wtorek, 22 listopada 2016

Rozdział 32 - Stracony

Jak ja bym chciała mieć o wiele więcej czasu na pisanie... Tyle pomysłów, tyle weny, a tak cholernie mało czasu. Frustrujące. 
I w ogóle, gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że Yuuki wyląduje w burdelu, padłabym ze śmiechu. Nie mam zielonego pojęcia, jak ja go tam wpakowałam. 

Kiedy zaczynałam pisać to opowiadanie w 2013 roku byłam jeszcze w liceum, a wiek postaci Straconego oscylował właśnie mniej więcej wokół moich własnych lat. Mam na myśli między innymi Blaise'a, który według mojego magicznego konspektu (coby się Sabate zbytnio w faktach nie gubiła) miał mieć osiemnaście lat. Ale latka lecą, nie tylko w kalendarzu ale również na moim liczniku, a przez to jak bardzo często wstawiam kolejne rozdziały (tak, to sarkazm) bohaterowie zbytnio nie mieli okazji się postarzeć. I przez to jakoś zaczynam "oddalać" się od Straconego. Kiedyś Jared, który miał mieć jakoś 22 lata wydawał mi się starym dziadem, a teraz kręci mi się tylko łza w oku, że przyjdzie mi być starą babcią według tego rozumowania. 
Więc Sabate stwierdziła, kobieto, ogarnij dupsko, trzeba coś z tym zrobić, żeby się z opowiadankiem znowu mentalnie połączyć. To dlatego w poprzednim rozdziale postanowiłam w końcu jakoś wspomnieć o wieku chociażby Yuukiego, bo te szesnaście lat jak dla niego wydawało mi się zdecydowanie za mało... Ale nie znaczy to, że jeśli ktoś z Was ma właśnie lat szesnaście czy nawet mniej (nie oszukujmy się łobuzy moje, nie wszyscy jesteście 18+, wiem to z doświadczenia :D) to wtedy jesteście jacyś gorsi... wręcz przeciwnie. Skoro już piszę te wstępniakowe wypociny których większość z Was nie przeczyta, to chciałabym, żebyście cieszyli się jeszcze dzieciństwem. Tak do cholery, dzieciństwem, bo ja do dzisiaj uważam się po prostu za dzieciaka. Po prostu się cieszcie tym, że jeszcze nie macie strasznej liczby 2 z przodu, że otoczenie nie wymaga od Was wiecznej powagi, narzekajcie na szkołę ile wlezie, bądźcie kreatywni aż do przesady, bawcie się ze znajomymi, kombinujcie ze swoim wyglądem, szukajcie wielu pasji... ale nie udawajcie dorosłych, wręcz o to błagam. Sama nie czuję się dorosła, ale w końcu zaczyna się wymagać ode mnie bym tak się zachowywała. Więc póki możecie, dopóki nikt nie chce, żebyście dorosłymi naprawdę byli, nie róbcie tego. 

Szczenięce lata są zajebiste. 




Chaos i zamęt. Obserwując ze szczytu schodów lobby tylko te dwa słowa przychodziły mi do głowy. Po wyjściu Alexa nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Nie miałem najmniejszej ochoty po prostu iść do swojego pokoju i zapomnieć o wszystkim co zobaczyłem. Wspiąłem się jednak po schodach i usiadłem na ich najwyższym stopniu, dzięki czemu miałem dobry widok na wszystko co działo się na dole.

Zoey biegająca ze łzami po różnych pomieszczeniach, Jared w pośpiechu wybiegający z budynku, by po chwili wrócić z jakimś wymuskanym mężczyzną w blond włosach. Swoją drogą, jego twarz wydała mi się jakaś taka znajoma... Ah, hollywoodzki doktorek, Cole zabrał mnie do niego na samym początku, gdy tu trafiłem. Kiedy Jared zaprowadził go do części, w której przyjmowani są klienci, w lobby zrobiło się przeraźliwie cicho. Nikt stamtąd już nie wybiegał, nie było słychać trzaskania drzwiami czy głośnych rozmów. Cisza. Jakby ktoś umarł.

Boże, Yuuki!

Zdegustowany własnym myśleniem podniosłem się ze stopnia i z niechęcią ruszyłem w stronę swojego pokoju. Cole nie byłby zadowolony, gdyby zobaczył mnie sterczącego u szczytu schodów. Jednak gdy zamknąłem za sobą drzwi w pokoju, usiadłem na łóżku i spojrzałem przed siebie, wówczas zrobiło mi się nagle przeraźliwie smutno. Nie mogąc się powstrzymać, z cisnącymi się do oczu łzami, położyłem się obejmując ciasno poduszkę.

Dlaczego jest mi tak cholernie przykro? Aż tak wstrząsnął mną ten widok? Czy może to dlatego, że jest mi po prostu smutno z powodu Blaise'a?
Mimo, że czas który spędziłem pod skrzydłami Cole'a nie był jakoś niesamowicie długi i nie miałem zbyt dużo okazji by spędzić z białowłosym wielu chwil, zdążyłem polubić go w pewien sposób. Gdy przebywaliśmy razem ze sobą, nie krępowaliśmy się wzajemnie pytaniami, w szczególności Blaise. Nie pytał mnie o nic. Mimo, że nie rozmawialiśmy za dużo i większość czasu spędzaliśmy w ciszy, to w tym milczeniu było czuć wzajemną sympatię. Małe, nieme wsparcie.

Dlaczego ktoś tak dotkliwie go skrzywdził? Jego plecy, te rany nie były małymi, nieszkodliwymi przecięciami... Gdy tylko o nich pomyślę od razu przypomina mi się co robił mi kiedyś ten psychol... Ale nigdy krew nie lała się ze mnie tak, jak z tych ran. Mdli mnie na samo wspomnienie.
Dlaczego do tego doszło? Przecież Cole nie pozwoliłby żadnemu klientowi na coś takiego... prawda?

Zmęczony niezbyt miłymi wrażeniami i przybity z powodu Blaise'a nakryłem się kołdrą nie zawracając sobie głowy jakimś głupim prysznicem czy choćby zrzuceniem z siebie ciuchów. Zakopując się w bezpiecznych objęciach pościeli zamknąłem oczy jak najmocniej tylko potrafiłem z obietnicą, że nie będę myśleć o niczym innym jak tylko o tym, żeby w końcu zasnąć.

Niestety mimo moich starań budziłem się co jakiś czas nie mogąc pogrążyć się we śnie raz, a porządnie. Dodatkowo wczesnym ranem brzuch niemiłosiernie przypominający o braku kolacji poprzedniego dnia, nie dawał mi chwili wytchnienia. No tak... z tego wszystkiego zapomniałem o czymś tak trywialnym jak jedzenie... a szczerze powiedziawszy, nadal nie mogę się przyzwyczaić do regularnych posiłków w takiej ilości.

Która godzina? Czy śniadanie będzie już gotowe? Gdyby nie fakt, że nigdy w samej kuchni nie byłem, mógłbym sam zrobić sobie do jedzenia chociażby kanapkę... Ale najpierw, powinienem doprowadzić się do porządku.

Z przeświadczeniem, że zaczynam cuchnąć wygrzebałem się ze swojego schronienia zwanego kołdrą i zaszyłem się w łazience po drodze zrzucając z siebie wczorajsze ciuchy. Później je posprzątam.
Stanąłem pod prysznicem i odkręciłem gorącą wodę. Chłonąc jej ciepło i ignorując coraz bardziej piekące mnie plecy przyłożyłem czoło do zimnych płytek ściany.

Dlaczego nigdzie nie może być spokojnie? Ciągle coś się dzieje, wszystko się zmienia. Czy naprawdę nic nigdy nie będzie takie samo na zawsze? Wydawało mi się, że w tym miejscu wszystko ma swój porządek i ład, każdy działa według ustalonych reguł i nie myśli nawet, żeby je zmieniać. Zamęt spowodowany tym co się dzisiaj stało nie rozejdzie się bez echa. Mam dziwne wrażenie, że nie skończy się na tym. Coś drastycznie się zmieni.

W jadalni już na progu powitał mnie promienny uśmiech jednej z krzątających się tu kucharek, które szykowały śniadanie. Rany... przecież nie musi obsługiwać nas tyle osób...
Z niemiłym poczuciem winy zachęcony do częstowania się szykowanym jedzeniem usiadłem w końcu przy stole zerkając na zegar wiszący nad wejściem. No tak... jest jeszcze wcześnie, nie dziwię się, że jeszcze nikogo tu nie ma oprócz mnie. Zresztą pewnie i tak wszyscy wiedzą już co się stało.

Poza tym gdy tu szedłem zerknąłem na grafik chcąc upewnić się, czy mam dziś jakiegoś klienta, ale... nie był jeszcze zmieniony. Co oznacza, że Cole musi być teraz z Blaisem... pewnie zabrali go stąd. Ale co z dniem dzisiejszym? Nie sądzę, żeby Cole zostawił wszystko samopas. Jest zresztą jeszcze bardzo wcześnie, wszystko może się jeszcze zmienić.

Z zaspokojonym żołądkiem udałem się do swojego pokoju, lecz zanim tam dotarłem wybrałem losowo jedną z książek stojących na obszernym regale w salonie. Kurczowo ściskając ją w dłoni zamknąłem za sobą drzwi do pokoju i rzuciłem się z nią na łóżko. Po wstępnych oględzinach okazało się, że wybrałem jakiś kryminał nieznanego mi autora. Cóż, miejmy nadzieję, że pochłonie mi dużo czasu. Nienawidzę tych chwil, kiedy nie mam żadnego klienta i jedyną opcją jest przesiedzenie dnia samemu w pokoju. Nie przepadam za bardzo za siedzeniem w zatłoczonym, głośnym salonie, gdzie kakofonia śmiechu i irytujących dźwięków jest tam na porządku dziennym. Chyba, że w salonie jest tylko Blaise. To zmienia postać rzeczy.

Gdzieś prawie w połowie książki, która ku mojemu zaskoczeniu wciągnęła mnie bardziej niż chciałem, usłyszałem ciche pukanie do drzwi przywróciło mnie do rzeczywistości. Podniosłem swój ciężki tyłek z łóżka i otworzyłem je, zastając za nimi Cole'a. Oh... w końcu coś się wyjaśni.

-Nie przeszkadzam ci? -z ciepłym uśmiechem delikatnie, acz stanowczo wszedł do pokoju odsuwając mnie na bok.

Zbity z tropu jego zdecydowaniem, które naprawdę rzadko widuję, pokiwałem przecząco głową i zamknąłem za nim drzwi.

-Nie, oczywiście, że nie...

-Z Blaisem już wszystko w porządku, zostanie jeszcze na trochę w klinice Seana. -posłał mi pokrzepiający uśmiech kładąc dłoń na moim ramieniu. -Nie martw się o niego.

Ah, więc to tak miał na imię ten wymuskany doktorek... No i z Blaisem jest okej... mam nadzieję.

-Coś cię trapi?

Czy coś mnie trapi...? Oczywiście do cholery! Wszystko!

-Dlaczego w ogóle Blaise... dlaczego on... -podrapałem się po ramieniu nie za bardzo wiedząc jak delikatnie to ująć.

-Jeden z jego klientów od dłuższego czasu był bardzo agresywny w stosunku do niego... -Cole zmarszczył nagle brwi z wyraźnym zdenerwowaniem. -Oczywiście niczego mi nie powiedział... pewnie dlatego był ostatnio jeszcze bardziej wycofany i milczący. Ah, dlaczego on zawsze musi dusić wszystko w sobie? -mężczyzna spojrzał na mnie ze sfrustrowaniem jakby szukał odpowiedzi na nurtujące go pytania. -Przepraszam, nie chcę obarczać cię niepotrzebnymi problemami.

-Więc... co z tym klientem?

-Uwierz mi, że nie ujdzie mu to na sucho. -mruknął cicho z wyrazem twarzy, którego nigdy jeszcze u niego nie widziałem. I bynajmniej tego nie żałuję, bo zaczynam się go bać. -No ale życie toczy się dalej, trzeba wrócić do naszej uwielbianej rutyny. -Cole klasnął nagle w dłonie z wyraźnym rozpogodzeniem, podskoczyłem lekko w popłochu. Nie nadążam za jego wahaniami nastrojów.

-Będę mieć dzisiaj klienta?

-Właśnie między innymi z tym do ciebie przychodzę... -poprowadził mnie w stronę łóżka wskazując na nie bym usiadł, a sam odsunął krzesło od biurka i usiadł na nim naprzeciwko mnie. -Widzisz, na jakiś czas chcę zdjąć z Blaise'a wszystkie obowiązki, ale jednocześnie nie mam innego wyjścia, jak obarczyć nimi ciebie. Naprawdę nie chcę, żebyś miał zbyt dużo na głowie, ale...

-Nie szkodzi. -przerwałem mu nieco podniesiony na duchu. Przynajmniej nie będę siedział bezczynnie.

-Oh, to dobrze. Oczywiście nie martw się, nie zrzucę na ciebie nagle masy osób, na jakiś czas po prostu ograniczę liczbę ludzi przewijających się przez nasze progi. Ale dzisiaj niestety muszę wstawić do twojego grafiku dwie osoby... nie masz nic przeciwko?

-Nie, naprawdę.

-Cieszę się. -uśmiechnął się pokrzepiająco i westchnął po chwili przeciągle. -...i chciałem też zapytać cię o twojego ostatniego klienta.

Nagle mój radosny nastrój z otrzymanego na dziś zajęcia prysł jak bańka mydlana. Coś zaczęło mi się nie zgadzać. Dlaczego nagle o to pyta?

-Masz na myśli Alexa? Zrobiłem coś nie tak?

-Nie, nie... mam na myśli tego w trochę dłuższych, lekko rudawych włosach. Wiesz o kogo mi chodzi?

Słysząc pytanie zadanie przez Cole'a trybiki w mojej głowie wskoczyły na najwyższe obroty. O kim on mówi? Chodzi mu o tego klienta, w zamian za którego zastałem w pokoju tylko kopertę? Nikt inny nie przychodzi mi na myśl... Czy to możliwe, że to właśnie ten facet przyniósł kopertę? Zresztą... skąd ja mam to wiedzieć? Przecież nie wiem jak wyglądał bo go nie widziałem! Ale skąd Cole wie jak wyglądał? Dlaczego w ogóle o to pyta? Coś jest nie w porządku. Ale najważniejsze... Przecież nic mu nie powiedziałem o kopercie... Podejrzewa coś?

-Ah, tak, już pamiętam. Więc co w związku z nim? -cholera, cholera, zaraz się w coś wkopię.

Widząc jak na twarz Cole'a wpełza grymas niezadowolenia wiedziałem, że właśnie wbiłem sobie gwóźdź do trumny.

-Ciekawe... bo kamery w lobby pokazują, że nie mieliście szansy spotkać się nawet przez chwilę. Zaraz po tym jak przyszedł, wyszedł w pośpiechu, kiedy Zoey na moment zniknęła, a ty wszedłeś do pokoju dopiero kilka minut później... i w przeciwieństwie do niego, siedziałeś tam znacznie dłużej. Sądzę, że należą mi się jakieś wyjaśnienia, Yuuki.

Cholera... nie pomyślałbym nigdy o kamerach. Przecież to takie oczywiste. I nie powinienem go okłamywać i nic zatajać przed nim. Jednak powinienem pójść od razu z tym wszystkim do Cole'a. Nie chcę, żeby mi nie ufał.

Nie chcąc dłużej robić z siebie głupka wstałem i podszedłem do szafy z zamiarem odsunięcia jej od ściany. Kiedy to zrobiłem, wyciągnąłem zza niej pogniecioną kopertę z przeklętą kartką w środku.

-Leżała na łóżku w pokoju kiedy tam wszedłem. -podałem mu kopertę, którą zaraz pośpiesznie otworzył. -Zostałem w pokoju, bo bałem się, że nikogo już do mnie nie przydzielisz... Nie chciałem, żebyś pomyślał, że to przeze mnie wyszedł tak szybko i nie chciałem pokazywać ci tego... -wskazałem brodą na trzymaną przez niego kopertę. -...bo prawdopodobnie ograniczyłbyś mi kontakt z jakimikolwiek klientami.

Kiedy patrzyłem jak analizuje to, co kryła pognieciona przeze mnie kartka, wiedziałem, że jego rosnąca złość zaraz wyjdzie na zewnątrz. Jestem skończonym idiotą.

-A to drań... -mruknął cicho pod nosem wkładając z powrotem kartkę do koperty. -Dzwoniłeś? -spojrzał na mnie wzrokiem, któremu nie można było się sprzeciwić.

-Nie. -Przecież i tak nie miałbym z czego...

-Powinieneś przyjść z tym od razu do mnie. -wsadził kopertę do wewnętrznej kieszeni swojej marynarki i spojrzał na mnie chłodno.

-Wiem... naprawdę przepraszam. -opuściłem lekko głowę zawiedziony swoją własną głupotą.

Bo przecież jak mogłem się spodziewać, że ktoś taki jak Cole nie będzie wiedział co dzieje się pod jego własnym dachem? Mimo chaosu jaki wywołała sprawa z Blaisem on nadal sprawuje piecze nad wszystkim. Trochę to przerażające... Jak mogłem na podstawie braku grafiku na dzień dzisiejszy stwierdzić, że ten mężczyzna choć na moment był wytrącony z równowagi i że jego uporządkowane życie zostało zmącone... To aż głupie.

-Ukrywasz coś jeszcze przede mną?

-Nie... przepraszam. -spojrzałem na niego ze szczerą skruchą.

Chyba się zaraz poryczę z własnej głupoty. Nie chcę, żeby Cole był teraz ciągle podejrzliwy w stosunku do mnie i po prostu gniewał się na mnie. Nie chciałem, żeby to tak wyszło. Po prostu... właśnie, co ja chciałem tym osiągnąć?

-Więc wybaczam ci to małe potknięcie. -uśmiechnął się nagle ciepło i wyciągnął dłoń w moim kierunku, żeby zmierzwić mi włosy. -Nie zrozum mnie źle, nie gniewam się na ciebie, Yuuki. Po prostu nie chcę żadnych tajemnic i niedomówień, w szczególności jeśli chodzi o osobę taką jak Eric... -skrzywiłem się słysząc imię padające z jego ust. -Po nim można spodziewać się wiele, nie chcę, żeby w jakiś sposób zaszkodził ci jeszcze bardziej, rozumiesz to prawda?

-Rozumiem. -przytaknąłem mu kiwając dodatkowo głową w geście zrozumienia. -Naprawdę jest mi głupio i przykro... przepraszam.

-Nie musisz przepraszać, Yuuki, po prostu nie rób tak więcej, zgoda?

-Zgoda.

-No to świetnie. -z uśmiechem położył mi dłoń na ramieniu i wstał z krzesła podsuwając je z powrotem pod biurko. -Pierwszy klient będzie około godziny dziewiętnastej. Nie spóźnij się. -ruszył w stronę drzwi lecz zatrzymał dłoń na klamce i odwrócił się jeszcze raz w moją stronę. -I pamiętaj, że możesz zawsze do mnie przyjść z jakimikolwiek wątpliwościami.

-Będę pamiętać.

Z trzymającym się na jego twarzy pogodnym uśmiechem Cole wyszedł z pokoju zostawiając mnie sam na sam z własnymi myślami.
Zdecydowanie zbyt wiele ostatnio się dzieje. Jeszcze trochę i przestanę odnajdywać się w tej zagmatwanej sytuacji.

Ale choćby ściany się waliły, a ON zacząłby otaczać mnie ze wszystkich stron, muszę sobie poradzić. Muszę w końcu wziąć swoje życie we własne ręce. Inaczej nigdy nie wydostanę się z tego świata.
A tego bym nie chciał.

12 komentarzy:

  1. awwww rozdział <3333333333333333333333333333333
    yeyeyeye jak sie ciesze z blaisem wszystko okej ... <333
    biedactwo.... <3333
    ochh yuki <3 czyli wyszła sprawa z kopertą
    dobrze ze cole to miły gośc <333333
    Sabate duzoooooooooooo czasu i duzooooooooooooo weny
    kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. uff.... dawno z takim napięciem nie czytałam początku rozdziału, martwiąc się o postać :v
    cieszę się, że Blaise przeżyje <3

    nie, nie rób z Erica potwora :(((((

    fajnie, że chcesz nadganiać historię :D byleby Yuuki nagle nie miał 30 na karku xD

    OdpowiedzUsuń
  3. no cholera, dajesz rade ... wykończyć mnie:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki wstęp :D
    Ale powiem ci, że widać ogromny postęp w pisaniu. To znaczy, no, rozwijasz się jak szalona, babciu :D
    Spodobały mi się dialogi <3 i reakcja Yuukiego. W ogóle, chciałabym naskrobać tu coś więcej, ale nie mam weny :(
    chciałam tylko dać znać, że przeczytałam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. W ogóle chciałabym wam podziękować laski, tak najszczerzej jak się da, bo mimo że, liczba czytelników drastycznie mi zmalała to nadal jesteście pod każdym postem, chwalicie, karcicie... to strasznie miłe. Aż mi się ciepło robi w środku.
    Dlatego mam nadzieję, że mnie nie zabijecie jeśli zakończenie Straconego będzie trochę inne niż każdy się spodziewa. ^^"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojejjj j...tysiać mysli na sekunke
      dwie opcje przychodzą tak bardziej na mysll
      ale sie boje powiedziec....

      Sabate-chan będziemy zawsze <3333333333
      tulammmmmmmmm

      Usuń
    2. ja tam nie wiem, czego się spodziewać :D mam tylko nadzieję, że będzie fajne <3
      na początku miałam nadzieję, że Eric go weźmie z powrotem pod swoje skrzydła, będzie go rozpieszczał, traktował jak cenną laleczkę, maskotkę :D będzie spełniał każdą (oczywiście sensowną) jego zachciankę itp. ale trochę się chyba na to nie zanosi :(

      Usuń
  6. Ty to wiesz jak sprawić żebym sie usmiechnela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak naprawdę to nie wiem, wychodzi mi przypadkiem ^^
      <3

      Usuń
  7. Wiem jak to jest jak wszyscy oczekują, że nagle będziesz zachowywać się jak dorosła.
    Jak brakuje ci czasu na pisanie, to zapraszam do mnie. Nakarmię cię czasem, miejsce do spania się znajdzie. Na dwór, może też od czasu do czasu wypuszczę.
    A rozdział świetny. Każdy rozdział jest coraz lepszy. Pisz. Dużo czasu i weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie kuś Alex, bo wrócę z pracy i zacznę się pakować:p

      Usuń
  8. Witam,
    cieszę się, że z Bleisem wszystko w porządku, Cole już dowiedział się o tym tajemniczym kliencie, jest zły ale w porządku, ja chce Yuukiego i Alexa i ten obiecany stiptiz...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń