piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 16 - Stracony

Na mocy nadanego mi prawa przeze mnie samą, ogłaszam separację pomiędzy mną a weną. 
Nie dzielimy już stołu i łoża.
Przykro mi.

P.S. 
Eterna, działa, dziękuję. 
Hopie, jestem wybrednym i egoistycznym uke. 



Dziękuję za dedyka. Tekst idealnie wpasowujący.

"Ostatni taniec
żeby zapomnieć o moim wielkim cierpieniu.
Chcę stąd uciec, wszystko zaczęło się od nowa.
Och, moja słodka udręko."


Please, listen.



-Ubieraj się. -blondyn rzucił w moim kierunku jakąś rzecz i wyszedł od razu z pokoju.
Huh?
Podniosłem się ociężale i w połowie ruchu syknąłem cicho zaciskając oczy i dłonie na pościeli. Zdecydowanie nie jest dobrze z moim tyłkiem. Boli jak po autobusie arabów.
Wyciągnąłem rękę po to co przyniósł ten świr i zaniepokoiłem się trochę. Trzymałem w dłoni spodenki... po prostu spodenki, zwykłe, czarne, dwie kieszenie z tyłu, nic podejrzanego.
Dawno nie miałem na sobie żadnego ubrania... więc dlaczego teraz tak nagle? Chodzi o ten dzisiejszy zjazd psychopatów? Ts...
    Mozolnie postawiłem stopy na podłodze siadając w pionie na łóżku. Nie wiem jakimi siłami przetrzymam dzisiaj to wszystko ale będzie cholernie ciężko. Pomijam fakt, że nie wiem co mnie dokładnie czeka. Czuję świetną imprezę... normalnie... bombarduje mnie ekscytacja.
    Naciągnąłem powoli na siebie spodenki i zapiąłem guzik. Huh... zawsze byłem szczupły ale jeszcze aż tak bardzo spodnie na mnie nie wisiały nigdy, jak na wieszaku.
Drzwi otworzyły się i do środka wszedł blondyn. Nie czekając na nic uklęknąłem od razu na podłodze opuszczając głowę.
Widziałem tylko kątem oka, że podchodzi do mnie i pochyla się nieznacznie.
-Masz teraz uważnie mnie posłuchać. -złapał za podbródek i uniósł szarpnięciem tak, bym patrzył mu w oczy.
Wspominałem, że nie podoba mi się jego spojrzenie? Wygląda jak zwiastun nieszczęść.
-Zawiążę ci zaraz oczy. -jak powiedział tak zrobił.
Co?
Nie! Tylko nie to! Chcę chociaż widzieć co mi będą robić! Wystarczy już, że nie będę mieć nad tym kontroli! Bożę boję się!
    Mimowolnie moja ręką powędrowała w górę by poprawić czarną chustkę, która mężczyzna zawiązał mi oczy lecz w połowie drogi oberwałem w dłoń.
Ał..
-Czy ja kazałem ci ją ściągać?! To po pierwsze! Masz jej za nic nie ściągać! Rozumiesz to psie!?
-Rozumiem. -kiwnąłem lekko głową.
Boję się.
-Nikt inny też nie będzie mógł ci jej ściągnąć. Nawet nie próbuj podglądać. -zaczynam mieć nieprzyjemne dreszcze już od samego jego tonu głosu.
Jest zbyt agresywny.
-Z miejsca, w którym cię zostawię masz się nie ruszać nawet o centymetr. Rozumiesz to? -syknął mi niebezpiecznie gdzieś z lewej strony.
-Rozumiem panie. -przełknąłem ślinę i kiwnąłem automatycznie głową.
On mnie naprawdę przeraża.
-Masz być posłuszny innym, nie odzywać się bez potrzeby, po wszystkim każdemu masz dziękować.
Moment, co?!
Mam im dziękować?! Za co? Że mnie będą na zmianę rżnąć?! Chyba jest z nim coś naprawdę nie tak!
-Nawet nie myśl o sprzeciwianiu się, każde ich życzenie masz spełniać, jeśli dowiem się o jakimś nieposłuszeństwu możesz z miejsca zacząć się modlić o spokojną śmierć. -syknął tym razem gdzieś z drugiej strony nieco dalej.
Uhhh! Nie dość, że nie widzę, to jeszcze mam się tak dawać!?
Boże.
    Nagle szarpnął mnie mocno w górę i postawił w pionie. Nie czekając aż złapię równowagę pociągnął mnie prawdopodobnie w stronę wyjścia. Tak, charakterystyczne już dla mnie niemiłe skrzypnięcie drzwi od tego pomieszczenia utwierdziło mnie w tym. Pociągnął za sobą dalej w głąb domu, który widziałem tylko raz, wtedy jak tu trafiłem.
    Ponieważ nic nie widziałem, najbardziej uderzyło mnie ciepło. W tej części domu było tak przyjemnie ciepło... nie było czuć środkami chemicznymi, ani jakąś pleśnią... tak miło. Zupełnie inaczej niż tam, gdzie przyszło mi sypiać.
-Siadaj.
Mówiąc to mężczyzna nagle pchnął mnie na jakąś kanapę na którą poleciałem niemal bezwładnie. Jęknąłem głucho lądując na miękkim obiciu. Jezuu... jaki komfort.
Aż mi się zanosi na płacz. Tak dawno nie doświadczyłem tak ludzkich rzeczy, tak codziennych i zwykłych dla innych... a niedostępnych dla mnie. To przykre.
-Masz się nie ruszać. -niemal wysyczał te słowa nad moją głową.
    Nagle zamarłem. Do moich uszu dobiegło krystaliczne dźwięczenie... brzmiało jak... dzwonek do drzwi?
To już?
Usłyszałem jego oddalające się kroki i wstrzymałem oddech. Boże... jak ja się boję...
Zacisnąłem mocno dłonie w pięści na kolanach gdy usłyszałem gdzieś w oddali jakieś rozmowy.
Pomocy?

* * *

    Przez jakąś godzinę... albo i nie, nie jestem w stanie określić jak długo tak już siedzę na tej kanapie, czekałem w napięciu na cokolwiek. Ku mojemu rozradowaniu wśród tych wszystkich gwarnych rozmów, cichej muzyki i dźwięków uderzania szkła o szkło nikt się mną nie zainteresował.
Do czasu.
    Gdy już byłem przekonany, że przetrwam tą całą "szaloną imprezę" bez przykrych wspomnień i użycia poczułem czyjąś dłoń na moim ramieniu. Momentalnie wciągnąłem powietrze przez zaciśnięte zęby i spiąłem się cały. Proszę nie... idź sobie!
-A co tu robi ten samotny, zabłąkany szczeniaczek? -do moich uszu dotarł jakich chrapliwy męski głos.
No nie... znowu facet!?
Poczułem jak kanapa po mojej prawej stronie nieznacznie się ugina, co oznacza, że koleś usiadł obok mnie. Uh!
-Nie nudzi ci się tak samemu? -jego dłoń z ramienia przeniosła się na mój kark.
Nie mogąc powstrzymać niemiłego dreszczu, który przeszedł moje ciało, opuściłem tylko głowę w dół. Co z tego, że mam zawiązane oczy, on mnie może widzieć!
-Hmm, cóż to za reakcja? -jego głos mnie irytuje, jakby cały czas miał chrypkę.
Najlepiej niech się zamknie i robi co chce.
    Nagle złapał moją dłoń i uniósł ją nieco w górę. Hę? O co mu chodzi... no nie! Cholera!
Mężczyzna ułożył sobie moją ręką na swoim kroczu, już wyraźnie wybrzuszonym.
Obleśne!
Wciągnąłem cicho powietrze i skręciłem głowę w przeciwną do faceta stronę, po czym wtuliłem ją w swoję ramię.
Dobra Yuuki, musisz to przetrzymać.
-Nie udawaj już takiego nieśmiałego. -przejechał palcami po moim odsłoniętym karku.
Kiedy złapał mnie znienacka za biodra i usadził sobie szarpnięciem na swoich kolanach, przodem do niego pisnąłem cicho gryząc się w język.
Nie chcę się za dużo odzywać... najlepiej wcale.
-Widze, że coś dzisiaj szczeniaczku nie masz ochoty do współpracy... Co powiesz na szybkie załatwienie sprawy i zostawiam cię w spokoju?
Mój Boże Alleluja! Chociaż ten facet przejawia coś zwanego "normalnością".
Kiwnąłem potakująco głową obracając ją w stronę jego twarzy -taką przynajmniej miałem nadzieję.
-Świetnie.
Doooobraaaa...
    Poczułem jak mężczyzna pochyla się nade mną i wtula twarz w moją szyję. Powoli ustami zjeżdża na moje obojczyki i znowu wodząc nosem po skórze wraca do szyi.
Już na sam ten gest mimowolnie zacząłem się rozluźniać. Tak dawno nie otrzymałem żadnego czułego gestu... a tu nagle jakiś facet, którego nawet nie znam, nie widzę, znam tylko jego głos... to rozczula.
Jego palce delikatnie zaczęły od karku sunąc w dół po kręgosłupie i w górę. Kiedy zahaczył o łopatkę i miejsce, w którym tamten psychol wypalił mi skórę z sykiem wzdrygnąłem się, odskakując nieznacznie od jego dłoni.
-Przepraszam. -usłyszałem od razu co strasznie mnie zdziwiło.
To ja powinienem przeprosić.... Uh, nie mogę być dla niego taki. On jest miły, niebrutalny ani agresywny, a przyznam, że czegoś takiego się właśnie spodziewałem. Opryskliwego i przedmiotowego traktowania, a tu?
    Przeniosłem powoli dłonie na jego ramiona i delikatnie zacząłem je masować. Huh... ciekawe czy jest młody czy stary. Nic mi do tego, ale jednak wolałbym, żeby nie przekroczył czterdziestki.
-Ah, zaczynasz się odprężać? -jego głos nieco się rozweselił. -Nie gryzę.
Nie odpowiadając mu na żaden sposób musnąłem lekko jego szyję i linię szczęki. Pod palcami wyczułem delikatny, drapiący zarost. Chyba nie taki stary... jego skóra jest jędrna i w miarę przyjemna w dotyku.
Uh, nie mnie oceniać.
Jedną dłoń zsunąłem w dół na jego pierś gładząc ją. Raczej szczupły...
    Dobra, miało być szybko i po wszystkim.
Dołączyłem drugą dłoń do pierwszej i zacząłem zsuwać z jego ramion marynarkę. Kiedy zorientował się co chcę zrobić odsunął się lekko do tyłu i prawdopodobnie zdjął sam do końca marynarkę. Gdy już z powrotem wrócił do poprzedniej pozycji upewniłem się, że ma już na sobie tylko koszulę, którą wyczułem wcześniej.
Nie zważając na nic zacząłem się dobierać do guzików odpinając je po kolei  z małym trudem.
-Aż tak ci śpieszno...? -mruknął tylko tą swoją chrypką nad moim uchem i zsunął dłonie na moje biodra.
Tak! Chcę mieć to już za sobą!
Uniósł mnie i szybkim ruchem pociągnął moje spodenki w dół, po czym ściągnął mi je do końca.
No i po ubraniach.
Jego dłoń od razu zawędrowała do moich odkrytych pośladków gładząc je już nieco zachłannie.
Gdy uporałem się z jego koszulą rozsunąłem ją na boki dalej gładząc jego tors. Nie był jakoś szczególnie umięśniony, nie wyróżniał się niczym nadprogramowym.
    Kiedy tak sobie dumałem nad jego korpusem spiąłem się lekko gdy nagle wsunął we mnie nawilżony czymś palec. Bogu dzięki, że użył tego czegoś, tyłek nadal przypominał mi o sobie.
-Boli?
Pokręciłem przecząco głową w sumie zgodnie z prawdą.
Widząc moją reakcję zaczął mnie nieco zbyt powoli rozciągać, jakby bał się, że zaraz rozpadnę się.
    No cóż, delikatność delikatnością, lecz gdy w końcu przyszła pora na jego męskość zacisnąłem mocno dłonie na jego ramionach i wcisnąłem odruchowo głowę w jego obojczyk. Tak! Teraz boli!
Co prawda nie był raczej jakiś pokaźnych rozmiarów ale po wczorajszym... ta, kolejny stosunek raczej nie jest moim antidotum.
Ale  zwracam facetowi honor... grzecznie zaczekał aż się przyzwyczaję do jego "obecności" we mnie i nie narzucał jakiegoś zwariowanego tempa na sam początek. Tak... tak cholernie łagodnie robił wszystko. Łagodnie w porównaniu do tego, co ostatnio mnie spotyka. Jakaś miła odmiana.
Dobra, Yuuki, a teraz myśl o czymś bardziej podniecającym... masz tu przecież dojść! Myśl może o... Ericu?
-Grzeczny chłopiec -musnął palcami moją twarz widząc jak moje ciało coraz rozpaczliwiej reaguje na jego ruchu.
Powiem wam, że nie jest trudno wyobrazić sobie kogoś innego na miejsce tego gościa, szczególnie uwzględniając fakt, że ma się zasłonięte oczy.
Przyspieszył po chwili swoje tempo i doszedł z jakimś dziwnym jękiem we mnie.
Na moje szczęście doszedłem chwilę po nim... trochę głupio było by, gdyby się tak nie stało.
-To ja się zbieram. -odłożył mnie na bok głaszcząc mnie po głowie. -Spisałeś się dobrze.
-Dziękuję. -wypowiedziałem do niego jedyne słowo dzisiejszego wieczoru i ułożyłem się wygodniej na kanapie.
Poczułem tylko jeszcze jak cmoka mnie w czoło, a potem nie wyczuwałem już jego obecności.
W końcu.

15 komentarzy:

  1. Szczerze mówiąc przez chwilę się zastanawiałam, czy nie przyjdzie do niego Eric... Ale to tylko była taka moja mała nadzieja ;)

    I oby Twój niesamowicie owocny do tej pory związek z weną nie rozpadł się na dobre, będę płakusiać. :<

    Josna

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chcę żeby Eric wrócił! Biedy Yuki! Dobrze, że przynajmniej ten nieznajomy był normalny. Oh... Nie wytrzymam tego napięcia.
    ~ Miku pozdrawia

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedna, ale nie martw się ją też na przykład nie mam ostatnio weny. Ona wróci, zobaczysz!!
    Miałam cichą nadzieję że na przyjęciu będzie Eric. Ale kto wie ^^
    Rozdział świetny.
    No nic życzę weny i czekam na next!!
    Powodzenia w tworzeniu!

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba jak prawie każdy (jak widzę) czekałam na Erica no ale cóż....... :D
    Dobrze że ten facet okazał się dość normalny a nie jakieś zwierzę :)
    Mam wrażenie że jeszcze wróci...
    Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na next :) ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. rodział fajny :) ale brakowalo mi czegoś w nim .....
    a już wiem czego Erica :( niech on wróci i zabierze Yuukiego ze sobą
    PROOOOOOOOOOOOOOOOOOSZEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    BŁAAAAAAAAAAAAAGAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Mika

    OdpowiedzUsuń
  6. No wiecie.... chcecie wcisnąć Erica na orgię u psychopaty? Za takiego go macie? ;-;

    Po za tym, cierpliwości ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  7. SABATE! Przez Ciebie ryczę jak głupia. D:
    Ten rozdział był piękny. Niby nic nadzwyczajnego, ale tak mnie wzruszył, że cały makijaż mi spłynął <3

    ŻADNEJ SEPARACJI. PISZESZ. JA CIĘ TU WSPIERAM. MENTALNIE. Pisz, chociażby, by uszczęśliwić głodną Twoich dzieł Hopie. Proszę. Błagam <3

    Weny życzę, gorąco całuję mojego Uke i czekam na next :*

    *zapłakana Hopie*



    OdpowiedzUsuń
  8. Uuu, chociaż dobrze że trafił na miłego człowieka. Czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham to opowiadanie <3 też mam nadzieję, ze ukochany Eric wróci :)
    życzę weny kochana <3
    Piszesz coraz lepiej :) Nie mogę się doczekać dalszych części :3
    ~Mayumi

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie chcę narzekać ale muzyka w ogóle nie pasuje do tego bloga. Nie przeszkadza mi o konkretna piosenka tylko każda piosenka. Ale to tylko moje subiektywne zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie zaluje, ze obudzilem sie o 4. Nie zaluje, ze wszedlem na bloga give-me-hell zeby sprawdzic czy jest rozdzial i nie zaluje, ze z nudow skopiowalem adres do Twojego bloga. Jest po prostu swietny!
    Podoba ni sie fabula, to, ze Eric go nie uratowal, bo w kazdych opowiadaniach pan - niewolnik tak to sie konczy, a tu dosyc ciekawa odmiana ^ ^
    Co mnie w blogu denerwuje.. To, ze praktycznie w kazdym rozdziale piszesz ,,ja nie czuje juz bolu, umieram, przyzwyczailem sie, gdzie smutek, bol, wymieram, jestem pusty" chyba wiesz o co mi chodzi? Taka za duza dawka uzalania sie nad soba.
    Co do reszty to nic dodac nic ujac. Ciekawi bohaterowie, bledy sa, ale od dzis bede Ci je wytykal! :D
    Plakalem jak Yuki odchodzil od Erica, jak scinal mu wlosy, jak sie calowali na pozegnanie. Mam nadzieje, ze jeszcze sie spotkaja..
    Powitaj nowego czytalenika!
    Pozdrawiam



    Damiann

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam to opowiadanie ale muza jakoś nie pasuje.

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam,
    no ten gość był dość miły, i taki spokojny w przeciwieństwie do jego obecnego właściciela, ciekawe co robi Eryk....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  14. Dalej foch
    Nie czytam póki nie będzie Erica

    OdpowiedzUsuń