niedziela, 15 czerwca 2014

Cherish Life - 1. Doesn't exist

-Leli! Chodź tutaj!
Słyszę swój głupi przydomek i odwracam się z westchnieniem w stronę rozradowanej rudej gęby.
-Prosiłem cię tyle razy, żebyś tak do mnie nie mówił. -odpowiadam znudzonym głosem i przypatruję się mojemu przyjacielowi.
Wściekle rude włosy sterczące mu na wszystkie strony, poza bokami, które nosi niemal wygolone dzisiaj są w wyjątkowym nieładzie. Gdy podbiega do mnie bliżej schyla się na moment kładąc dłonie na kolanach by zaczerpnąć tchu. Jego piegi na policzkach są mniej widoczne niż zwykle przez rumieńce nabyte od biegu. Kiedy prostuje się jego zielone oczy w odcieniu łąki uśmiechają się do mnie. Po za tym, jest jakieś pół głowy ode mnie wyższy dlatego leciutko unoszę głowę by w nie spojrzeć.
-Chcesz żebym sobie język połamał? Nikt nie umie wymówić normalnie twojego imienia! -sapie mi nadal zmęczony w twarz.
No dobra... niech mu będzie.
-Co się stało, palą się dzienniki? - zamykam swoją szafkę w szatni i podnoszę swoją torbę ze strojem sportowym z ławki.
-Nie zgadniesz kogo widziałem na widowni podczas meczu!
-Oświecisz mnie? -niewzruszony ruszam do drzwi, zresztą Cornie podnieca się byle czym więc wątpię by ta wiadomość mnie zaskoczyła. -Czy może jednak szkoda mi tracić czasu na twoje wymysły?
-Mia! Widziałem ją!
Co...?
Zatrzymuję dłoń na klamce i odwracam się do tyłu by spojrzeć na jego twarz i upewnić się czy nie robi sobie ze mnie jaj.
-Mi-Mia? Wróciła?
-Ha! A jednak zaintrygowany! -klaszcze głośno w dłonie i uśmiecha się jeszcze szerzej.
-Tss, głupek. Musiałeś z kimś ją pomylić. Przecież się wyprowadzili.
Otwieram drzwi i nie zważając na to, czy podąża za mną ten rudy wrzaskun wyszedłem z szatni i pokierowałem się w stronę wyjścia z sali.
-No nie! Leli,  to musiała być ona! Nie pomyliłem się!
Wzdycham ciężko i zatrzymuję się by na niego spojrzeć.
-Idę z drużyną na piwo, idziesz z nami? -Kiwam w stronę chłopaków stojących na zewnątrz i czekających na mnie.
-Widziałem ją....... grrr, idę!
-Tak, tak, okaże się jutro.
Wychodzę z sali i gdy wiatr nagle uderza mi w twarz owijam się szczelniej bluzą w barwach drużyny i podchodzę do grupki sześciu osób ubranych niemal tak jak ja.
-Nasz kochany rozgrywający! -jeden z kumpli owija swoje ramię wokół mojej szyi i przyciąga do siebie czochrając mi włosy. -Za te piękne kosze stawiasz dzisiaj!
-Puszczaj do cholery -wyrywam się z jego uścisku i odskakuję do tyłu. -Jak to możliwe, że jestem najniższy z was wszystkich a gram najlepiej?
Mój śmiech przerywa salwa protestów z ich strony.
-I tak stawiasz przykurczu.

* * *

    Wracam do jak zwykle pustego domu i rzucam torbę gdzieś w kąt, zapalając po drodze do swojego pokoju wszystkie światła. Rodzice są jakimiś badaczami czy licho ich tam wie, dlatego takie ich wyjazdu na dwa, pięć miesięcy są czymś normalnym. Ważne, że przysyłają pieniądze, reszta mało mnie obchodzi.
Dostanie się do mojego pokoju idzie mi ciut opornie. Czekają mnie jeszcze schody a ja jestem prawdopodobnie nieźle zalany. Świetnie... przeczuwam jutro rano kaca... cholera, która godzina? Yh, chyba nawet pierwszej jeszcze nie ma.
Gdy już udaje mi się dostać na piętro klnę zły na siebie. Nie zamknąłem drzwi wejściowych, żeby to szlag je wziął. Z cierpiętniczą miną wracam mozolnie na dół i dopadam drzwi. Upewniony, że są odpowiednio zamknięte wchodzę do kuchni i zabieram ze sobą butelkę wody i coś na ból głowy... oj przyda się jutro, albo nawet i teraz...
    W łazience zrzucam z siebie jeansy i niebiesko czarną bluzę z nazwą drużyny i numerem czternaście. Przelotnie spoglądam na rosnącą stertę brudnych ciuchów, rosnącą w kącie. Wypadało by za tydzień posprzątać tu w końcu...
Prysznic jest dla mnie niemal zbawieniem, lecz nie na długo. Otrzeźwia mnie do tego stopnie, że prawie moje myśli biegną normalnym, niezaburzonym torem.
Mia... niemożliwe. A może jednak wróciła tu z rodziną? Cholera, a co jeśli tak? Odezwie się chociaż do mnie? Będzie jak dawniej czy.... a może lepiej, żeby nie było tak jak kiedyś? Nie mam pojęcia co zrobi jak mnie zobaczy...
Głupek. Po co ja o tym w ogóle myślę?
Zły na siebie zakręcam wodę i wycieram się wciągając na siebie bokserki. Powinienem sobie dać spokój i iść spać.
Póki jeszcze mam siłę gaszę światła w całym domu i ruszam swoje dupsko na górę do pokoju. W nim też trzeba by kiedyś ogarnąć... Co za ironia... dlaczego ja po pijaku myślę o sprzątaniu? Jezuu....
Niemal przewracam się na łóżko i obejmuję z uradowaniem swoją kochaną poduszkę, mojego najlepszego towarzysza snu i zamykam z błogim westchnieniem oczy. Wybawienie.
    Ze snu wyrywa mnie nagle jakiś ruch w pokoju. Uchylam lekko powieki z bólem i gdy miga mi jakiś cień przed oczami zrywam się z łóżka do pionu z podchodzącym do gardła sercem. Kurwa... byłem pewien, że widziałem rogi...
Na ziemię sprowadza mnie trzepocząca na wietrze zasłona więc pochodzę do okna i zamykam je sprawiając, że materiał przestaje szaleńczo szamotać się. Nagle zastygam w bezruchu.
Przecież... nie otwierałem okna.
Cofając się powoli do tyłu w stronę łóżka rozglądam się po pokoju z walącym serduchem i zapalam po chwili wahania lampkę stojącą na biurku.
O kurwa... jestem aż tak nawalony? Niemożliwe.... niemożliwe. Dostaję naglę gęsiej skórki i owijam się szczelnie kołdrą. Mam teraz zasnąć?
Łapię z szafki nocnej pudełko z tabletkami przeciwbólowymi i biorę od razu dwie popijając je sporym łykiem wody.
Co to było...? Czyżbym zapomniał, że otworzyłem okno? Uh... przecież wyraźnie widziałem coś na kształt rogów i jakiś cień... czy to jakieś...  Nie!
Chyba postradałem zmysły... przecież one nie mogą istnieć.




Wybaczcie mi, ale zawsze miałam ochotę na jakiegoś demona.

6 komentarzy:

  1. Łaaaaaaaa.. Nowa historia , nowe postacie .. lubie to :) czekam na koleją porcje twojego dzieła :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też uwielbiam yaoi z demonami więc cieszę się że jest jakieś nowe opowiadanko! Ale proszę, wróć jeszcze kiedyś do starego bo bardzo mnie ciekawi jakie będzie zakończenie.

    Życzę dużo weny!
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  3. SABATEEE! <3
    JA SIĘ TU O CIEBIE MARTWIĘ, A TY NOWE OPO PISZESZ! NO JAK MOŻESZ? XDDD
    BARDZO MI SIĘ PODOBA C:
    ALE NIE ZAPOMINAJ O STRACONYM, PLZ <3 KOCHAM TĄ HISTORIĘ I BŁAGAM CIĘ, BYŚ JĄ KONTYNUOWAŁA ~~~~~~♥

    Całuję i weny życzę :3

    *Twoja Hopie*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareszcie jest rozdział!
    Pal licho, że nowego opowiadania, coś czuję, że w tym też się zakocham ^^
    Już od początku pokochałam głównego bohatera, piękne ma słownictwo nie powiem~~
    No nic czekam teraz tylko na Straconego i na te nowe opoko, które zaczęłaś.
    Weny życzę i do usłyszenia!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. podoba mi się xD uwielbiam fantastykę *.* zapowiada się ciekawie, mam nadzieję że równie ciekawie potoczą się losy Leli :) Dorcik

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    całkiem ciekawie się to opowiadanie zapowiada... ciekawie czy miał jednak tego gościa, czy tylko mu się tak wydawało...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń