trafił do... domu uciechy. -niemalże wyplułem to słowo.

-Nie zgodzę się, sam dobieram mu klientów i nie pozwalam im na wszystko. Cóż, jest to troszkę nie fair w stosunku do ciebie i Blaisa, ale co ja poradzę, za bardzo mi go chwilowo szkoda.

-Blaise? -w życiu bym nie postawił na tą białowłosą piękność. Myślałem, że to raczej Danny okaże się niewolnikiem.

-Ah, zdziwiony? Sądzę, że z nim będzie ci się łatwiej dogadać. W przeciwieństwie do Hayato, was zabierałem z gorszych miejsc niż aukcje. Chociaż, nie przesadą będzie, jeśli powiem, że Blaise siedział w większym bagnie niż ty. Znam Hartlieba, więc wiem, że mimo wszystko, do pewnych rzeczy by się nie posunął. Blaise nie miał za bardzo tego szczęścia.

Hartlieb miał jakieś opory? Ta, chyba przed zabiciem mnie.

W ogóle jaki Cole ma cel w tych swoich opowieściach? Wyżala mi się czy co?

-Oh, jeszcze coś. -roześmiał się nagle. -Jeśli będziesz kiedyś rozmawiał z Blaisem nie przejmuj się, kiedy nagle ci zaśnie. Cierpi na narkolepsję i napady senności to dla niego rutyna. Przyznam, że niektórych klientów to denerwuje.

-Poniekąd jest to zaletą w takim miejscu.

-Chcesz powiedzieć, że lepiej być przeleconym we śnie?

-Zdecydowanie, zero wspomnień. -chyba sam bym tak chciał.

-Hm, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia więc nie będę się o to spierał. -nagle jego twarz rozjaśniła się jakby sobie coś przypomniał. -Ah, zapomniałem! Jeszcze nie zapoznałem cię za bardzo z rozkładem dnia. Poza tobą, Blaisem i Hayato, reszta od rana siedzi w szkole. A Jared studiuje albo wagaruje... mniejsza o niego. W tym czasie macie wolne. W domu nie ma żadnych klientów. O piętnastej jest obiad, na który teraz próbuję zdążyć. Co parę dni przyjeżdża do nas Claire, jest naszą fryzjerką, kosmetyczką... we wszystkim jest dobra, ale potrafi być prawdziwą francą. Zazwyczaj jest około godziny szesnastej. Odwiedzi nas również dzisiaj, spróbujemy naprawić twój wygląd.

Huh, za wiele to ci nie da.

-Zresztą jak już zauważyłeś, dom podzielony jest na dwie części. "Waszą", gdzie macie jadalnie, pokoje, salon itd. Oraz jak to już ładnie ująłeś "burdel". Po godzinie siedemnastej nie możecie wychodzić z części mieszkalnej, chyba że macie klienta. Recepcjonistka, Zoe, informuje was do którego pokoju macie się kierować i podaje wam inne szczegóły. Ale to jeszcze później ci o wszystkim opowiem. Klienci zawsze są umówieni, w salonie wieszam wam codziennie rozpiskę na kolejny dzień.

-Ile dziennie?

-Klientów? Zazwyczaj dwóch w ciągu nocy. Ale zdarzają się odchyły od normy... Niestety to na was, niewolników, spadają "późniejsze zmiany". Niektórzy klienci umówieni są na przykład na drugą w nocy, więc to wam ich przypisuję, bo reszta musi być wyspana do szkoły, sam rozumiesz. -obdarzył mnie przepraszającym spojrzeniem.

-Mhm. -kiwnąłem potakująco głową.

To nie ma znaczenia. Chyba jestem zbyt niewdzięczny. Powinienem dziękować Bogu, że nie muszę więcej oglądać gęby Hartlieba.

-No i widzisz Yuuki? Robisz postępy. Rozmawiamy.




No, jak już mówiłam, Yuuki i tak się kupy nie trzyma... 
Wełniana Sabate. 

10 komentarzy:

  1. Ja bym chciała się dowiedzieć kiedy będzie Eric... W sumie... Jeżeli zostawił Yuukiego to może gnić w czeluściach otchłani gnój jeden (wybacz, ale Eric to dupek. Wie, że Yuuki go kocha, a nic nie robi).
    Co do osobowości Yuukiego... Lubię go tylko mi go szkoda (jak każdemu z nas, pewnie). Nie przeszkadza mi te "zapomnienie" przy poprzednich rozdziałach. Wydaje mi się, że nawet na dobre Ci to wyszło. Według mnie wcieliłaś się w swoją postać i pisałaś to, co Yuuki czuł. Nie spaprałaś sprawy. Nadałaś jej kolorytu. Czy ty tak sądzisz - nie wiem. W każdym razie moje zdanie na ten temat znasz.
    Pozdrawiam i weny życzę ~

    OdpowiedzUsuń
  2. Eric niech nie wraca! Tak <3
    Jest cudownie. Podoba mi się. Pokochałam Blaise'a. Jest cudowny.
    A co do Yuuki'ego - jest świetnie.
    Cole to równy gość.
    ALE WARKOCZA NIE WYBACZAM, SORY NOT SORY, ALE RYCZAŁAM KIEDY ODCIĄŁ MU TE WŁOSY.

    We(ł)ny i czaaaasu <3
    Czekam na kosmetyczę i mam nadzieję, że doprowadzi blondyna do 'stanu używalności'.

    *Twoja Hopie/KareN*

    OdpowiedzUsuń
  3. Eric niech nie wraca, cwel z niego, że się pozbył chłopaka. Yuuki będzie miał dobrze w burdelu.

    OdpowiedzUsuń
  4. chce już Ericaaaaaa . czekam na następny rozdział z niecierpliwością . mam nadzieje, że już z Yuukim będzie wszystko ok i niedługo spotka Erica. wenyy :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak mi się to podoba ~~~:3 Cały przebieg zdarzeń wydaje się być całkiem korzystny dla głównego bohatera. A Blaise, jak go sobie wyobrażam to aż rozpływam się z radości :D. Ale ciekawi mnie jedna rzecz, no bo jak Yuuki, który częściej przełykał spermę niż wodę, miał czas na przeglądanie Vogue'a? Nie miej mi tego za złe, musiałam zapytać.
    Czekam. Powodzenia ^o^
    ~~~~~~ Nyu-chan Lucy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze powiedziawszy to wyszłam z założenia, że Yuuki od dziecka nie siedział cały czas zamknięty w ciasnej klitce, zamkniętej na cztery spusty. Dlatego, zanim trafił do Erica miał jako taki kontakt z kulturą, więc czym jest Vogue, powinien wiedzieć. ^ ^

      Usuń
  6. Dawaj nam jak najszybciej erica!!! Juz nie moge sie doczekac, co wtedy bedzie c:
    Piszesz cudowne. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    dobry tekst, Cole wydaje si taki w porządku, to znaczy, że tylko jest u niego trzech niewolników, reszta jest z własnej woli, wizyta u tego lekarza odbyła się dość spokojnie, ciekawe jak by zareagował jak by dowiedział od kogo Cole go zabrał....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie słuchaj tych DUPKÓW KURWA MAĆ
    ERIC
    JEŚLI NIE BEDZIE Z NIM TO KURWA UZNAM TO ZS NAJBARDZIEJ ZMARNOWANE POTENCJALNIE OPOWIADA NIE JAKIE W ŻYCIU CZYTAŁAM
    TY SAMA TEŻ CHYBA CHCESZ JEDNAK ERICA Z POWROTEM
    BŁAGAM (ROZPACZ)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo czekam na dalszy ciąg, może jednak uda się kontynuować:-)

    OdpowiedzUsuń