poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 12 - Stracony

No to łapcie kolejny rozdział. 
Z góry przepraszam za błędy, nie chcę mi się sprawdzać xD
Po za tym, chciałam podziękować osobom, które udzielają się pod moimi postami, nawet jak każecie mi zmieniać bieg opowiadania i tak Was uwielbiam. Każdy jeden komentarz cieszy mnie i naprawdę motywuje do płodzenia tych kolejnych wpisów. 
Zatem, miłego czytania. 


-Przestań tak na mnie spoglądać, to nic nie da. -mruknął czarnowłosy i odwrócił głowę w stronę szyby podpierając ją na dłoni.
Siedzieliśmy z tyłu jakiegoś oczywiście ekskluzywnego, czarnego Audi. On po swojej stronie, ja po swojej. Najwyraźniej nie ma ochoty mnie dotykać w tym momencie... hmm, nie tylko w tym... już nigdy mnie nie dotknie? Jest to wykonalne, przecież zaraz mnie już więcej nie zobaczy. 
-Zapomniałbym... -szepnął do siebie nagle, spoglądając na mnie przelotnie.
Wyjął z kieszeni marynarki czarne płaskie pudełeczko obwiązane kobaltową wstążką. 
-Otwórz. -podał mi z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Gdy wziąłem pudełeczko do ręki stracił mną zainteresowanie, jednak nie umknęło mi jego zerkanie w moją stronę.
 Czeka na moją reakcję? Chce mnie jeszcze bardziej upokorzyć? Robi sobie ze mnie żarty wręczając mi "pożegnalny upominek"? To ma być śmieszne?! Czy on naprawdę nie widzi, że cały czas powstrzymuję się przed płaczem?! 
-Nie bulwersuj się tylko otwórz w końcu. -szepnął kładąc swoją dłoń na trzymanym przeze mnie pudełku.
Uniosłem głowę by na niego spojrzeć lecz przed wykrzyczeniem mu ostatni raz tego co o nim myślę powstrzymała mnie jego skonsternowana i nalegająca mina. 
-Proszę... -mruknął cicho zabierając dłoń i ponownie odsuwając się ode mnie najdalej jak to możliwe. 
Skierowałem moje spojrzenie na owo pudełeczko i wzdychając pociągnąłem za wstążkę, która bez zbędnych oporów ustąpiła szybko. Podniosłem powoli wieko pudełka obawiając się głęboko w duchy tego, co tam znajdę. 
Ku mojemu zdziwieniu nie było tam nic co miał mnie dobić. Chociaż...
Wyciągnąłem ze środka czarną, cienką obróżkę wysadzaną małymi kamieniami w kolorze kobaltu, tak ja wstążka, którą było obwiązane pudełko. Miała ona także przypięty mały, srebrny medalik. Chwyciłem go w palce by przyjrzeć się mu z bliska i uniosłem wyżej. Był na nim wygrawerowany herb z jakimś drapieżnym ptakiem, a pod nim widniały kunsztowne litery, układające się w jeden wyraz: "Halcón". 
    Dlaczego daje mi obrożę? Czy nie jest już przypadkiem za późno na takie prezenty? 
-Po co mi to dajesz? -warknąłem spoglądając na niego z miną raczej niewyrażającą zachwytu. 
-Podoba się? -zignorował moje pytanie i wyjął mi ją z dłoni.
-Co znaczy ten napis? -zmarszczyłem brwi.
-Sokół po hiszpańsku. 
-Dlaczego sokół? 
Przysunął się bliżej i odgarniając mój warkocz na bok założył mi obróżkę. Kiedy ją zapinał jego palce niby przypadkowo muskały mój kark. Wzdrygnąłem się na ten gest.
Jest taki okrutny, że w tej chwili musi obdarzać mnie takimi czułymi gestami? To boli. Niech tego nie pogłębia. 
-Nie dotykaj mnie. -odtrąciłem jego rękę i odsunąłem się najmocniej jak mogłem. 
-Nie zachowuj się jak dziecko. 
Niezrażony moim zachowaniem poprawił mi obrożę i przesunął dłonią po warkoczu. 
-Yuuki, będziesz się tak obrażał do końca? -pociągnął mnie lekko za włosy chcąc zwrócić na siebie moją uwagę. 
-Nie obrażam się.
-To nie bądź zły.
-Mam prawo być złym.
-Nie, nie masz.
-Owszem, mam! -krzyknąłem i obróciłem się gwałtownie w jego stronę chcąc wykrzyczeć mu wszystko co mnie dręczy lecz nie zdążyłem. 
Jego dłoń zacisnęła się na mojej szyi przyciągając mnie do niego. Szarpnąłem ramionami chcąc się uwolnić lecz czarnowłosy dołożył tylko drugą dłoń ściskając moją szczękę. 
-Nie szarp się. -mruknął cicho i poluzował od razu uścisk.
-Puść...
-Nie. -powiedział jeszcze ciszej i przysunął swoją twarz bliżej mojej. 
Wpatrywał się we mnie świdrując mnie tymi swoimi czarnymi oczami. Pali mnie jego spojrzenie. Niech w końcu przestanie dawać tę złudną nadzieję. Boję się, boję się jego zawahań takich jak w tym momencie, gdy patrzy na mnie jakby chciał powiedzieć mi coś bardzo ważnego, lecz żadne słowo nie wychodzi z pomiędzy jego warg. Tych ciepłych, miękkich warg. Niech przestanie. 
Dlaczego nie może patrzeć na mnie tak, jakby brzydził się mną? To by mi bardzo pomogło. Nie chcę nadziei. 
-Yuuki... -szepnął tak cicho, że gdybym nie patrzył na niego nie miałbym pojęcia jakie słowo wypowiedział. 
Dlaczego tak wpatruje się w moje wargi? Przysunął się jeszcze bliżej tak, że nasze usta dzieliły centymetry. Przesunął powoli kciukiem po mojej dolnej wardze i podniósł wzrok spoglądając mi w oczy. 
Smutek. Czułość. Ból. Radość. Tęsknota. Przez te wszystkie emocje, które dostrzegłem w jego spojrzeniu nawet nie poczułem jak łzy swobodnie spływają po moich policzkach.
Przestań... przestań tak na mnie patrzeć! Pocałuj mnie w końcu! 
Lecz gdy mężczyzna dostrzegł w moich oczach coś na kształt wiary w niego, że zabierze mnie stąd, że nie sprzeda zamknął nagle oczy. Oparł się czołem o moje i nic nie powiedział. Nie zrobił nic. 
Znowu ta złudna nadzieja, znowu dałem się nabrać. 
Przez chwilę trwałem w otępieniu nie mogąc pojąc tego wszystkiego. To on czuje coś do mnie czy nie? Stałem się kimś dla niego, czy nadal jestem przedmiotem?
    Nagle nie wytrzymałem. Siedząc tak czoło w czoło z czarnowłosym zaniosłem się szlochem. To mnie wszystko przerosło już dawno. Ja tak nie mogę, nie umiem. Smutek rozrywa mnie od środka a on wbija w moje poranione serce coraz więcej cierni. Czy nie rozumie, że każdym pożądającym mnie spojrzeniem i czułym gestem dobija mi gwoździ do trumny? 
Zjechał dłonią w dół mojej szyi i zatrzymał ją na obroży muskając medalik z herbem.
-Nie zdejmuj jej dopóki nie znajdziesz się w rękach nowego właściciela. 
Kiwnąłem tylko nieznacznie głową przyciskając dłoń do ust ponieważ na słowa "nowy właściciel" zalała mnie kolejna fala płaczu.
-Gdy będziemy na miejscu dzięki temu nikt cię nie tknie. -mruknął i oderwał czoło od mojego. 
Zamknąłem oczy by na niego nie patrzeć. Dość już się nacierpiałem. Nie mogę więcej. Nie potrafię tak jak on właśnie w tej chwili, na zawołanie przywoływać na twarz maskę sztucznej obojętności. 
Nie zniosę więcej jego zabawy, zwodzi mnie tylko. Raz okazuje mi troskę, dając znać że zależy mu na mnie, a chwilę później rani mnie dogłębnie. Dość.
    Może i jestem za wrażliwy, a on testuje moje możliwości by sprawdzić ile wytrzymam. 
Niestety dawno już przekroczył granicę. Pytanie dlaczego. Czyżby spostrzegł, że zaczynałem przykładać się do wszystkiego? Zauważył, że do wszystkich rzeczy jakie robiliśmy zacząłem wkładać moje uczucia? 
Tak, zauważył to. Zauważył, że się w nim zakochałem. 

* * * 

    Dla mojego komfortu zanim wysiedliśmy z samochodu, czarnowłosy dał mi chwilę na ogarnięcie się. Cóż, nie chcę przynieść mu wstydu. Więcej już mnie nie dotknął, nawet na mnie nie spojrzał tylko pouczył jak to wszystko mniej więcej będzie wyglądać. 
-Muszę zawiązać ci na moment oczy. Nie bój się. -powiedział niby to od niechcenia i bez czekania na moją odpowiedź zawiązał mi na oczach czarną apaszkę. 
Nawet teraz, gdy ją zakładał ledwo co mnie dotykał. Może to i dobrze. Zmęczyło mnie to wszystko. Jak mogłem być taki naiwny? 
    Prowadzony przez mężczyznę, którego miałem już nigdy nie zobaczyć szedłem posłusznie tam gdzie mi kazano. Nie widzę najmniejszego sensu w opieraniu się. Nie chcę mu uprzykrzyć ostatnich chwil ze mną. 
-To tutaj. 
Kiedy zdjął mi apaszkę z oczy mocno się zdziwiłem. W sumie nie mam pojęcia czego tak naprawdę mogłem się spodziewać, ale na pewno nie tego.  Byliśmy w wielkim.... nie wiem jak to nazwać. Głównym punktem w tym pomieszczeniu był duża scena. To wszystko wyglądało jak teatr, tylko zamiast foteli na widowni stały okrągłe stoliki z krzesłami. Między białymi obrusami krążyli kelnerzy i ludzie którzy szukali miejsc dla siebie wśród już zajętych stolików. Goście, jeśli tak ich mogę nazwać... Byli ubrani w stroje wieczorowe, kobiety w długich, ponętnych sukniach, a większość mężczyzn w garniturach. Jednak wsród nich można było dostrzec ludzi... jak ja. Młodzi ludzie, ubrani w jeszcze bardziej skąpe i wyzywające rzeczy posłusznie kroczyli za swoimi panami i zajmowali miejsca przy stolikach z nimi, bądź zostawali zmuszeni usiąść jak psy, przy nodze Pana. 
    Przełknąłem z niepokojem ślinę. Cholera, wpadłem w niezłe bagno. Błagam, nie chcę trafić do jakiegoś podstarzałego, brutalnego zboczeńca! 
-No proszę, kogo my tu mamy! -nagle usłyszałem nieco za piskliwy jak dla mnie głos i rozejrzałem się dookoła. 
W naszą stronę szła wysoka filigranowa brunetka w krwistej sukni ze dekoltem do brzucha. Co tu dużo kryć, seksapil wręcz z niej bombardował. Kusząco ruszając biodrami podeszła do czarnowłosego i ku mojemu zdumieniu uwiesiła się nieznacznie na jego ramieniu i przelotnie cmoknęła go w usta zostawiając na nich delikatny ślad czerwonej szminki.
-Witaj Ericu. -zaczęła radośnie odsuwając się trochę od niego.
Ach... więc ma na imię Eric. Czy to nie smutne, że dowiaduję się takich rzeczy na samym końcu? 
-Rebeca. -przywitał ją nieznacznym skinieniem głowy.
Ta, a ja się dziwię, że chce się mnie pozbyć kiedy zauważył moje uczucia do niego. Kto normalny wybrał by mnie przy tej kobiecie? Sam siebie bym nie wybrał... 
-A cóż to za rozkoszny szczeniaczek? -zachichotała spoglądając na mnie spod swoich wytuszowanych rzęs. 
-Ma na imię Yuuki, zainteresowana?
-Och, wystawiasz go? Szkoda, taki słodki... skusiłabym się ale chwilowo mam przeludnienie w swojej sypialni. -zachichotała ponownie jakby powiedziała jakiś świetny dowcip i zalotnie ułożyła swoją dłoń z idealnym manikiurem na piersi czarnowłosego. 
-Wybacz Rebeco, musimy iść już, porozmawiamy po aukcji. 
-Naprawdę szkoda tego słodziaka Ericu. -posłała mu całusa i odeszła w swoją stronę. 
Nie mogę uwierzyć, ze zaraz mnie sprzeda. Nie mogę tego pojąć... 
-Chodź. -mruknął widząc moją przerażoną minę i pociągnął mnie za nadgarstek w sobie znanym kierunku.
Wprowadził mnie do pomieszczenia za scenę, gdzie już wielu innych, dziewczyn i chłopców, nagich czy w lateksie przygotowywało się na swoją kolej. Nie którzy wyglądali na bardzo zadowolonych, rozmawiali z innymi. Innym z kolei było wszystko obojętne co się z nimi stanie. 
    Stałem tak jakbym miał stopy przybite do desek w podłodze. Dopiero teraz docierała do mnie cała prawda. On mnie zaraz sprzeda... już go nigdy nie zobaczę. Nie wiadomo gdzie trafię. 
Znowu nie zdałem sobie sprawy z tego, że po moich policzkach powoli spływają łzy. 
-Yuuki, ogarnij się. -rzucił czarnowłosy kucając przede mną i łapiąc mnie za ramiona. -Zaraz twoja kolej. 
-Panie... -jęknąłem cicho spoglądając w jego oczy. -Proszę... boję się. 
-Nie ma czeg... -zaczął łagodnym głosem lecz mu przerwałem,
-Jest! Jest czego! -rzuciłem się w jego pierś szukając schronienia. 
Jestem żałosny, łkam w pierś mężczyzny który chce się mnie pozbyć, w dodatku zakochałem się w nim. Gorzej być nie może. 
Dlaczego akurat w nim, w tym momencie szukam pociechy? Przecież powinienem go nienawidzić! On mi nie da wytchnienia i spokoju! Przecież mnie nie ukryje przed prawdą i życiem! 
Gdy spostrzegłem, że kolejka przede mną coraz bardziej maleje wpadłem w panikę. 
-Błagam zabierz mnie stąd, Panie... ja nie chcę, Panie... boję się,  proszę... ja cię... Panie proszę... -szlochając w jego ramię zacząłem wyrzucać wszystko co mi na język przyniesie.
Moje myśli zaprzeczają moim czynom. Oszalałem. Desperacja mną zawładnęła.
-Panie... błagam... kocham cię, Panie... zabierz mnie.... 
Nagle złapał mnie za barki i odciągnął by przyjrzeć się mojej twarzy. Zacisnąłem mocno oczy kręcąc głową i przycisnąłem dłonie do twarzy. Niech nie patrzy na mnie. To nic dobrego nie przyniesie.
-Yuuki... -oderwał moje dłonie by odsłonić moją twarz i złapał mnie za podbródek bym spojrzał na niego. 
Tym razem w jego oczach dostrzegłem rozpacz.
-Dlaczego teraz...? -szepnął.
Oniemiałem patrząc jak walczy sam ze sobą. Poruszał ustami jakby chciał powiedzieć coś jeszcze, a ja tylko stałem i załzawionymi oczami wpatrywałem się w niego. 
-Panie Halcón, czas nagli. -podszedł do nas na moment jakiś barczysty mężczyzna.
Halcón? To jego nazwisko? Mam na sobie jego godło? Ten sokół.... 
-Już za późno... Za późno, nie odkręcę tego. -zamknął oczy i opuścił głowę w dół. 
Nie rozumiem, nie rozumiem już niczego. Dlaczego teraz chce mnie stąd zabrać? 
-Yuuki ja... nie myślałem, że ty... -spojrzał na mnie jakbym miał mu pomóc. -..też...
-Pan wybaczy ale teraz jego kolej. -ten sam mężczyzna co wcześniej pociągnął mnie mocno za ramię odrywając od czarnowłosego. 
-Panie!? -krzyknąłem szarpiąc się lecz ten tylko uraczył mnie przejmująco smutnym spojrzeniem i odwrócił się do mnie plecami zmierzając w stronę wyjścia. 
Co on chciał powiedzieć?! Dlaczego nie dokończył?!
Nigdy się tego nie dowiem. 




JAK MNIE ZABIJECIE ZA TO ŻE GO SPRZEDAŁAM NIE BĘDZIE NOWEGO ROZDZIAŁU !
BUAHAHHAAHAAAHAAA ! ! ! 






A tak w ogóle to chciałam Wam złożyć życzenia mimo, że trochę nie w porę to chcę Wam życzy cholernie mokrego poniedziałku tak żeby chałupę zalało i żebyście za bardzo nie przytyli po świętach, majonez tuczy. 

Kolorowych, yaoistycznych,
Sabate



niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 11 - Stracony

Jako, że ostatni rozdział był krótki wrzucam Wam już następny, który udało mi się spłodzić. Mam nadzieję, że nie będziecie za bardzo zawiedzeni. 


   Mój tyłek... tak zajebiście boli... uh, dawno mnie tak drań nie przeleciał... naprawdę, naprawdę musiał to zrobić aż cztery razy?! Zaraz umrę... 
-Yuuki, wstawaj. -pociągnął mnie za roztargany warkocz.
-Chyba sobie jaja robisz, Panie... -wyjęczałem w poduszkę rozwalony w poprzek łóżka. 
Gówno mnie teraz cokolwiek obchodzi. Mogę nawet dostać porządne lanie, jestem znieczulony. Spać, SPAĆ! 
-Yuuki. -szturchnął mnie mocno za ramię. 
-Daj mi spokój... -wymamrotałem jeszcze ciszej. 
No co on chce...
-Hej, -obrócił mnie na plecy i odgarnął grzywkę z twarzy. -Naprawdę nie chcesz się wykąpać? -dotknął mojego ubrudzonego czekoladą brzucha.
-Wisi mi to... -jęknąłem zamykając oczy.
Wkurwiała mnie strasznie jego zadowolona mina. 
-Jak chcesz. -odpowiedział i wstał przeczesując swoje mokre włosy. 
A tak, dopiero wyszedł z pod prysznica... Niuchnąłem nosem wyczuwając jakiś ładny żel. Nie, nie mam sił. Spać. 
Co, dał mi spokój? Uchyliłem jedną powiekę by upewnić się, że będę mógł sobie spokojnie pospać. Czarnowłosy siedział przy tym potężnym biurku i właśnie otwierał laptopa. Huuuh? Internet? Wziął do rąk plik jakichś dokumentów i jakby wyczuwając moje spojrzenie odwrócił się w moją stronę. 
-Śpij póki możesz. -posłał mi jakiś taki nostalgiczny uśmiech i stracił zainteresowanie mną.
Ok... no to spać!

* * *

Wyrywając mnie ze snu bez koszmarów i bez zmartwień mężczyzna musiał się nieźle natrudzić. 
-Yuuki, cholera, bo cię zaraz wrzucę do pełnej wanny. 
-Wstaję... -mruknąłem cichutko starając się otworzyć oczy.
-Yuuki! -złapał mnie za barki i usadził do pionu.- Piętnaście godzin snu ci wystarczy! 
-No już, już... -otworzyłem leniwie oczy i przetarłem je ziewając beztrosko czarnowłosemu w twarz. 
-Pospiesz się, nie mamy czasu. 
E? Jak to nie mamy czasu?
-Dalej wstawaj, musisz się ogarnąć. 
-Jak to...? -spojrzałem na niego nie rozumiejąc o co mu chodzi.  
Z westchnieniem złapał mnie pod pachami i ściągnął z łóżka stawiając na podłodze. Skrzywiłem się momentalnie i chwyciłem go za przedramiona z głuchym jękiem. Kur... jak boli. 
-A, no tak... -zreflektował się jakby nie pamiętał wcześniej, jak mnie wydupczył parę godzin temu. 
Podniósł mnie znowu tym razem ostrożniej i zaniósł do łazienki. Postawił mnie pod prysznicem i podniósł palcem moją twarz w górę.
-Wykąp się porządnie, za dziesięć minut wracam. -rozczochrał mi włosy i zniknął z łazienki. 
Uuh, no ok. Rozejrzałem się po kabinie prysznicowej i odkręciłem sobie ciepły, delikatny natrysk. Ooooh, jak miło... Rozplotłem swój roztargany warkocz i nałożyłem trochę jakiegoś szamponu na mokre włosy. 
Wmasowując powoli pianę w skórę głowy prawie odpłynąłem. Dopiero gdy niebezpiecznie zacząłem przechylać się na jedną stronę wróciłem do rzeczywistości. Spłukałem włosy i rozejrzałem się za jakimś żelem. Chwyciłem podłużną, brązową tubkę i gdy tylko ją otworzyłem do mojego nosa doleciał już tak bardzo znajomy mi zapach. Ta korzenna nuta, którą zawsze pachniał czarnowłosy. Ma chyba dobry gust, ten zapach bardzo relaksował. 
Wycisnąłem trochę żelu na ręką i odetchnąłem głęboko gdy zacząłem rozprowadzać go na swojej skórze. Dawał lekkie uczucie schłodzenia niczym maść na zbolałe mięśnie. Cholera, jak to odpręża. 
    Umyłem się dokładnie zmywając z siebie resztki czekolady i wyszedłem z pod prysznica rozglądając się za ręcznikiem. W tym samym momencie do łazienki wrócił mężczyzna niosąc w rękach puchaty, biały ręcznik i jakieś rzeczy, które odłożył na blat obok umywalki. 
-Już czyściutki? -uśmiechnął się klękając na jedno kolano i opatulając mnie ręcznikiem. 
Wydaje mi się, czy on aby nie jest dzisiaj jakiś dziwny? 
-Ta, ale boli nadal. -skrzywiłem się, gdy wycierał moje pośladki. 
-Wybacz. -przejechał kciukiem po moim policzku i wstał. 
Podszedł do szafek i wyciągnął jakiś balsam. Wrócił do mnie i ściągnął ze mnie ręcznik. 
-Pamiętasz jak wspominałem wcześniej o pewnej wycieczce? -zapytał otwierając pachnące smarowidełko. 
-Aha... -kiwnąłem powoli przytakując.
Na bank jest dzisiaj jakiś dziwny. Coś niedobrego wyczuwa mój radar...
-To dzisiaj. -uśmiechnął się pokrzepiająco.
Cholera. 
Stałem jak słup soli nie zważając na nic. Nie przeszkadzało mi nawet, że mężczyzna smaruje mnie tym balsamem dosłownie wszędzie. Przez moją głowę wciągu tej jednej chwili przeleciało tysiące myśli. 
-Yuuki? -odezwał się po chwili. 
-Po... po co... i gdzie...? 
Jego zachowanie za bardzo mi nie pasowało. To nie będzie nic fajnego... Będzie źle. 
Spojrzałem na niego prawdopodobnie wzrokiem przepełnionym strachem bo widząc moją minę jego twarz stężała. Zamknął na moment oczy i z westchnieniem podniósł się tylko.
Hej... chcę odpowiedzi!
Zabrał z szafki ubrania które przyniósł ze sobą i podał mi je. 
-Załóż to. -mruknął nie patrząc mi w oczy.
Przechwyciłem od niego rzeczy i ubrałem bez protestów to co kazał. Nie przeszkadzało mi nawet to, że znowu nie dostałem bielizny, a ubraniem były tylko krótkie, czarne, skórzane spodenki oraz brązowa, szeroka bluzka opadająca na jedno ramię, a drugie odsłaniająca. 
Czarnowłosy podszedł do mnie z suszarką oraz szczotką i zaczął suszyć, jednocześnie rozczesując mi włosy. 
Boję się. Przeraża mnie jego zachowanie. Nie robi niby niczego nadzwyczajnego, ale w każdym jego ruchu, w każdym muśnięciu wyczuwam smutek. I.... tęsknotę? 
-Dokąd się wybieramy? -zapytałem unosząc głowę i szukając jego spojrzenia. Miałem wrażenie, że specjalnie unika patrzenia mi w oczy. No cholera! 
    Gdy już wysuszył moje włosy stanął za mną i zaczął powoli zaplatać mi kłosa. Specjalnie go robi zamiast zwykłego warkocza? Bo plecie się go dłużej? 
Rani mnie jego zachowanie... Dlaczego niczego mi nie wyjaśni? 
-Panie...? Odpowiesz mi na pytania? -zapytałem cicho.
-Wszystko w swoim czasie. -odpowiedział równie cicho i dokończył plecenie warkocza. -Musimy już iść. 
Złapał mnie za dłoń i wyprowadził z łazienki. 
    W sypialni dał mi czarne conversy i otworzył szafę. Gdy ja zakładałem trampki on ubierał się w schludnie skrojony garnitur, ten sam, który miał na sobie, gdy zobaczyłem go po raz pierwszy. 
-Czarna czy biała? -zapytał wyciągając różne koszule. 
-Czarna... 
Pyta mnie o zdanie? Jak małżeństwo. 
Gdy założył wskazaną przeze mnie koszulę wyciągnął z szafy cały zestaw krawatów. 
-Który?
-Nie wiem... żaden?
-Ok. -uśmiechnął się lekko i schował krawaty z powrotem do szafy.
-Dlaczego ty jesteś tak wystrojony, a ja mam na sobie norm... -no może nienormalne -zwykłe ciuchy? 
-Naprawdę lepiej będzie jak dowiesz się wszystkiego w swoim czasie.
Położył rękę na moim ramieniu i powoli odgarnął mi za ucho zbłąkany kosmyk. Palcami uniósł moją twarz za podbródek do góry zmuszając abym spojrzał na niego. Cholera, dlaczego jego oczy muszą w tym momencie wyrażać tak wiele? 
Chce mi się płakać przez te dziwne, niewypowiedziane słowa które zawisły miedzy nami. Nie, jego spojrzenie mówi mi wszystko.
-Panie... -wbrew zamierzeniom głos załamał mi się i musiałem zacisnąć oczy by łzy nie ujrzały światła dziennego. 
Kiedy poczułem jego usta na swoich wargach zarzuciłem mu od razu ramiona na szyję. Przygarnął mnie niemal rozpaczliwie do siebie i zachłannie zaczął obcałowywać moje usta. 
Nie musi mi już niczego wyjaśniać. Już wszystko wiem. Ten pocałunek mówi mi aż za dużo. To koniec. Sprzeda mnie.
Gdy nasze języki splotły się razem rozpłakałem się. To było tak czułe... jeszcze nigdy tak mnie nie całował. Każdym ruchem, każdym muśnięciem dawał mi do zrozumienia, że w tym momencie jednocześnie mnie pożąda i...  mnie... To iluzja? 
Kiedy odsunął się na moment by zaczerpnąć powietrze, kiedy pękła cienka nić śliny między nami załamałem się i rzuciłem na jego pierś. 
-Panie...! -załkałem. -Nie chcę... nie chcę nigdzie! 
-Yuuki... -pogładził mnie po włosach.
-Proszę cię... -zaszlochałem w jego koszulę. -Proszę cię, Panie! -krzyknąłem rozpaczliwie.
-Yuuki pozbieraj się... -złapał w obie dłonie moją twarz.
-Nie! Panie! -wyrwałem się z jego uścisku zasłaniając głowę rękoma. -Nie chcę! Proszę! Proszę!!! -krzyczałem coraz głośniej.
Czy on nie ma serca? Czy on specjalnie daje mi do zrozumienia, że darzy mnie głębszym uczuciem żebym się załamał? Kurwa! 
-Yuuki! -złapał mnie w nadgarstkach. -Yuuki uspokój się! 
Łkając oparłem się czołem o jego pierś. 
To koniec.
-Już się nie mogę wycofać, zrozum to... Ja... -dlaczego on mi się tłumaczy? I tak zrobi co będzie chciał.
Jego twarz przybrała nagle twardego, nie znoszącego sprzeciwu wyrazu. 
-To moja praca, mówiłem ci, że i tak trafisz gdzie indziej. Ogarnij się, musimy już iść. 
Odsunąłem się powoli od jego torsu. Ach... więc tak. 
Jestem już stracony. 
To koniec.
-Chodź. -chwycił moją dłoń i wyprowadził z sypialni. 


Sabate

czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdział 10 - Stracony

A więc zapraszam w końcu na kolejny rozdział Straconego, nie przedłużam, zapraszam do czytania. 

-Ał! -podskoczyłem na krześle wypuszczając widelec z ręki. Znowu oberwałem po dłoni. -Tym razem za co? -oburzony zwróciłem się w stronę czarnowłosego.
Siedzieliśmy w wielkim, pysznym salonie z długim stołem zasłanym nieskazitelnie białym obrusem i z podanym obiadem. Wszytko było by świetnie, gdyby to nie była jakaś głupia lekcja manier, a przy moim talerzu nie stały by trzy kieliszki i przeróżne widelce, każdy w innym rozmiarze.
-Ile razy mam ci powtarzać? To jest widelec do ryby. Czy my do cholery jemy rybę?
Spojrzałem na czarnowłosego jak na idiotę. Widelec to kurna widelec!
-Nieee... -wziąłem wdech. -Jemy przystawkę...? -odpowiedziałem z wahaniem.
-Doprawdy? -prychnął zabierając widelec i odkładając go na miejsce. -Pamiętaj, od zewnętrznej strony sięgaj po sztućce, najwyższy kieliszek do szampana, niższy do białego wina, szerszy do czerwonego, a... słuchasz mnie?!
-Tak! -oderwałem wzrok od wielkiego żyrandola wiszącego nad nami. Sam muszę przyznać, ze gra świateł w jego kryształach dawała niesamowite efekty. -Szeroki do szampana, najwyższy do... eee... nie...? -zapytałem widząc minę mężczyzny. -Uh... na co mi to? To jest trudne, jestem głodny, nie możemy zjeść normalnie? -spojrzałem z tęsknotą na suto zastawiony stół.
-Staram się nauczyć cię jeść normalnie! -burknął łapiąc palcami mostek nosa i przymykając na moment oczy. -Moi podopieczni to nie tylko worki na spermę, zrozum to w końcu. Cenię sobie jakość produktu. -prychnąłem na jego słowa.
-Produktu?! Nie mów tak o mnie! Też mam swoje prawa, uczu...
-Prawo cię olało... -przerwał mi wypowiedź. -Według aktu własności jesteś przedmiotem, podziękuj moim prawnikom. Po za tym, jeszcze lepiej się składa, że to ja jestem w posiadaniu owego aktu... -przysunął się do mnie niebezpiecznie blisko ujmując w dłoń kieliszek z czerwonym winem. -Jeśli chcesz, by twój słodki tyłeczek był tylko pieprzony bez ludzkiego szacunku proszę bardzo, sprzedam cię jakiemuś podstarzałemu zbokowi, tacy to się nigdy nie nudzą, coraz to nowe pomysły mają....
-Nie chcę! -pisnąłem pochylając głowę.
Ostatnio strasznie często przypomina mi, że jestem na sprzedaż, cholera! Mój czas się kończy?
-Oj Yuuki... -westchnął odsuwając twarz od mojej i opierając się o swoje krzesło. -Niech będzie... Ostatni raz ci odpuszczam, jedz już.
Z uśmiechem niemal rzuciłem się na pięknie pachnące mięsko z sosikiem i różnym dodatkami. Gdyby nie było tu czarnowłosego równie dobrze mógłbym jeść rękami ale chyba lepiej już go nie drażnić... W końcu ostatnio zaczęło się troszkę lepiej układać. Co prawda nadal zmusza mnie do robienia "tych" rzeczy ale nie jest już tak źle... Mam wrażenie, że stara się pomóc mi powoli oswoić się z myślą, że trafię gdzie indziej... Czasami czuję jakby miał wyrzuty sumienia, że mnie ciut za dobrze traktuje. Kto wie jak będzie mi tam, gdzie później trafię...
-Hej... wracaj do mnie. -wyrwał mnie nagle z zamyślenia jego głos, gdy przed nosem mignął mi mój talerz. Oh, to ta młoda dziewczyna... służąca czy coś... -Miałbyś ochotę na deser? -zapytał mnie po chwili.
-Oczywiście. -ożywiłem się i wyprostowałem na krześle.
Co prawda najadłem się nieźle ale jeśli deser ma być równie smaczny to zjadłbym nawet dwa.
Czarnowłosy kiwnął nieznacznie głową dziewczynie po czym ta pospiesznie wyszła z pomieszczenia i już po chwili wróciła stawiając przede mną wielki pucharek lodów, obok dwie miseczki, jedną z ślicznymi, dużymi truskawkami, a drugą z płynną czekoladą i ulotniła się od razu z salonu.
O mój boziu.... Pychota!
Chwyciłem łyżeczkę  i przyjrzałem się deserowi. Czekoladowe i truskawkowe! O, i chyba jeszcze widzę śmietankowe...
    Gdy już z cieknącą mi z ust śliną miałem zatopić łyżeczkę w lodach nagle pucharek zniknął mi z oczu. Co jest do cholery...
Czarnowłosy wyciągnął mi łyżeczkę z dłoni i sam wziął pierwszą porcję do ust wylizując ją wyuzdanie.
-Umm... pyszne. -spojrzał na mnie oblizując lubieżnie łyżeczkę. -Chciałbyś spróbować? -uniósł znacząco brwi.
Nie mam pojęcia co zrobiłem by w tamtym momencie usiedzieć spokojnie na krześle. Cholernie się we mnie zagrzało. No co za podlec!
Przełknąłem ślinę przymykając na moment oczy. Wdech i wydech... on się tylko droczy. Huh, a może by tak ciągnąć jego grę?  Otworzyłem oczy i uśmiechnąłem się do niego najbardziej uroczo jak tylko potrafiłem.
-Czy mógłbym zlizać tę odrobinkę lodów która została na twojej wardze, Panie?
Przez chwilę wpatrywał się we mnie jakby analizował właśnie to co powiedziałem. Ku mojemu skonsternowaniu roześmiał się tylko perliście.
-Niestety za długo ze mną jesteś, nie przejdzie to. -rozczochrał mi włosy i spałaszował kolejną łyżeczkę lodów.
Uh! Rany! No dlaczego się nie dał złapać?
-Chociaż, powiem ci Yuuki szczerze, przez pierwsze parę sekund myślałem że masz coś konkretnego na myśli. Niestety za często coś kombinujesz. -wzruszył jakby przepraszająco ramionami. -Cóż, jak trafi cię się nowy, nieco naiwny właściciel.... rób co chcesz, ale nie ze mną te twoje nie udane sztuczki.
Prychnąłem odwracając głowę w bok i splotłem ramiona na piersi.
-Zresztą... chodź tu do mnie. Przez ciebie nabrałem ochoty... -zostałem nagle wbrew mojemu protestowi uniesiony i usadzony na jego kolanach przodem do niego.
No nie! Sam go sprowokowałem?!
Uśmiechnął się do mnie figlarnie i wsunął rękę pod T-shirt, który w ramach jego dobrotliwej litości dostałem od niego wraz z spodenkami.
-Panie! A deser? -starałem się jakoś wykręcić.
Jemu ochota musi nachodzić wszędzie i niespodziewanie? Nie nudzi mu się już to?! Bo mnie jak najbardziej tak!
-Właśnie zamierzam go skonsumować... -mruknął pochylając się i przejeżdżając językiem po mojej piersi.
Odchyliłem się gwałtownie przez co uderzyłem plecami w krawędź stołu. Jęknąłem cicho i wyciągnąłem ręce do tyłu zapierając się nimi o stół.
-Musimy tutaj? -zaprotestowałem patrząc na niego błagalnie.
-Jest w sam raz... nie ma potrzeby się przenosić.
-Ale... ale ona może wrócić! -chwyciłem się pierwszego lepszego argumentu myśląc o służącej.
-Nina? Dobrze wie, że ma tu nie wracać przez najbliższe dwie godziny.
Dwie godziny?! Co on planuje?!
-To... To nie wygodnie tutaj!
-Mów za siebie.... -odpowiedział machinalnie podciągając mi wyżej bluzkę.
-Będę krzyczeć!
-Zaknebluję cię. -odpowiedział wzruszając ramionami i zdjął mi T-shirt przez głowę odrzucając go gdzieś na bok.
-Panie... -jęknąłem -To się powinno robić w łóżku. -podsunąłem z płaczliwy już tonem.
Zaśmiał się tylko i przybliżył swoją twarz do mojej kładąc dłonie na moich biodrach.
-Seks powinno uprawiać się tam, gdzie się ma ochotę.
Podsunął sobie bliżej miseczki z truskawkami i czekoladą. Chwycił jeden owoc w palce i umoczył do połowy w czekoladzie.
-Powiedz "am". -uśmiechnął się podsuwając mi truskawkę do ust.
Zmrużyłem oczy i nawet nie drgnąłem.
Czarnowłosy widząc moje zgorszenie odgryzł kawałek truskawki i przytrzymując go między zębami przycisnął nagle dłonią moją twarz do pocałunku.
Drań! Zmuszony przechwyciłem kawałek owocu i połknąłem go szybko.
-Och, żebyś inne rzeczy tak szybko połykał... -rzucił mężczyzna niby to od niechcenia.
-Panie! -żachnąłem czując że robię się czerwony jak te dorodne truskawy.
Starł mi kciukiem czekoladę z kącika ust.
-Smakowała? -podsunął mi bliżej nadgryzioną truskawkę. -No to "am"...
Posłusznie wziąłem ją do ust i "niechcący" ugryzłem go w opuszek palca.
-Tak chcesz pogrywać? -mruknął przejeżdżając dłonią po mojej klatce piersiowej w dół.
-Uh... nie. Możemy sobie już stąd iść?
-Uh, nie. -rzucił przedrzeźniając mnie.
Dłoń która spoczywał na moim udzie zaczęła powoli odpinać zamek przy moich spodenkach.
-Panie...
-Co znowu? -spojrzał na mnie nieco już podirytowany.
-Ja nie mam ochoty, za często to robimy.
-Nie masz nic do gadania, lepiej się w końcu przyzwyczaj. -rozpiął do końca moje spodenki i unosząc mnie zsunął je z moich bioder po czym znowu usadził na swoich kolanach.
Świetnie, znowu jestem nagi!
    Gdy niespodziewanie przygryzł dość mocno mój sutek pisnąłem zdezorientowany i przypadkiem wsadziłem palce w miseczkę z czekoladą. Spłoszony cofnąłem dłoń i na moje cholerne nieszczęście położyłem ją na obojczyku czarnowłosego brudząc jego koszulę i szyję.
Spojrzał na swoją koszulę i po chwili przeniósł wzrok na mnie. Ku mojemu zdziwieniu uśmiechnął się tylko zalotnie i zaczął ściągać koszulę. Uh!
-Teraz to zliż. -wskazał na swoją brudną szyję.
Chyba sobie ze mnie żartuje! Przecież... yh! Jak to "zlizać"?!
-A teraz ty... Nie licz na to, ze zawsze będziesz zaspokajamy. Tylko u mnie takie ulgi Yuuki.
Ze zmarszczonymi brwiami przybliżyłem się do jego szyi i sapnąłem głośno. W sumie ma rację, nie wiem co będę musiał robić u kogoś innego... Rany, to dołujące, ostatnio większość myśli i rzeczy krąży wokół "gdzie trafię, do kogo?" Już kogoś znalazł chętnego? Jak to w ogóle się odbywa? Co mnie czeka?
-No dalej, nie będę czekał wieczność...-popędził mnie.
-Nie wiesz o co mi chodzi? -ze złośliwym uśmieszkiem chwycił moją dłoń i zlizując oraz ssąc pozbył się caluśkiej czekolady.
Oparłem dłonie o jego brzuch i spojrzałem na plamę czekolady na jego szyi. Uh, im szybciej to zrobię tym lepiej.
Wysunąłem lekko język i dotknąłem powoli czekolady. Huh, no dobra.... To tylko czekolada. Zlizałem ją pospiesznie z zamkniętymi oczami i gdy upewniłem się że nic nie zostało odsunąłem się od mężczyzny wycierając ręką twarz. Uh!
-Yuuki.... Zero czułości i namiętności... Musisz być taki nijaki? Przyłóż się trochę do tego. -skomentował i ubrudził swoje palce w czekoladzie po czym ponownie pobrudził swoją szyje.
-Potraktuj to jak kolejną lekcję. No, przyłóż się trochę do tego. -mruknął kładąc dłonie na moich plecach.
Serio....? Może niech cały się w tej czekoladzie usmaruje? Albo od razu w niej utopi!
Z grymasem pochyliłem się i zacząłem znowu pospiesznie zlizywać czekoladę.
-Nie tak szybko, wolniej. -skarcił mnie. -Hmm, jakby ci to wytłumaczyć żebyś się nie zraził... po prostu baw się Yuuki. Rysuj sobie wzory, zataczaj kółka, wolniej, szybciej, ssij lekko.
Łatwo mu powiedzieć... zrób to, zrób tamto... Zamknąłem oczy i z westchnieniem z powrotem przybliżyłem się do jego szyi. No dobra, eee... do dzieła...?
Liznąłem powoli czekoladę parę razy po czym przekrzywiłem głowę w bok by zlizywać dalej pod innym kątem. Ok, nie jest źle... Skrobnąłem zębami ciut słodyczy i robiąc slalomy pozbyłem się reszty. No!
Odsunąłem się zadowolony i spojrzałem na czarnowłosego. I jak było?
-Teraz mam ochotę na więcej. -mruknął i ni stąd, ni zowąd wpił się zachłannie w moje usta dociskając mnie do krawędzi stołu.
Dobra, tego się nie spodziewałem.
By nie spaść z jego kolan chwyciłem odruchowo za jego ramiona. Mężczyzna musiał opacznie zrozumieć ten ruch, ponieważ położył jedną dłoń na moich łopatkach i przysunął mnie bliżej swojego torsu. Jego język rozwarł moje wargi i wdarł się do środka zachęcająco drażniąc mój język w geście "zaproszenia do zabawy".
Odrywając się od jego ust w poszukiwaniu oddechu sapnąłem głośno opuszczając głowę. Uh, nigdy mu się to nie znudzi?
-Yuuki... -uniósł na powrót palcem moją twarz do góry i przyjrzał mi się uważnie.
Odwróciłem po chwili głowę w bok, nie lubię jak mi się tak przygląda. Mam wrażenie, że wszystko wie na mój temat.
-Hej... -zwrócił na siebie moją uwagę i muskając moją wargę zjechał po linii mojej żuchwy ustami i przygryzł lekko szyję, wywołując u mnie nadal nieco dziwne dla mnie dreszcze.
-Panie... nie mam ochoty... -zje mnie za to?
-A czy kiedykolwiek miałeś? -mruknął nie przerywając wędrówki ustami wzdłuż mojego obojczyka.
Nagle złapał mnie mocno za biodra i uniósł sadzając na stole. Dzięki temu byłem wyżej od niego.
-Co powiesz na kolejny deser? -mruknął umaczając palce w czekoladzie. -Tu będzie pięknie.... -musnął moją klatkę piersiową.
Zadrżałem ponownie od zimna czekolady.
-I tu... -dotknął prawego sutka na co wciągnąłem ze świstem powietrze. -...tu też. -lewego też oczywiście nie mógł pominąć.
O nie, nie, nie! Nie więcej! Będzie się przecież tego pozbywać! Boziuuuu,jego usta... wszędzie! Cholera!
Przejechał palcami od czekolady wzdłuż całego mojego tułowia docierając do podbrzusza. Odruchowo zacisnąłem uda.
-No nie... -cmoknął z dezaprobatą. -Nie ma tak.... -rozwarł moje nogi i resztką czekolady polał moje przyrodzenie. UH!
-Panie... nie nie nie nie! -złapałem go za włosy gdy pochylił się by dosięgnąć ustami mojego penisa.
-Daj spokój Yuuki, mi już stoi, pora na ciebie. -puścił mi oczko na co zarumieniłem się jak burak i pisnąłem kiedy chwycił pewnie moją dumę.
-Panie, proszę...
-Oszczędzaj głosik na później, mam zamiar wydobyć z ciebie ciekawe dźwięki. -potarł kciukiem główkę i chuchnął na nią.
Wygiąłem się do tyłu i chwyciłem mocno stół za krawędzie żeby nie zlecieć.
-Jakiś ty wrażliwy. -zadrwił ze mnie przelotnie spoglądając mi w oczy z tym swoim kpiącym uśmieszkiem. -Hm, pozbądźmy się w końcu tej czekolady.
Cały czas masując moje przyrodzenie językiem zlizywał czekoladę z mojej piersi, oczywiście zachłannie przygryzając sutki dość boleśnie dla mnie.
-Ał... -syknąłem cicho gdy przejechał zębami po czekoladowym wzorze zostawiając różowy ślad.
Z chichotem dobrał się do mojego penisa już od razu robiąc....yh....ok, dla mnie to był atak!
-Panie! -krzyknąłem łapiąc go za ramiona chcąc odciągnąć na moment. -Aaa.... zwolnij!
Oczywiście na przekór zrobił wręcz odwrotnie. Miałem wrażenie jakby jego język się rozdwoił... i jeszcze to doprowadzające do szału ssanie... O mój boziu, co za uczucie!
Zaryłem głową w jego ramię zaciskając mocno palce na jego ramionach. Zaraz przez niego dojdę!
-Pa-anie! -krzyknąłem raz jeszcze gdy zrobił ustami coś, czego nie można opisać nawet słowami.
Nie minęła minuta jak opadając całkowicie na czarnowłosego doszedłem mu na szyję i z błogim jękiem puściłem jego ramiona. Najwyżej zlecę....
-Łohoho... pobiłem rekord? Ile to było? Minuta trzydzieści? -zachichotał łapiąc mnie pod boki i sadzając sobie z powrotem na kolanach. -Po za tym... -zebrał trochę mojego nasienia i oblizał je patrząc mi prosto w oczy.
Co za cholerny perwers!
-Ciekawy smak z czekoladą. -cmoknął mnie w czubek głowy i pogładził po plecach.
Zamknąłem oczy i odetchnąłem z ulgą. Strasznie mnie to zmęczyło, ale przynajmniej mnie nie męczył dwie godziny.
-Panie... -jęknąłem cicho. -Nie rób tak więcej... nie było fajnie.
-Śmiem wątpić. -mruknął wycierając resztki nasienia ze swojej szyi. -Yuuki, mamy problem.
Nie wiedząc o co mu chodzi łaskawie uniosłem głowę i spojrzałem na niego.
-Taaak? -Jaki, Panie?
Chwycił moją dłoń i nagle położył na swoim kroczu. Wyczuwając jego stojącą męskość cofnąłem gwałtownie dłoń i wzdrygnąłem się.
Zachichotał tylko na moją reakcję i uniósł moją twarz.
-Ale już nie tutaj. -wstał ze mną na rękach i ruszył w stronę sypialni.
Ratunku!


A tak żeby Wam zaostrzyć apetyt na więcej zostawiam ten rozdział w takim momencie. ^o^ Nie zabijecie mnie za to, prawda?

Czekoladowych, yaoistycznych 
Sabate

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Gomen again...

Chciałabym od razu Was przeprosić za moją nieobecność i brak nowych rozdziałów. Niestety troszkę mnie w tym wariatkowie przetrzymali ^ ^. 
Jednocześnie chciałabym podziękować kumplowi, że znalazł mojego bloga i zamieścił w komentarzu info dla Was. Bałam się, że pomyślicie sobie że porzuciłam bloga. Nie pomyśleliście tak... prawda? O nie, na pewno bym poinformowała. Yh, dlaczego jak mam ochotę i wenę do pisania zawsze mi coś przeszkodzi... to frustrujące ;< Gdyby nie moja nieobecność już by tu z trzy, cztery rozdziały nowe były... To naprawdę mnie irytuje q.q
No ale dość tu moich żali! Przynajmniej miałam wiele czasu do przemyśleń nad Straconym i z co najmniej dwóch kolejnych rozdziałów powinniście (czyt. macie) być zadowoleni. Po za tym, zastanawiałam się czy w każdej notce muszą być sceny 18+... co prawda nie mam zamiaru ciągnąc tego opowiadania w nieskończoność ale zawsze coś innego chyba mile widziane przez Was? Tak? Hmm, w końcu to blog yaoi i nie po to tu zaglądacie... >.> czyż nie?  
Oki oki, nie zamęczam już moimi wywodami tych, którzy to przeczytają.

Miłych, yaoistycznych
Sabate