niedziela, 27 października 2013

Rozdział 6 - Stracony



No, nareszcie udało mi się dokończyć ten rozdział.


Jeśli chodzi o charakter Yuukiego, mam nadzieję, że nie zagmatwam wszystkiego...


Rozdział 6



Mam dość... Słyszysz ty draniu! Mam dość! -krzyczałem we własnych myślach. Nie mam pojęcia jak długo już tu leżę z tym cholerstwem w tyłku. Nie dość, że jestem zmęczony, ryczę co chwilę to mięśnie bolą strasznie. Mam dość...


Otarłem ponownie twarz o poduszkę pozwalając łzą wsiąknąć swobodnie w materiał. On chce mnie złamać? To brawo... szantażuje mnie przecież wie, że zrobię co w mojej mocy by ochraniać pamiątkę po matce, nie dam sobie ściąć włosów... Nie dam!


Jęknąłem żałośnie użalając się nad sobą. Niech wróci... proszę... Mam dość. Wygrał, znowu wygrał. Ale boli, niech wróci...


Nagle drzwi od pokoju otworzyły się i do środka wszedł mężczyzna, ku mojemu większemu wkurzeniu, cały w skowronkach.


-Jak ci minął czas? -podszedł do mnie i musnął pośladek, jęknąłem na ten gest.


-Panie... -zaskomlałem od razu. Jestem żałosny. Brzydzę się sobą. -Wyciągnij....


-Więc poproś ładnie.


-Panie proszę... wyciągnij... -obróciłem twarz w jego stronę, nie Yuuki, nie płacz już!


-No nie wiem, nie wiem... -zamiast pomóc wręcz przeciwnie, utrudniał mi wszystko. Poczułem jak napiera palcem na wibrator wpychając go nieco głębiej.


Jęknąłem uciekając od niego biodrami i zanurkowałem twarzą w pościel kręcąc przecząco głową.


-A może masz mi coś do zaproponowania w zamian za spełnienie twojej prośby -mruknął nonszalancko gładząc dłonią dół moich pleców.


Co? Czego on chce?


-Nie... nie rozumiem.... -odwróciłem znowu do niego twarz chcąc widzieć jego minę. Jego mina była jak zwykle zbyt pewna siebie. Nie dobrze dla mnie.


-Obiecaj, że dzisiaj wieczorem całkowicie będziesz grzeczny, zero protestów, żadnych narzekań, wręcz przeciwnie... będziesz błagał o więcej... -mruknął sunąć palcem między moimi pośladkami.

-Nie! -krzyknąłem zaciskając dłonie w pięści na pościeli.

Poczułem jak mocniej wpycha ten cholerny wibrator w moje wnętrze i uciekłem gwałtownie od niego lecz nim dotarłem do końca łóżka złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie. Szybkim ruchem usadził mnie na swoim kolanie tak, że jeszcze bardziej dociskał zabawkę. Trzymał mnie stanowczo za ramiona świdrując zimnym wzrokiem.

-Zaczynasz mnie irytować... -mruknął.

Ał ał ał! Boli! Teraz naprawdę boli! Mam wrażenie że rozrywa mnie w środku. Po chwili wpatrywania się w jego złą twarz zacząłem niekontrolowanie szlochać cicho. To naprawdę boli... Nie Yuuki! Nie płacz... Pogrążam się tylko, boję się, nie zrobię nic z tym, nie mam tu nic do gadania. Po co ja w ogóle staram się stawiać? To tylko pogarsza wszystko.

-Przepraszam... przepraszam... -powiedziałem zaciskając zęby by powstrzymać płacz. Tylko mu pokazuje jaki jestem słaby...

-Dlaczego wy zawsze do cholery jesteście skruszeni dopiero po fakcie? Jak widzicie że się wkurwiam? To nudne! -puścił mnie rzucając na łóżko.

Wstał i ze zdegustowaną miną spojrzał na mnie po czym nachylił się unosząc moją nogę i bez ostrzeżenia wyciągnął w końcu to okropieństwo ze mnie. Jęknąłem z bólu lecz po chwili odetchnąłem z ulgą. Spojrzałem na czarnowłosego podejrzliwie.

-Dziękuję... -powiedziałem cicho nie będąc pewnym co on teraz zamierza.

Prychnął tylko na moje słowa i obdarzając mnie pogardliwym spojrzeniem obrócił się na pięcie i ruszył w stronę drzwi.

-Zastanów się nad sobą. -powiedział i znowu wyszedł zostawiając mnie z mętlikiem w głowie.

Czego on ode mnie oczekuje? Posłuszeństwa? No dobra, to wiem. Ale... cholera! Raz jestem grzeczny, bo po prostu się boję bólu, tak, boję się! Czy to dziwne?! Niech on zrozumie w jakiej jestem sytuacji... To że się boję, nie oznacza, że nie chcę się wszystkiemu poddać... to upokarzające. Co ja mam zrobić?




* * *




Cholerny dzieciak. Większość do tego czasu już godziła się z losem i dawała mi pracować, a ten białowłosy uparciuch? Ma straszne wahania nastroju. Tss, szkoda mi czasu aż oswoi się z tym co ma być. Jak do dzisiejszego wieczory nie zmieni swojego nastawienia będę robił wszystko na siłę. Robotę odwalić muszę. Rany, ale potem będzie ryczał i możliwe że załamie się...

Rzuciłem dokumenty trzymane w ręce na biurko i westchnąłem łapiąc w dwa palce mostek nosa. Mam być złym gliną czy dobrym? Cholerny dzieciak...




* * *




Nie chcę tu być... tak bardzo nie chcę. Rozrywa mnie wszytko w środku z bezsilności. Nie tak chce żyć, nie tak ma to wszystko być. Jak ja skończę? Na pewno nie zbyt dobrze.

Trudno. Mimo wszystko postaram nie utrudniać sobie wszystkiego... Ja... podporządkuje się. Mam inne wyjście?

Jak na zawołanie wrócił czarnowłosy z nieodgadnionym wyrazem twarzy. No po prostu cudownie. Patrzyłem jak siada w fotelu w kącie pokoju i przygląda mi się wyczekująco.

-Emm.. -zacząłem chcąc przekazać mu cudowne wieści. Usiadłem na krańcu łóżka krzywiąc się leciutko z minimalnego bólu jaki pozostał po cholernej zabawce.

Nic, żadnego słowa czy gestu z jego strony. No nie pomaga mi...

-Panie... -ponowiłem próbę nawiązania jakiegoś kontaktu z nim. Nic, dalej po prostu gapił się na mnie. Grry... -Panie, co do twojej wcześniejszej "oferty"... -spojrzałem na niego by chociaż odnaleźć w jego wyrazie twarzy jakiejś płomyki zainteresowania z jego strony. Nic. -Chcę powiedzieć, że przestanę utrudniać... -wybełkotałem do końca cicho wlepiając wzrok w podłogę. Najwyżej sobie stąd pójdzie. Jakoś mi już nie zależy...

Zarejestrowałem kątem oka ruch i gdy podniosłem głowę mężczyzna pochylał się już nade mną. Pchnął mnie lekko i w efekcie leżałem na łóżku z nogami po za jego krańcem. Przełknąłem zalegającą mi w gardle gulę gdy zawisł nade mną i dalej przypatrywał mi się bez słowa z twarzą nie wyrażającą niczego. Chyba że obojętność.

-Panie...? -zagaiłem trochę niepewnie.

Moment... dlaczego ja do cholery nazywam go "Panem"?! Od kiedy ja... nie, nieważne... w tym momencie to już nieistotne, za późno.

Zacisnąłem usta w cienką linię i postanowiłem także przypatrywać się mężczyźnie bez celu. Ale on chyba jakiś cel miał... Nagle pochylił się mocniej i bez żadnego ostrzeżenia dosięgnął moich usta przyciskając do nich swoje. Wbiłem odruchowo mocniej głowę w pościel jakbym chciał uciec od tego lecz po chwili zreflektowałem się co robię. Miałem nie stawiać oporu... Ale dlaczego on się nie odzywa?!

Westchnąłem z rezygnacja w jego usta i przestałem zaciskać wargi. Najwyraźniej było to dla niego jak zielone światło bo jego dłoń powędrowała po mojej szyi gładząc ją z zadowolonym pomrukiem. Mam to odebrać jako pochwała? Ych.. Rozumiem, że chce mnie tu przerżnąć... Powinienem się przyzwyczajać.

Podciągnął mnie nagle do siadu i usadził na swoich kolanach.

-Nareszcie zmądrzałeś... -mruknął z irytującym uśmieszkiem powracając do pocałunku tym razem był bardziej nachalny. Rozwarł swoimi ustami moje wargi i zaczął językiem wdzierać się do środka. Zacisnąłem mocno oczy. Boże... to tak cholernie dziwne uczucie. Jego język nie powinien się tam znajdować, a jednak to tak cholernie... przyjemne?

Czy ja właśnie zatracam się w przyjemności? W TEJ przyjemności? Jestem nagi więc czarnowłosy szybko zauważy że... ulegam jego pieszczotą, zachętom... Nie ważne. Miałem się nie opierać. Czy ja właśnie usprawiedliwiam swoją radość z seksu z tym mężczyzną zasłaniając się przymusem bycia posłusznym, strachem przed karą? Co się ze mną dzieje...?

Jęknąłem cicho gdy jego język zrobił coś dziwnego i po niedługiej chwili zacząłem odwzajemniać pocałunek naśladując jego ruchu. No brawo Yuuki...

Widząc moje poczynania mężczyzna zaśmiał się cicho w moje usta i podtrzymując za uda podniósł się ze mną nie przerywając pocałunku. Po chwili ułożył mnie na środku łóżka i odsunął się podchodząc do tej szafy, której zawartości wolałem raczej nie znać. Ku mojemu zaniepokojeniu wyciągnął z niej jakąś buteleczkę, parę kajdanek i... knebel!? Co!?

Uniosłem się gwałtownie do siadu i spojrzałem na czarnowłosego z prawdopodobnie strachem wymalowanym na twarzy.

-Co taki zdziwiony... Nie będę musiał słuchać twoich protestów...

-Ale... Panie...

-O tym właśnie mówię. -przerwał mi podchodząc do mnie i siadając na łóżku. -Otwieraj pyszczek. -Powiedział unosząc do poziomu moich ust czerwoną kulkę.

Pokręciłem przecząco głową zaciskając mocno usta.

-Przed chwilą twoje usteczka były nieco bardziej chętne... -mruknął. -Ostatnia szansa, otwieraj usta. Nie żartuję. -powiedział stanowczym tonem.

Przełknąłem ślinę i delikatnie rozwarłem usta. Knebel... naprawdę?!

-No... -otworzył je palcami szerzej i umieścił między moimi wargami kulkę po czym z tyły głowy zapiął skórzane zamki. Czując, że ciężej mi się oddycha sięgnąłem od razu dłońmi do knebla by go zdjąć lecz dostałem po rękach i czarnowłosy obdarzył mnie karcącą minę. Ale prawie nie oddycham! Zacząłem z paniki kręcić głową wyrywając dłonie lecz stanowczo je przytrzymał.

-Uspokój się Yuuki, przecież możesz oddychać. Uspokój się. -powtórzył, spojrzałem na niego już ze łzami w oczach i postarałem się wziąć głębszy oddech. Uff... gdy udało mi się choć nieco trudniej zamknąłem oczy. Teraz mi głupio za tą chwilową panikę. Chciałem coś powiedzieć lecz wyszły z tego tylko stłumione jęki.

-Już dobrze?

Pokiwałem twierdząco głową i znowu cicho jęknąłem w knebel. No to się doczekałem...




Wybaczcie, że tak mało... Pracuję nad czymś innym i nie wiem czy coś z tego wyjdzie.

czwartek, 17 października 2013

Rozdział 5 - Stracony

Młah! Jednak ktoś czyta ^^ Nie macie pojęcia jak te komentarze mnie cieszą. Naprawdę doceniam to, że postanowiliście pozostawić po sobie ślad w postaci paru zdań, bardzo mnie to podnosi na duchu.
Joshua, jeśli chodzi o zachowanie Yuukiego to nadal się waham. Mam ułożony plan jak potoczy się fabuła, lecz nadal nie wiem jak mam "sterować" chłopakiem. W mojej głowie jest osobą o dość skomplikowanym charakterze, w którym jedno przeczy drugiemu. Niestety czasami nie umiem ubrać swoich myśli w słowa. Wybacz, mimo to, postaram się w końcu ustabilizować jego osobowość.
So, miłego czytania.


Rozdział 5


Już nie mam takich dobrych wspomnień związanych z tym łóżkiem. Nie chcę tu na nim leżeć, nie chcę tu być.

Żałośnie leżałem z rozsypanymi nadal mokrymi włosami na łóżku. Poruszyłem się podkulając pod siebie nogi i skrzywiłem się gdy poczułem, że coś ze mnie wycieka. Drań. Mógł mnie chociaż rozkuć.

Znowu rozpłakałem się jak małe dziecko szlochając w pościel. Zadowolony mam być z siebie? Mogłem trzymać język za zębami, nie prowokować go, a teraz?

-Jesteś żałosny. -usłyszałem mruknięcie za plecami przez co jeszcze bardziej starałem się skulić. -I na co ci to było? Czujesz się lepiej bo stawiasz opór? Zbędny zresztą? -podszedł do mnie i gdy zobaczyłem go w moim polu widzenia zamknąłem oczy.

Nie chce na niego patrzeć, niech stąd wyjdzie. Niech mnie zostawi.

Poczułem jak majstruje coś przy moich wyciągniętych nadgarstkach. Rozpiął mi dłonie. Schowałem je od razu pod siebie łapiąc włosy i skuliłem się już swobodniej. Czuję się brudny, chcę spać, chcę zniknąć.

-Słuchaj Yuuki -zaczął czarnowłosy siadając przy mnie. -Nie bawi mnie gwałcenie kolejnego beczącego dzieciaka, dałem ci wybór, wybrałeś gorszą opcję. Nie moja wina. -rozłożył ręce.

Nie mogę go już słuchać, niech stąd wyjdzie.

-Zresztą złamałeś obietnicę, miałeś być grzeczny, nie pamiętasz? -kontynuował -Po za tym... -złapał nagle mój podbródek i nakierował moje załzawione oczy na niego. -Patrz na mnie jak mówię. -mruknął już bez emocji i z westchnieniem wstał biorąc mnie na ręce.

Już nie mam sił szarpać się, może mnie nawet wyrzucić stąd, zabić. Cokolwiek. Moja godność poszła pieprzyć się z moim honorem.

Zaniósł mnie z powrotem do łazienki i włożył do letniej już wody w wannie. Obmył mnie szybko, co mi nie pomogło. Nadal czuję się brudny. Wyciągnął mnie jak małe dziecko z wody i opatulił ręcznikiem po czym posadził na blacie.

-Nie musisz być taki bierny... -mruknął. -Nie byłem jakiś okrutny, mogłeś skończyć gorzej. Nawet ran nie masz... -prychnął i wyciągnął z jakiejś szafki suszarkę.

Gdy mężczyzna suszył mi włosy w międzyczasie przyglądałem mu się z twarzą bez emocji, bez żadnych słów. No bo po co mam się odzywać?

Gdy skończył rozczesał mi je spryskując jakąś odżywką i zaplótł we wzorowy warkocz. Nagle oparł się o blat tak, że siedziałem między jego podpartymi dłońmi i z bliska przyglądał się mojej twarzy. Przełknąłem ślinę i powoli odchyliłem się do tyłu.

-Yuuki, nie rób ze mnie tyrana, nie jestem nim. Może pierwsze wrażenie nie było zbyt piękne, ale naprawdę mam serce, staram się dbać o moich "podopiecznych", więc proszę, nie utrudniaj mi pracy. -spojrzałem na niego opuchniętymi oczami i kiwnąłem nieznacznie głową.

No i co? Dziwicie mi się? Nie chcę więcej być tak upokorzony. Może jak naprawdę zacznę z nim współpracować będzie lepiej? Chodź odrobinę?

-Mimo wszystko nieco moje zaufanie do ciebie zmalało, a nuż jakbyś od razu wybrał tę lepszą opcję, cała nasza współpraca potoczyłaby się inaczej? -odsunął się ode mnie i wypuścił wodę z wanny.

Wrócił do mnie i biorąc z powrotem na ręce poklepał mnie po głowie.

-No już, nie bocz się tak. -zachichotał i wyniósł mnie z łazienki.

-To nie traktuj mnie jak małe dziecko... -mruknąłem cichutko. -Mam nogi, mogę iść. -dokończyłem odwracając głowę w bok. -mężczyzna tylko mocno z chichotem przycisnął mnie do siebie i wyniósł do sypialni.

Ku mojemu zdziwieniu łóżko z przebraną pościelą było schludnie posłane, a na szafce nocnej stałą taca z jedzeniem, którego zapach roznosił się po całym pokoju. Dla mnie bomba, chociaż nie wiem skąd się tu to wzięło.

Mężczyzna posadził mnie na łóżku i od razu podał mi tacę z jedzeniem.

-Jak mniemam, jesteś głodny. -mruknął i usiadł obok z ciekawością przyglądając się moim ruchom.

-Dziękuję. -powiedziałem cicho i zacząłem pałaszować. Naprawdę byłem głodny... kiedy ja ostatni raz jadłem coś porządniejszego? Huh...

Jadłem w ciszy nie patrząc na mężczyznę i kiedy skończyłem odstawiłem tacę na szafkę. I co teraz?

-Emm... -zacząłem nie wiedząc jak się mam do niego zwracać.

-"Panie..." -podpowiedział mi czarnowłosy z uśmiechem.

-Yh, tak, Panie... czy dostanę... mogę... -czy nie jest nienormalnym, że się o to chcę zapytać? -...jakieś ubrania? Chociaż bieliznę... -mruknąłem cicho spuszczając wzrok.

-Masz do wyboru lateks albo nic. -uśmiechnął się do mnie uroczo na co skrzywiłem się.

Lateks? Nie dość, że mnie pieprzy to mam wyglądać jak dziwka? Nie ma mowy.

-Spasuję...

-Jak zmienisz zdanie lewa strona szafy. -kiwnął głową w stronę mebla.

Ta, nie skorzystam, dzięki.

Wstał i bezceremonialnie wpakował się do łóżka nakrywając kołdrą. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie obejmując szczelnie ramionami.

-Nie...czekaj... nie chce... -jęknąłem zacząłem rozplątywać jego ramiona by się uwolnić.

-Yuuki. -zgromił mnie spojrzeniem i stanowczym wzrokiem. -Jak nie przestaniesz to przelecę cię raz jeszcze na uspokojenie.

-Przepraszam... -skuliłem się i przestałem wyrywać.

Mam z nim spać? Tak razem, przy nim? Ciężka noc. Zasnę w ogóle?

-Przestań się zadręczać tylko zamknij oczy i śpij. -mruknął znudzonym głosem.

Ten facet ma szeroką gamę nastrojów... Raz stanowczy, brutalny... potem chichocze i dogryza mi... "Mój Pan"? Jak tak się zacznę zwracać do niego w myślach to znaczy, że oszalałem.

Cóż, mimo wszystko problemów w tak wygodnym łóżku, mimo przykrych wspomnień z nim związanych bardzo szybko się zasypia...


* * *


Tak miękko, tak wygodnie. Mogę tu umierać. Otworzyłem oczy gdy nagle poraziło mnie światło słoneczne. Skąd ono się tak nagle wzięło?

-Wstawaj Yuuki! -usłyszałem głos mężczyzny odsłaniającego zasłony. -Przespałeś już całe południe. -mruknął z dezaprobatą w głosie.

Spojrzałem na niego, ubrany był w czarne jeansy i białą koszulę, zestaw jak poprzedniego dnia, a jego włosy jak zwykle w artystycznym nieładzie.

-Śniadanie na szafce obok ciebie, masz się rozbudzić i najeść, za trzydzieści minut tu wrócę. -nakazał i wyszedł z pokoju.

Wyszedł! Wyszedł! Więc teraz szansa na...! -moje nadzieje rozwiał szczęk zamka z drugiej strony. Zamknął mnie... Drań .

Rany... Jestem nienormalny? Postradałem zmysły? Nie uda mi się uciec. Nawet nie wiem co mnie czeka za drzwiami. Zresztą nie mam sił, nie mam nerwów na ucieczkę. Boję się czarnowłosego, po prostu się boję. Czy to dziwne? Ja boję się samego uczucia strachu! Przeraża mnie to, to wszystko... Ale ja tak nie potrafię! Boję się go, nie chcę bólu i upokorzenia, ale nie mogę się tak dać! Nie umiem być tak posłuszny! Znoszę to bo mnie straszy, mam wrażenie, że stać go na wiele gorsze rzeczy.. Cóż, moze to i dobrze, że się boję? Będę bardziej potulny wbrew sobie... Oszczędzę swoją skórę. Cholera! Nie chce tak!

Z prychnięciem ruszyłem się z zamiarem dotarcia do łazienki lecz wyplułem tylko przekleństwo. Cholera... mój tyłek! Uch! Dobra... bez przesady... Nie jest tragicznie.

Zwlokłem się powoli z łóżka. Rany, może to się da rozchodzić? Kiedy dotarłem do wnętrza łazienki moja teoria o rozchodzeniu uciekła tak szybko jak przyszła. Po prostu cudownie...

Umyłem twarz i stwierdzając, że niewiele mi to dało wróciłem powoli do pokoju. Boże... powiedz, że ból tyłka minie...

Usiadłem na mięciutkim łóżku i przysunąłem sobie na kolana tace z pysznym śniadankiem. Kiedy spałaszowałem śniadanko odłożyłem tace i odchyliłem się do tyłu wyciągając się na łóżku. Hmm, jeszcze mam z 15 minut do powrotu mężczyzny. Może tak sobie utnę naprawdę króciutką drzemkę... Tak dla spokoju...

Ledwo co zamknąłem oczy usłyszałem krzyk mężczyzny.

-Czy ja nie mówiłem czegoś o rozbudzeniu? -warknął podchodząc do mnie i splatając ręce na piersi zmierzył mnie złym wzrokiem.

-Przee... -nie dokończyłem, ponieważ mimowolnie ziewnąłem mu w twarz. -Przepraszam... -mruknąłem cicho siadając i opuszczając głowę.

-Jestem na ogół cierpliwy... lecz ty marnujesz swoje szanse jedna po drugiej, Yuuki. -skarcił mnie spojrzeniem. -Masz wykonywać moje nawet najdziwniejsze polecenia bez zawahania. Rozumiesz to?

-Rozumiem...

-Zabrakło czegoś...

-...Panie. -dokończyłem wzdychając.

-Co "panie"?

-Rozumiem Panie.

-Sprawdźmy. -usiadł w masywnym fotelu ze złotymi zdobieniami stojącym w kącie pokoju. -Podejdź do mnie. -powiedział spokojnie podpierając głowę na wyprostowanym przedramieniu opartym o podłokietnik fotela.

Nie chcąc podpadać mu kolejny raz posłusznie podszedłem do niego. Rany, przez niego nawet nie przeszkadza mi już tak bardzo fakt, że stoję przed nim nagi

Dobra Yuuki, bądź dzielny.

-Dobrze, a teraz wyprostuj się. -zrobiłem jak chciał, nic wielkiego. -Stań tyłem do mnie. -mruknął co też zrobiłem bez szemrania. -Grzeczny, chodź do mnie. -poklepał swoje kolano.

Rozumiejąc, że mam mu usiąść na jego kolanach wykonałem polecenie, ale już mniej chętniej.

-Tak wczoraj cię nastraszyłem, że zrobisz wszystko o co proszę? -uśmiechnął się kpiąco.

-Nie wszystko... -burknąłem przekręcając głowę w bok.

-To źle, bo do tego właśnie dążę... -mruknął z niezadowoleniem i wstał zrzucając mnie ze swoich kolan.

Prychnąłem wstając i otrzepując się. Jako że spadłem na tyłek nie było to za miłe w moim obecnym stanie. Spojrzałem naburmuszony na mężczyznę, który przeszukiwał wnętrza wielkiej komody. Moje zdegustowanie i strach gdy wyciągnął jakieś dziwne zabawki nie mogło równać się z tym , które ogarnęło mnie gdy wyciągnął srebrne nożyczki. Na co mu one?! Wrócił na fotel i usiadł wygodnie przywołując mnie z powrotem gestem. Z naprawdę wielkim ociąganiem podszedłem do niego na nogach jak z waty i usiadłem na jego kolanach.

-Widzisz? -podsunął mi nożyczki pod twarz. -Za każde twoje przewinienie, nie trzymanie się zasad i nieposłuszeństwo ścinam pięć centymetrów twojego warkocza. -uraczył mnie złośliwym uśmieszkiem.

Co? Warkocz? Moje włosy?

-Nie! -krzyknąłem nagle. -Nie! Panie proszę! Błagam cię, będę grzeczny, obiecuję, przepraszam Panie! -zacisnąłem dłonie na jego koszuli i ze łzami w oczach zacząłem go błagać.

-Takiej reakcji się spodziewałem... -odłożył nożyczki na stolik obok i złapał mój warkocz. -Gdybym nie znał twojej matki i nie widział jak śpisz, i zachowujesz się w chwilach smutku ściął bym go za karę już na samym początku.

-Panie... -puściłem jego koszulę ocierając wierzchem dłoni łzy. -Przepraszam... -jęknąłem.

-Śpisz wtulony we własne włosy Yuuki. -mruknął cicho puszczając warkocz. -Przypominają ci matkę?

Pokiwałem żałośnie głową. Już wie o mnie wszystko? Ma na mnie haka. Cholera! On mnie niszczy! I jak ja mam... Aghr! Nie da się! Po prostu się nie da! Mam być posłuszny?! Ale boję się, boje sie jego i tego co mi może zrobić, nie chcę tego... Ta sprzeczność! Muszę być posłuszny ale nie chcę! Rany... z innej strony jednak wolałbym być posłuszny... Bo boję się...

-Hmm, mimo wszystko nadal podtrzymuję tą karę. Mam nadzieję, że czujesz się bardziej zmotywowany do posłuszeństwa.

-Tak Panie.

W tym momencie, mimo wszystko, byłem mu po prostu cholernie wdzięczny, nie wiem... umarłbym w żałości jakby ściął mi całe włosy.

-Więc przestań płakać... -przetarł palcami moje oczy, mimowolnie wzdrygnąłem się. -Zaczniemy może w końcu twoją seksualną edukację? Rozluźnisz się...

Jak to "seksualną edukację" ?! Nie!

-Ale jak to?

-A tak to. -mruknął. -Wstań. -posłusznie spełniłem polecenie. -A teraz... wyciągnął monetę z kieszeni. -Orzeł czy reszka?

Co? Losujemy coś? Może moją wolność?

-Reszka... -powiedziałem z powątpiewaniem.

Skinął głową z uśmieszkiem i podrzucił monetę, złapał ją po czym wyłożył na otwartą dłoń.

-Wiesz Yuuki, ty to masz pecha. -spojrzałem na monetę i przełknąłem ślinę. Wypadł orzeł. -W takim razie połóż się na łóżku.

Co? Przecież dopiero co wczoraj mnie przeleciał? Znowu... Ja nie chce jeszcze... tyłek mnie boli... Ze łzami w oczach doczłapałem się do łóżka, a czarnowłosy ze śmiechem podążył za mną z ekwipunkiem wyciągniętym z szafy.

-Ale Panie... -zacząłem chcąc się wymigać.

-Mam chwycić za nożyczki?

-Nie... -mruknąłem kładąc się posłusznie.

-Nie tak, Yuuki, nie tak. -powiedział po czym obrócił mnie na brzuch wypinając moje pośladki.

Tak jest jeszcze gorzej. Czerwoną ze wstydu twarz schowałem w pościeli, niech robi co chce.

-Cóż, masz naprawdę drobną posturę i co za tym idzie jesteś nieco ciasny... -zaśmiał się słysząc mój żałosny jęk. -Zróbmy coś z tym. Ale najpierw... Mam cię związać czy będziesz grzeczny?

-Będę grzeczny Panie... -wymamrotałem w poduszkę.

O wiele lepiej czułem się gdy nie miałem skrępowanych nadgarstków. Choć trochę wolności...

-Rozluźnij się. -mruknął cicho przeprowadzając dłonią wzdłuż mojego kręgosłupa w dół i w górę. Wtuliłem twarz w poduszkę i zacisnąłem dłonie na pościeli.

Rozluźnić się? No tak... Zamknąłem oczy i zacząłem miarowo wdychać i wydychać powietrze.

-Dobrze... -powiedział cicho czarnowłosy nie przestając gładzić moje plecy. -Cóż, nie wiem jeszcze gdzie trafisz później, moim zadaniem jest przygotować cię nie różne ewentualności.

Och... nie pomyślałem o tym. Przecież ja tu nie zostanę na wieczność, zresztą w ogóle nie myślałem o przyszłości. Co będzie dalej? Czy będę choć trochę przypominał siebie? Stracę wszystko? Co dalej?

-Yuuki, nie myśl teraz tak dużo. -poczułem dłoń na boku twarzy i wzdrygnąłem się. -Po prostu nie myśl o tym.

Kiwnąłem lekko głową i wziąłem głęboki oddech.

-Ufasz mi? -usłyszałem jego cichy głos i poczułem oddech na odsłoniętej stronie twarzy.

-Nie bardzo Panie... -odpowiedziałem w sumie bez większego zawahania. Mam kłamać? Wątpie by tego chciał.

-Zmieńmy to. Zaufasz mi, jeśli będzie tak jak powiem? -zaczął dziwnie odmienionym głosem.

-Nie wiem... -jęknąłem. Czego on ode mnie chce? Niech robi co ma i da mi spokój. -A jak będzie, Panie?

-Przyjemnie. -mruknął dziwnie kuszącym głosem przez który przeszedł mnie niepokojący dreszcz. -Przede wszystkim, jeśli chcesz uniknąć nieprzyjemnych odczuć musisz się rozluźnić. To naprawdę pomaga. -pogładził mnie po karku, a ja pokiwałem głową dają mu znać, ze rozumiem. -I nie bój się. -szepnął cicho.

Teraz to tylko jeszcze bardziej się obawiam. Dlaczego tak mnie uspokaja? W sumie...

-Panie? -zacząłem cicho odsuwając usta od poduszki.

-Tak? -teraz jego dłoń zjeżdżała coraz niżej i już nie wracała wyżej.

-Dlaczego tak... chcesz żebym był spokojny? -powiedziałem starając się wymówić to zdanie w miarę spokojnie.

-Już mówiłem, nie w moim interesie, żebyś cały czas cierpiał. Będziesz posłuszny, będę miły. Na razie nie mam ochotę na oglądanie twojego cierpienia... -mruknął z rozbawieniem. I jego to cieszy? I jak to "na razie"?!

Spiąłem się nagle gdy jego dłoń wylądowała między moim pośladkami. Cmoknął z rozdrażnieniem.

-Co ja mówiłem?

-Że mam być rozluźniony... -jęknąłem wciskając twarz w poduszkę. Niech zabiera rękę.

-Ale nie jesteś.

-Przepraszam Panie...

Westchnął z irytacją i sięgnął po jedną z rzeczy, które wcześniej wyciągnął z komody.

-Boli cię jeszcze po wczorajszym? -zapytał dziwnie łagodnym głosem mężczyzna.

-Jak nie chodzę... -odpowiedziałem cicho.

Wysunąłem nieco głowę w bok by widzieć co robi. Czarnowłosy widząc, że chcę obserwować jego poczynania uśmiechnął się nonszalancko.

-Mogę ci opowiadać. -otworzył jakąś tubkę. -Teraz zamierzam użyć lubrykanta byś nie czuł wielkiego dyskomfortu, na ogół zawsze go używam...

-Panie.... -zaprotestowałem. -Nie musisz mówić... Proszę.

Zachichotał tylko w odpowiedzi, a ja dalej obserwowałem jak nanosi żel na dwa palce. Przełknąłem ślinę i w myślach poprosiłem, żeby nie trwało to długo.

-Tylko się zrelaksuj, chcę by dla ciebie też było to przyjemne. Uznaj to za wynagrodzenie, za zniszczenie twojego pierwszego razu. -mruknął i zaczął krążyć nawilżonym palcem wokół mojego wejścia.

Wdech, wydech. Rozluźniony... Spiąłem się nagle nieco gdy poczułem jak wsuwa we mnie koniec palca i powoli zagłębia go coraz dalej. Uhh....

-I jak? -zapytał z chichotem.

-Dziwnie... -jęknąłem. -Ale nie boli.

Nie odpowiedział mi tylko wyciągnął palec i włożył go jeszcze raz. Następnym razem, gdy powtórzył tę czynność poczułem większy nacisk. Dwa palce? Chyba zgadłem. Robi się jeszcze dziwniej. Yhh... To strasznie niemiłe uczucie...

Jęknąłem cicho w poduszkę czując jeszcze większy napór, kolejne palce? Starczy...

-Yuuki, naprawdę jesteś spięty. Irytuje mnie to. -mruknął mężczyzna. -Zróbmy coś z tym...

Co?

Spojrzałem na czarnowłosego, wtulił się lekko w moje plecy swoim ciałem nie wyciągając ze mnie palców. Cofnąłem się nieznacznie mimowolnie, za blisko, jest za blisko.

Nagle sięgnął ręką pode mnie i musnął palcami moje przyrodzenie.

-Panie... -jęknąłem z protestem. -teraz będzie mnie tu napastował ze wszystkich możliwych stron?

-Cii... -mruknął tylko całując mnie w kark, zadrżałem ponownie na ten gest.

Ponownie przejechał palcami po moim członku, a nosem po karku. Dość!

Ja nie chcę powtórki! Jeszcze nie jestem gotów! Boże... boję się! Nie chcę stracić włosów .. niczego nie chcę! Nie chcę, żeby mnie dotykał, pieścił i całował. Nie chcę żadnych gestów czułości z jego strony. Odrzuca mnie. Nie tylko na zewnątrz, ale w środku aż cały drżałem.

-Panie... -szepnąłem cicho chcąc się wyrwać.

Warknął tylko ostrzegawczo i ścisnął moje przyrodzenie przez co pisnąłem tylko w poduszkę. Ze zrezygnowaniem opuściłem spięte ramiona z jękiem. Teraz śmielej poruszał palcami i stanowczo zaczął pobudzać mojego członka.

Krzyknąłem nagle czując... tam... coś. Przeszyło moje nerwy cholernym dreszczem.

-I jak? -zamruczał mi do ucha kusicielskim głosem wsuwając mocniej palce we mnie i znowu to samo.

Sapnąłem zirytowany. Więc tak ma być? On mi to specjalnie robi?

-To mój kochany, jest prostata. -mruknął zadowolony.

Co on mi tu o biologi... O cholera... -spiąłem się cały gdy znowu zaczął drażnić to miejsce.

Jest źle... znaczy jest dobrze, dlatego jest źle. Nie potrzebuję przyjemności, nie chcę jej. Chcę tylko żeby mnie zostawił w końcu.

-Och... ulegasz mojemu zgubnemu urokowi? -zachichotał widząc "gotowość" mojego przyrodzenia.

Nawet ciało mnie zdradza! Czy wszystko musi być tak, jak ja tego nie chcę?

Wyciągnął nagle ze mnie palce i odetchnąłem z ulgą, dodatkowo gdy odsunął się ode mnie.

Koniec? ... W co ja głupi wierzę?

Jęknąłem widząc jak bierze do rąk dwa wibratory, jeden standardowej wielkości, drugiej już nieco bardziej okazałej. Czy on zamierza?

-Nie miej takiej przestraszonej miny. Przecież jesteś zrelaksowany. -posłał mi zadziorny uśmiech.

Zrelaksowany i nie tylko przez niego!

Obserwowałem jak wyciska żel na mniejszą zabawkę i wcisnąłem twarz w poduszkę nie chcę tego widzieć. Poczułem mocny napór na moje wejście i z jękiem mimowolnie spiąłem mięśnie.

-Nie, nie... -cmoknął z dezaprobatą. -Utrudniasz. -mruknął znowu sięgając ręką do mojego członka i stymulując mnie.

Niech w końcu skończy! Z wibratorem przytkniętym do wejścia leżałem pobudzany przez czarnowłosego, co jakiś czas podgryzał skórę na mojej szyi, gdy tego nie robił zataczał leniwe kółka językiem po skórze.

Nie chcę... jest za dobrze. Tak ma nie być, wariuję. Jest mi przyjemnie? Z tym mężczyzną? Oszalałem?

Sapnąłem cicho, jest mi dobrze. Okropnie się z tym czuję ale nie to jest ważne w tej chwili.

Zamroczony pieszczotami po krótkiej chwili przestałem już logicznie myśleć. Oddychałem tylko ciężej sapiąc i pojękując tak, żeby nie słyszał. Jeszcze trochę...

Krzyknąłem nagle piskliwym głosem czując wdzieranie się we mnie. Czarnowłosy zabrał rękę z mojego członka i posłał mi triumfalny uśmieszek wciskając głębiej wibrator.

-Myślałeś, że dam ci tak po prostu dojść? -oblizał dwa palce z zadowoleniem i zaczął poruszać zabawką.

Nie, nie, nie! Nie tak głęboko... nie teraz gdy jestem tak... podniecony?

-Widzę, że umiesz się rozluźniać. -mruknął kierując ruchy wibratorem w "ten" punkt.

Z mojego gardła wydobył się niemal jęk rozpaczy. Znowu ten sam dreszcz, z tym, że o wiele mocniejszy, bardziej zniewalający. Tak nie może być.

Po chwili przestał posuwać mnie tym cholernym wibratorem lecz zostawił go we mnie. Wręcz ze zgrozą w oczach obserwowałem jak wylewa żel na drugą. większą zabawkę. Chyba nie chce tego we mnie...?

Moją odpowiedzią na pytanie była dość szybka zamiana wibratorów. Jęknąłem przeciągle wciskając głowę w poduszkę.

-Panie... za duży...

-Nie, to jeszcze nie jest duży. -zachichotał złowieszczo dociskając go mocniej i wywołując u mnie jęk bólu.

Zaczął poruszać tą cholerną zabawką, ale na moje nieszczęście po niedługiej chwili ból przestał mi doskwierać tak bardzo, a przez ten wachlarz odczuć zaczęło przeciskać się podniecenie. Gdyby nie drażnił chociaż prostaty... jeszcze bym to zniósł psychicznie. Jak mam normalnie tłumaczyć sobie czerpanie przyjemności z bycia porwanym niewolnikiem? Chore.

Czarnowłosy widząc jak prawdopodobnie jestem bliski szczytu przyspieszył nieco ruchy zabawką i dołożył do tego stymulowanie mojego członka. On żartuje? Ja nie wytrzymam... niech przestanie! Nie!

Z jękiem ubrudziłem mu nasieniem dłoń i po chwili brudnej rozkoszy opadłem zmęczony zamykając oczy.

-Grzeczny chłopiec. -powiedział cicho całując mnie w czubek głowy.

-Panie... -jęknąłem -wyciągnij.

Nie mam zamiaru spędzać wieczności z wibratorem w tyłku!

-Nie teraz. -ponownie pocałował mnie tym razem w czoło zasłane spoconą grzywką. -Możesz położyć się normalnie tylko nie wyciągać.

Usiadł na skraju łóżka obdarowując mnie złośliwym uśmiechem. Westchnąłem ze łzą w oku. Wszystko jest nie tak... Uniosłem się na drżących dłoniach i kładąc się na boku opuściłem biodra. Uwiera.... nie wygodnie.

-Panie... -zaprotestowałem.

-Jak wyciągniesz, pięć centymetrów warkocza, nie zapominaj. -rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie kierując się do drzwi.

Jak to? Wychodzi? Zostawi mnie tu tak? Uśmiechnął się nad wyraz uroczo i po prostu sobie wyszedł. Drań.





Jak na moje standardy to długi rozdział...

Przepraszam za ewentualne błędy, jeśli jakieś się pojawiły.

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 4 - Stracony


Rozdział 4


Ja tego nie pojmuję... Czy już zwariowałem? To wszystko nie prawda. Czysta fikcja? To niemożliwe, żeby w tak krótkim czasie moje życie legło w gruzach, zostało zdeptane i splugawione.

A jednak...

Po dłuższym czasie odrętwienia przeniosłem się ociężale na to okropne łóżko, nie to co tamte w pokoju czarnowłosego... Dlaczego muszę być takim idiotą? Nie dość, że wszystko jest nie tak, to jeszcze pogarszam sprawę. Nie nadaję się do niczego...

Leżałem tak na wpółświadomy głaszcząc swój roztargany warkocz, kiedy nagle do pomieszczenia wszedł mężczyzna. Skuliłem się mocniej i zacisnąłem oczy. Może jak nie będę go widział to zniknie? Rozpryśnie się jak mydlana bańka, tak o.

-Na kolana szczeniaku. -ciszę zakłóciły wibracje jego świdrującego głosu.

Nie wiele myśląc o minusach i plusach zszedłem z łóżka i zrobiłem co chciał lecz nie patrzyłem mu w oczy. Będzie jak chce on... nie chce, boję się bólu. Wystarczy już.

-Widzę, że zmądrzałeś... -prychnął i przykucnął przede mną. -Bez zbędnego gadania postawię sprawę jasno. -zaczął z twarzą niewyrażającą żadnych emocji. Jak lód... -Swoją robotę, czytaj wytrenowanie cię psie i tak muszę wykonać. Mam więc pewną propozycję... -złapał mnie za podbródek i uniósł moją twarz by lepiej się jej przyjrzeć. -Jesteś nadal nieposłuszny i niezdyscyplinowany, ja nie przejmuję się twoimi uczuciami, zdrowiem, robię z ciebie niemal roślinkę, ale posłuszną... -posłał mi kpiący uśmieszek, a ja skrzywiłem się i poczułem napływające łzy. Ta wizja mnie przerażała, tym bardziej, że jestem dość blisko wybrania tej pierwszej opcji... -Albo wariant drugi, dostosujesz się do zasad, będziesz grzeczny i posłuszny, w zamian będę lepiej cię traktować. Więc jak?

I ja się jeszcze zastanawiam? Chcę żyć... i to w jakiś godny sposób. Co prawda bycie niewolnikiem trochę mi w tym przeszkadza...

-Będę grzeczny. -szepnąłem opuszczając wzrok.

Tak, mogę się pożegnać z godnością, o ile zachowałem jej resztki stawiając jakiś nikły opór teraz już sięgnę dna.

-Nie słyszałem.... -on sobie kpi ze mnie?

-Będę grzeczny Panie... -powiedziałem głośniej z płaczliwym tonem.

-Cieszę się. -mruknął cicho.

Mężczyzna z zadowoleniem wstał i wziął mnie na ręce.

-Nie chcę cię już trzymać tutaj, dość się wyziębiłeś. A po za tym, skoro obiecywałeś być posłuszny... Mam plany co do ciebie. -zachichotał co uwierzcie, cholernie mi się nie podobało.

Wyniósł mnie z pokoju, a ja starając się ani nie zlecieć z jego rąk, ani nie przylegać do niego zbyt mocno, zaciskałem zęby i modliłem się by ktoś normalny przyszedł i po prostu mnie stąd zabrał.

Mężczyzna wszedł ze mną do tego samego pokoju, w którym obudziłem się w tym cudownym łóżku... Ale moment! Nie nie nie! Nieświadomie wyciągnąłem dłoń w kierunku mięciutkiego posłania. Gdzie on mnie niesie?! Usłyszałem nad głową chichot i zgrzytnąłem zębami. Drań.

Wszedł przez drzwi znajdujące się w pokoju i oto tak magicznie znaleźliśmy się w łazience przez którą opadła mi szczęka. Wow... Czarny, błyszczący marmur na ścianach i podłodze, wielka wanna z prysznicem, złote krany, blaty prawdopodobnie zrobione z jaśniejszego odcienia marmury... Ile ten facet ma pieniędzy?! I co w łazience robi wielki kryształowy żyrandol?!

Nagle nieco za ostro moim zdaniem zostałem postawiony na podłodze. Czarnowłosy bez zwracania na mnie uwagi pochylił się nad wielką wanną i odkręcił wodę dolewając z małej buteleczki coś o korzennym zapachu. Gdy rozpiął swoją koszulę zmarszczyłem brwi. Co? On się tu teraz będzie kąpać? W sumie nie przeszkadza mi to, nie poświęca mi uwagi, mogę więc dyskretnie ulotnić się stąd i zwiać...

-A ty na no czekasz? Wskakuj. -odezwał się czarnowłosy rozwiewając moje nadzieje.

Spojrzałem na niego z niezadowoleniem akurat w momencie gdy pozbywał się bielizny. Oburzony i prawdopodobnie czerwony bardziej niż pospolity burak odwróciłem gwałtownie głowę. Nie zważając na mnie usiadł wygodnie w pełnej już wannie opierając się o krawędź i zakręcił kran.

-Wchodzi czy mam się pofatygować po ciebie? -zapytał cicho spoglądając na mnie z rozbawieniem na twarzy.

Prychając wszedłem do wanny siadając w niej na drugim krańcu. Ok, to że ja przez niego muszę być nagim już czyni, że naprawdę czuję się niezręcznie. A to, że on w tym momencie też nie ma nic na sobie... to wykracza po za moje granice. Ale... wiem, będzie gorzej. Sama nagość to w moim przypadku coś błahego...

-Chodź tu... -wskazał palcem przestrzeń przed swoimi nogami.

Ech? Przełknąłem zalegającą mi w gardle gulę i przysunąłem się powoli do niego, tak że dzieliło mnie od czarnowłosego jeszcze jakieś pół metra. Dobra... jestem grzeczny...

Bez uprzedzenia objęły mnie nagle ręce mężczyzny i zostałem przysunięty bliżej i obrócony do niego plecami Huh?

-Nadal cię boli? -zapytał wodząc ręką po moich plecach.

-Nie-ee.. -zadrżałem lekko na jego dotyk i przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz.

-Dobrze. -mruknął i przysunął mnie jeszcze bardziej tak, że opierałem się plecami o jego tors. Za blisko! -Nie spinaj się tak, nie gryzę, jeszcze... -pochylił się tak, że czułem jego oddech na karku.

Zacisnąłem oczy, nie ma mnie, nie widzi mnie...

Poczułem jak powoli zaczyna rozplatać mój roztargany warkocz po czym moczy mi włosy.

-Naprawdę nie masz potrzeby w tym momencie bać się mnie, Yuuki. -mruknął cicho nabierając jakiegoś szamponu na dłoń. -Nie w moim interesie krzywdzić cię na każdym kroku, nie to chcę osiągnąć. -zaczął wmasowywać mi w moje włosy szampon o przyjemny zapachu. Truskawki?

Nie odzywałem się tylko dałem myć się jak małe dziecko, a szczerze powiedziawszy sam się sobie dziwię, że mnie to uspokoiło i zrelaksowało. W tej chorej sytuacji... gdzie zostałem pozbawiony wolności i godności kąpiel z obcym, gołym mężczyzną mnie odpręża. Czy tylko ja mam wrażenie, że moje miejsce jest w zakładzie z wesołymi ludźmi, w pokoju bez klamek?

Na ziemię sprowadziło mnie nie spłukiwanie piany z włosów, ale ręka mężczyzny sunąca przez moją klatkę piersiową w dół.

-Nie bój się. -mruknął mi do ucha i polizał je, w tym samym czasie jego dłoń dotarła już do mojego podbrzusza i zachłannie je gładziła.

Gdy zacisnąłem nogi cmoknął z dezaprobatą i bezceremonialnie rozszerzył mi je.

-Bez takich zagrań... Masz być posłuszny, pamiętasz? -odsunąłem dalej głowę gdy mruczał mi tak wulgarnie nad uchem

-O, no proszę, co my tu mamy za mały okaz... -zachichotał obejmując moje przyrodzenie.

Dość! Odsunąłem się gwałtownie od niego na drugi koniec wanny i wlepiłem w niego wzrok z prawdopodobnie płaczliwym wyrazem twarzy.

-Wracaj tu. -jego zimny głos przeciął ciszę.

-Nie! -wyskoczyłem z wanny i chwytając pierwszy lepszy puchaty ręcznik owinąłem się nim. Stanąłem daleko od wanny i zacisnąłem dłonie na ręczniku.

-Masz pięć sekund na powrót do mnie inaczej wyciągnę konsekwencje.

I co? Jestem największą bezmózgą istotą jaką kiedykolwiek świat widział. Stałem jak słup soli i wstrzymując oddech wpatrywałem się w niego bez zrozumienia.

-Ale ja nie chcę... -jęknąłem zaciskając oczy.

W sekundzie czarnowłosy doskoczył do mnie i złapał za rękę wykręcając ją nad moją głową. Przycisnął mnie do ściany tak gwałtownie, że uszło mi powietrze z płuc.

-Mam gdzieś co chcesz, a czego nie chcesz. Nie jestem dobrym samarytaninem. -warknął mi w twarz.

A ja? Stałem starając się nie kulić ze strachu i patrzeć mu prosto w oczy, rzucam mu wyzwanie? Coś jest ze mną nie tak.

-Nie masz prawa tak mnie traktować! Puszczaj! -szarpnąłem się próbując wyrwać-bez skutku.

-Chyba się nie zrozumieliśmy szczeniaku. -prychnął -Jak będę cię chciał przelecieć zrobię to, jak karzę ci obciągnąć mi, masz zrobić to bez szemrania. Rozumiesz to mały?

-Mały to jest twój ptak! -krzyknąłem szarpiąc się i nie zważając na jego słowa. Kij mu w oko!

-Doigrałeś się... -mruknął.

Szarpiąc mnie wywlekł z powrotem do sypialni i rzucił na łóżko przygniatając mnie swoim ciężarem.

-Zejdź ze mnie! Zejdź! -zacząłem wydzierać się i szarpać.

Ja nie chcę, on mnie tu zaraz zgwałci, ratunku! W tym momencie naprawdę byłem przerażony.

Wykręcił mi nagle ręce nad głowę i spiął je kajdankami do łóżka. Nie! Ja chce móc się ruszać! Niech mnie zostawi!

-Puszczaj mnie! Zostaw! Nieee-eee! -krzyknąłem przeraźliwie gdy przekręcił mnie na brzuch i uniósł moje biodra.

-Chciałem być miły, delikatny, wybrałeś te drugą opcję, szkoda, będziesz miał złe wspomnienia ze swojego pierwszego razu... -przejechał dłonią po moim kręgosłupie kierując się w dół.

-Zabieraj łapę... -kiedy zacząłem płakać?

Poczułem jego palce nie tam gdzie trzeba zachłannie wodzące między moim pośladkami.

Dotarło właśnie do mnie co ja nawyprawiałem. Gdybym powstrzymał się, nie obrażał go i był posłuszny nie doszło by do tego... może chociaż później... i delikatniej...

-Niee... -zaszlochałem, tak, teraz będę skruszony, idiota ze mnie -Przepraszam, nie będę więcej, przepraszam...

Nagle poczułem jak wsuwają się we mnie jego palce, krzyknąłem szarpiąc się i zalewając łzami, nie!

-Dobrze... więc w ramach przeprosin skradnę sobie twój pierwszy raz. -zachichotał i wsunął kolejny palec dość brutalnie.

-Przestań! Przestań!!! Boli! -szlochając bezradnie błagałem o litość. Gorzej upokorzyć sie nie mogłem.

-Rzeczywiście jesteś prawiczkiem... ciaśniutki jesteś. -zadrwił ze mnie mężczyzna, a ja na moje szczęście nie byłem wstanie skomentować. Nie chcę już... starczy.

Czarnowłosy sięgnął do szafki nocnej i wyciągnął z niego jakąś tubkę. Schowałem twarz w pościeli. Niech zrobi swoje i będzie koniec. Byle szybko.

Poczułem coś wilgotnego, niestety nie miałem czasu na zastanawianie się. Czując przeraźliwe rozdzieranie zawyłem szarpiąc się. Nie, Yuuki, nie... nie ruszaj się... jest jeszcze gorzej...

Znieruchomiałem i tylko płakałem żałośnie gdy mężczyzna posuwał mnie w miarowym tempie. Z czasem ból mijał, może to przez żel? Powinienem mu dziękować, że nie brał mnie na sucho.

Niech to już się skończy. Ile to trwa? Jak długo wyję w te poduszkę pieprzony przez faceta? Gorzej być nie mogło...

Po jakimś nieokreślonym czasie ruchy czarnowłosego ustały i wyszedł ze mnie. Nie obdarzając mnie spojrzeniem nie spiesząc się zniknął w łazience.

Obróciłem się powoli na bok i wlepiając wzrok w ścianę zalała mnie kolejna fala płaczu.

Tego chciałem?

sobota, 12 października 2013

Rozdział 3 - Stracony


Rozdział 3


Dobrze.... powoli... wdech, wydech, wdech wydech... Uspokój się Yuuki, uspokój. -powtarzałem sobie w myślach od dobrych paru minut. On tu wróci... nie ma bata. Dlaczego ja tu jestem? No dlaczego do cholery?! Kopnąłem ze złości ramę od łóżka i skrzywiłem się podkulając bolącą stopę pod siebie. Boże... nie dość, że bolą mnie strasznie plecy to jeszcze sobie sam dowalam.

Nagle drzwi otworzył się i do pomieszczenia wszedł czarnowłosy z tacą w rękach. Spojrzałem na niego w napięciu nieruchomiejąc. Dobra, boję się, macie mnie.

-Coś taki wystraszony, hmm? Przecież ci nie zrobię krzywdy -usłyszałem jego głos -Przynajmniej nie teraz... -dokończył z kpiącym uśmieszkiem.

Usiadł na krańcu łóżka i postawił tacę na starej szafce obok łóżka.

-Na co czekasz, chodź tu do mnie. -mruknął w moją stronę klepiąc swoje kolano.

Co? Mam mu usiąść na kolanach? On w tym momencie albo śmieje się z mojego wzrostu albo chce zrobić coś na co naprawdę nie mam ochoty...

-Długo mam czekać? -ponaglił mnie mężczyzna nieco zirytowanym już głosem.

Przysunąłem się do niego zachowując odległość lecz nie usiadłem we wskazanym miejscu, nie ma mowy...

-Czyżbym musiał ci o czymś przypominać? Mam być brutalniejszy? Sam pracujesz na swoje traktowanie. -mruknął głosem bez sprzeciwów i nagle złapał mnie pod pachami i usadził na swoim kolanie plecami do siebie. -Nie ruszaj się chociaż i nie utrudniaj. -mruknął sięgając ręką w stronę tacy.

Nie wiem co jest bardziej żenujące, to że jestem nagi, czy to gdzie siedzę.

-Co ty robisz? -jęknąłem odsuwając się najdalej jak mogłem.

-Po pierwsze, miałeś się nie wiercić, po drugie, czyżbyś o czym zapomniał? Mam ci przypomnieć jak masz się do mnie zwracać?

-Nie... Panie... -ostatnie słowo niemal wyplułem wykręcając nieco głowę by na niego spojrzeć wściekłym wzrokiem.

Nagle dostałem ostrego strzała w policzek z otwartej dłoni i zaniemówiłem. Tego się nie spodziewałem.

-Nie bądź bezczelny, nie zapominaj się szczeniaku. -powiedział stanowczo i chwycił z tacy nawilżone gazy.

Siedziałem cicho ze spuszczoną głową gdy zaczął przemywać rany na moich plecach. Od czasu do czasu gdy dotykał bardziej obolałych miejsc wzdrygałem się, a z moich ust wydobywał się cichy syk.

-Słuchaj Yuuki -zaczął po chwili czarnowłosy odkładając gazy. -Chcąc nie chcąc, jesteś zdany na moją łaskę, nie zmienisz tego w żaden sposób. Jak mnie rozzłościsz, jak będziesz nieposłuszny będzie kara, tak jak ustaliliśmy wcześniej, rozumiesz to?

-Tak Panie.... -mruknąłem ledwo słyszalnie.

Najwyraźniej mężczyzna był w dość dobrym humorze bo nie kazał mi powtarzać tego głośniej. I dobrze...

-Cieszy mnie to. -odpowiedział z nieco zgryźliwym tonem.

Chwycił z tacy jakiś środek w białej buteleczce z dozownikiem i przysunął do moich ran. Gdy je popsikał niemal pisnąłem jak prawdziwa dziewka i gdyby nie jego ramię spadłbym z jego kolana.

-No nie... Chyba mi nie powiesz, że cię "szczypie"? Co z ciebie za mężczyzna, co Yuuki? -zaśmiał się kpiąco dalej spryskując moje rany.

Zabije go... no zrobię mu krzywdę... myślałem intensywnie zgrzytając zębami. Jak on w ogóle może się ze mnie tak śmiać?! Sam mi to zrobił!

Klepnął mnie nagle w plecy i aż zawyłem cicho z bólu. Boże... to było nazłość?! Zszedłem z jego kolana i nie patrząc na niego, ze spuszczoną głową usiadłem na drugim końcu łóżka.

Po chwili nieznośnej ciszy podniosłem wzrok i cofnąłem się gwałtownie jeszcze dalej. Czarnowłosy siedział zbyt blisko mnie i świdrował moje ciało na wskroś. Objąłem ramionami swoje podkulone ramiona i wlepiłem wzrok gdzieś w małe pękniecie w podłodze.

Dlaczego on tak tu siedzi?! Niech najlepiej stąd wyjdzie! Po za tym zimno mi...

-Napięcie aż bije od ciebie. -rzucił krótką docinkę i po chwili wstał. -Na tacy masz kanapki i butelkę wody, nie chcę żebyś był głodny.

Gdy skierował się w stronę drzwi westchnąłem cicho z ulgą. Więc teraz niczego na szczęście nie będzie...

-Nawet nie myśl o głodówce, mam wiele sposobów by cię nakarmić. -ostrzegł i wyszedł.

Skrzywiłem się słysząc rozchodzące się po pomieszczeniu szczęknięcie zamka w drzwiach. Cudnie, uziemiony.

Z przeciągłym westchnięciem spojrzałem na tace. Rany... Przysunąłem się po chwili wahania do niej i chwyciłem jedną kanapkę w rękę. Badawczo przyjrzałem się jej z podejrzeniem, lecz gdy nie znalazłem nic dziwnego oprócz jakiejś wędliny i pomidora nadal z po wątpieniem ugryzłem ją powoli. Dobra... nic mi nie jest... A i nawet smaczne. Cóż... Może nie koniecznie chce mnie ten facet otruć...

Ok. Jestem tu i nie mam na to wpływu. Co do moich rodziców, nie wiem już sam co myśleć. Może w mojej obecnej sytuacji nie powinienem się nad tym zastanawiać? To przytłaczające...

Zjadłem ostatniego kęsa kanapki i popiłem wodą, którą też zostawił mi czarnowłosy.

Podciągnąłem pod siebie nogi i w nawyku zacząłem gładzić swój roztargany warkocz. Nie wiem co robić. Naprawdę boję się tego co może być. Nie mogę być niczego pewien, bo w końcu dość jasno dano mi do zrozumienia w jakim celu tu jestem. Co będzie potem? Czy ja w ogóle przeżyję tu? Nie histeryzować... nie panikować. To ważne. Nie mogę tu oszaleć, postradać zmysłów. Spokojnie... Ma być to co ma i najwyraźniej tego nie zmienię...

Nie, chwila. Nie mogę się teraz zadręczać, powinienem gromadzić samozaparcie na to co mnie czeka. Więc koniec myślenia o przeszłości, przyszłości. Ważne jest teraz...

Dobrze, w takim razie może odpocznę sobie... Rozejrzałem się jeszcze po pomieszczeniu, strasznie, zimno i potwornie tu...

Skuliłem się na łóżku nadal trzymając w rękach warkocz i po chwili zasnąłem.


* * *


Obudziły mnie nieco dziwne uczucie. Bardzo... bardzo przyjemne ciepło? Po za tym było mi wygodnie... To dziwne.

Otworzyłem powoli oczy i po chwili zaskoczenia podniosłem się szybko do siadu. Znajdowałem się w wielkiej sypialni urządzonej w czerwonej tonacji. Znajdowały się tu dwie pary masywnych, zdobionych drzwi z ciemnego drewna, wielka szafa, przeróżne regały i komoda również wykonana z tego samego surowca co drzwi. Bogato zdobiona, ciemno czerwona tapeta na ścianach przyciągała wzrok. Dywan z dziwnymi wzorami aż kusił swoją puszystością by postawić na nim stopę. Ja sam znajdowałem się na ogromnym łóżku z lejącym się, również ciemnoczerwonym baldachimem. Jezuuu... gdzie ja jestem? Śnie?

-A tak słodko spałeś. -usłyszałem ciche mruknięcie z kąta pokoju i spojrzałem w tamtą stronę.

Na ciemnym fotelu siedział mężczyzna z kieliszkiem wina i uśmiechał się do mnie zawadiacko. Widząc ten uśmieszek odwróciłem wzrok i wbiłem go gdzieś w róg kołdry.

Nagle kątem oka zarejestrowałem ruch i zacisnąłem pościel w dłoniach. Poczułem jak łóżko ugina się nieco i odsunąłem się od razu gdy poczułem jego dłoń na swoim karku. Podciągnąłem kołdrę pod brodę i usłyszałem cichy śmiech.

-Hmm, uroczo. -zachichotał cicho. -Ale nie uciekaj mi... -mruknął i obejmując mnie w pasie przysunął do siebie.

Niby w akcie obrony zacisnąłem mocno oczy. Nie ma mnie...

Czarnowłosy złapał mnie za podbródek i nakierował tak bym patrzył mu w oczy.

-Spójrz na mnie. -powiedział stanowczym głosem. -Otwórz oczy. -powtórzył po chwili z mocniejszym naciskiem gdy nie zareagowałem.

Dla spokoju otworzyłem je i gdy natknąłem się na jego wzrok spuściłem spojrzenie byle by nie patrzyć na niego.

Zamruczał cicho i spiąłem się cały gdy tak bezczelnie zaczął dobierać się do mojej szyi. Gdy nagle poczułem ugryzienie moja dłoń automatycznie uderzyła mężczyznę w policzek dając dość mocne plasknięcie.

Kiedy dotarło do mnie co zrobiłem skamieniałem ze strachu.

-Ja... ja.... przepraszam! -krzyknąłem nakrywając głowę rękami. Tak! Boję się! Naprawdę się boję tego mężczyzny! Mam wrażenie, że nie ma zahamowań, jest nieobliczalny.

Cisza. Nie czułem już nawet oddechu mężczyzny na twarzy, nic. Spojrzałem powoli na niego. Jego twarz była jak skała.

Nagle złapał mnie za ramię i zrzucił z łóżka. Opadłem na dywan uderzając ramieniem ale na szczęscie jego puszystość zamortyzowała upadek, a łóżko dość wysokie...

-Twoje miejsce jest na podłodze ty niewychowany szczeniaku! -warknął mężczyzna pochylając się i uderzając mnie w twarz. -Powinieneś wrócić do tego obskurnego pomieszczenia, na więcej nie zasługujesz. -spojrzał na mnie z pogardą.

Chwycił mnie pod pachą i targając mnie do drzwi zawiązał mi po drodze opaskę na oczy. Gdy wywlekł mnie na korytarz uderzyło mnie zimno, kiedy prawdopodobnie schodziliśmy po schodach wziął mnie na ręce, za co mu w duchu dziękowałem. Nie uśmiechało mi się obijanie po stopniach... Gdy dotarliśmy do celu po prostu wrzucił mnie z powrotem do tej zimnej, okropnej celi i bez żadnego słowa zamknął za sobą drzwi.

Co ja zrobiłem.... zdjąłem z oczu przepaskę i nie zważając, że leżę na lodowatej podłodze skuliłem się i zacząłem szlochać użalając się nad sobą. A już było lepiej... Jestem nic nie wart.